wtorek, 4 marca 2014

Zabójstwo żyrafy

czyli mity o tolerancji





Dziewiątego lutego 2014 w zoo w Kopenhadze podjęto decyzję o zastrzeleniu młodej żyrafy, która ze względu na zły genotyp nie mogła uczestniczyć w programie hodowli żyraf i wprowadzania ich do środowiska naturalnego prowadzonego przez tę instytucję. Zwierzę zastrzelono na oczach dzieci w ramach swoistego pokazu i poćwiartowano, objaśniając co się dzieje, jak się co nazywa, po czym częścią mięsa nakarmiono lwy.

Oczywiście w mediach podniósł się rwetes. Józef Skotnicki, dyrektor krakowskiego zoo, publicznie nazwał postępowanie Duńczyków wynaturzeniem. Inni szli jeszcze dalej. Dyrektorowi zoo w Kopenhadze grozi się nawet śmiercią. Jak nietrudno się domyślić nasze media włączyły się do nagonki jak najbardziej aktywnie, choć do gróźb się nie posunęły. Czekałem, czy odezwie się choć jeden głos odrębny. Podobno to właśnie jest miernikiem demokracji. Mija miesiąc. I co? I nic.

Codziennie w całej Europie, również w Polsce, wiejskie dzieci przyglądają się śmierci. Ich rodzice i krewni szlachtują świnie i inne zwierzęta, patroszą i porcjują. Ochłapy rzucają psom, a sami zjadają resztę. W czym gorsze są te dzieci od tych z zoo w Kopenhadze? A może należałoby spytać odwrotnie – w czym są gorsze te dzieci z miast, że nie wolno im, w imię terroru poprawności politycznej, zapoznać się z jedynym wspólnym dla wszystkich, jedynym nieuniknionym elementem życia – śmiercią?

Te miejskie dzieci, spędzające większość przeddorosłego życia w szkole, w wirtualnym świecie sieci i komputerów oraz w drodze między nimi, dla których śmierć jest tylko zmianą jednej kombinacji pikseli na ekranie telewizora lub monitora w inną, miały jedyną być może szansę, by w sposób naukowy, bezpieczny, w towarzystwie rówieśników i opiekunów, przekonać się, że życie nie jest pluszowe, że każde mięso, które jemy, kiedyś było zwierzątkiem, które dla kogoś mogło być czymś innym niż dla nas, czymś sympatycznym i kochanym. Była to być może jedyna okazja, by w tych komfortowych, jak na takie doświadczenie, warunkach, dowiedzieć się, że śmierć to koniec życia, po którym pozostają tylko płyny, kości, mięso i inne tkanki. Ale nie ma żadnej możliwości odsejwowania, nie ma powrotu, nie da się tego cofnąć. Nie zobaczymy żadnych aniołków, duszy ulatującej do nieba, niezależnie od tego, czy istnieją, czy też nie. Jest tylko śmierć i czeka każdego. I tę prawdę każdy musi poznać. Czyż nie lepiej, by ten pierwszy, hartujący raz, był „łatwiejszy”. By życie oddało zwierzę, by było to zrobione w konwencji naukowej, a nie by ten pierwszy raz był połączony z przeżywaniem śmierci kogoś bliskiego, albo ofiary wypadku, którego będziemy świadkiem, lub zgonu innej osoby ludzkiej, do której tak czy inaczej będziemy mieli osobisty stosunek, choćby przez to, że będziemy obserwatorami jej śmierci?

Kiedyś śmierć, i człowieka, i zwierzęcia, jak pisał Stasiuk, była stałym elementem życia. Nowa kultura; masmedia, kult zdrowia i młodości, marketing, wyparły ją. Stała się czymś wstydliwym, czymś, z czym młody człowiek nie może się zapoznać, póki nie jest za późno. To pomijany, ale paląco ważny brak naszej świadomości społecznej. Mam wrażenie, że dziecko, które pozna zapach, kolor, a nawet dotyk śmierci, prędzej niż jego „cywilizowany” rówieśnik zrozumie, że kolega z nożem w brzuchu nie wstanie niczym Bruce Willis i że wypadek na motocyklu w realu to nie to samo co film lub gra komputerowa. Z tego względu nie jestem pewny, czy ten pokaz w zoo nie był strzałem w dziesiątkę. Dziwi mnie natomiast ten bunt całej Europy. Podobno co nie jest zakazane, jest dozwolone. Skoro więc nikt nie zmusza cię, by to oglądać, by posyłać tam dzieci, jeśli nie chcesz, to czemu zabraniasz tym, którzy chcą?

Dla Józefa Skotnickiego i całej czeredy Polskich dziennikarzy, oraz wielu ich kolegów z całej Europy, zabicie żyrafy i nakarmienie nią lwów jest wynaturzeniem. Nie dociera do nich, że stosując zasady demokracji, czyli racji większości, w skali globalnej, sami są wynaturzeniem. Żrą wołowinę, czyli mięsko pięknych, tak szanowanych w Indiach krów, nie stronią od koniny i mięska kucyków, a co gorsza jedzą niekoszernie i masowo napychają się wieprzowiną, czyli mięsem nieczystym – czy ktokolwiek godny szacunku będzie jadł takie rzeczy?

Zabili na oczach dzieci! I ci sami ludzie wieszają wszędzie symbol brutalnego zamordowania człowieka! Co niedzielę gonią dzieciaki, a te, które nie mogą chodzić, bo są za małe, noszą, by oglądały rzeźby i obrazy na których przedstawiono mękę i pozbawianie życia człowieka. Im dosadniej, tym lepiej. Filmy o tym morderstwie też są mile widziane. W ogóle filmy o gwałtach i zabójstwach są do wyboru o każdej porze i na każdym programie w telewizji publicznej i prywatnej. A na żywo to coś gorszego? A może właśnie na żywo da coś do myślenia, gdyż jak dotąd wszystkie dane wskazują, iż na ekranie ma to skutek wręcz przeciwny?

Cała ta sytuacja, cała ta poprawność polityczna w związku z żyrafą, skojarzyła mi się z wypowiedzią bardzo sympatycznego Skandynawa z programu Europa da się lubić. Powiedział, że gdy u nich ktoś na osiedlu pomaluje garaż na inny kolor niż reszta, nikt nie będzie go zmuszał do dostosowania się. Przecież mu wolno. Ale najpierw mu napomkną, tak przy okazji. Gdy nie poskutkuje, ich dzieci napomkną jego dzieciom w szkole. A najwyżej wszyscy przestaną się do niego, a potem i do nich odzywać. W końcu przemaluje. Jak się Wam podoba taka tolerancja? Mnie nie bardzo. Ale jeszcze mniej podoba mi się ta ogólnoeuropejska – zakrzyczeć każdego, który jest w mniejszości (no bo większości strach się przeciwstawić). Najlepiej jeszcze poniżyć, żeby przypadkiem nie doszło do, nie daj Boże, rzeczowej rozmowy i wymiany argumentów.

I te ostatnie elementy – groźby pozbawienia życia. Jak chore musi być społeczeństwo, by grozić człowiekowi pozbawieniem życia za to, że zabił zwierzę, w końcu w sposób humanitarny, w dodatku ani zwierzę święte, ani jakieś szczególnie symboliczne.

Nie chodzi bowiem tu o żyrafę, ani o nic innego, tylko o obrazę poprawności politycznej, odwagę, by zrobić coś, co się może komuś nie podobać, choć jest jak najbardziej dozwolone. Rzucić wyzwanie kołtunskiej większości. Może nie tej liczbowej, bo nikt tego nie liczył, ale tej słyszalnej, temu rykowi tłumu.

To chyba tyle o „tolerancji”. A co do demokracji…


demokracja – system rządów (reżim polityczny, ustrój polityczny) i forma sprawowania władzy, w których źródło władzy stanowi wola większości obywateli… (za wiki)


Z samej definicji średniej arytmetycznej wynika, iż głos większości nigdy się mądrością nie wzniesie ponad przeciętność, a w krajach, z których najmądrzejsi wybywają, wręcz musi być poniżej średniej. I jak tak sobie na tę Europę, a zwłaszcza Polskę, patrzę, to coraz bardziej mam wrażenie, że demokracja na dłuższą metę to bardzo ryzykowny eksperyment. Może dobry dla Stanów i innych bogatych krajów, do których ciągną najaktywniejsi, poszukujący wolności, najmądrzejsi, najlepiej wykształceni, ale nie dla Polski, z której ucieka tyle ludzi i mózgów, że staje się to tematem tabu...



Wasz Andrew

23 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Było we wszystkich możliwych dziennikach :) Pozdrowionka :)

      Usuń
    2. Mało oglądam, bo mam dużo nauki:) Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Dopóki jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a raczej będziemy tacy zawsze żaden ustrój nie będzie przyjazny jednostce.
    Poprawność polityczna to jest najgorsze co się nam mogło przytrafić.
    Dzieci niepełnosprawne, staruszków, nieuleczalnie chorych uśmiercić, a dlaczego nie? Żyrafki mi tez żal - oczywiście - dlatego uważam, że zwierzęta dzikie powinny być tam skąd pochodzą a wszystkie ZOO powinno się zlikwidować.
    A już nasze media to celują w robieniu szumu dla szumu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojechałaś po bandzie :) Sorki, ale pod tym się nie podpiszę.

      No, może poza końcówką, początkiem i drobiazgiem ze środka :)

      Usuń
    2. Chodzi Ci o Zoo?
      Czy o to, że Holendrzy i media więcej płaczą nad żyrafką niż nad tymi, których według nich należy odsyłać w zaświaty, gdyż szkoda na nich wydawać pieniędzy.

      Usuń
    3. strasznie zamotany komentarz, który trudno zrozumieć. jestem za, a nawet przeciw.

      Usuń
    4. Po kolei więc.
      Z pierwszym zdaniem Twojego komentarza się zgadzam,
      Choć uważam, że poprawność polityczna nie jest zjawiskiem dobrym, do jestem przekonany, że są gorsze rzeczy, jakie się nam mogą przydarzyć, od wojny poczynając.
      W Holandii nie ma obowiązku zabijania dzieci niepełnosprawnych, staruszków ani nieuleczalnie chorych, podobnie jak w Polsce nie ma obowiązku wstąpienia w związek małżeńsku wg obrządku katolickiego. Chciałbym jednak mieć wybór, prawo do eutanazji, a nie tylko do samobójstwa, tak jak mam prawo do zawarcia małżeństwa. Nie rozumiem czemu wielu ludzi uważa, że jeśli sami z czegoś rezygnują (przynajmniej oficjalnie, bo z praktyką jest różnie) z czegoś w imię swej wiary, to należy zabronić tego również niewierzącym. I nie mam tu tylko na myśli wierzących w Boga. Ta tendencja jest obecna powszechnie.

      Co do tego, że szkoda wydawać na kogoś pieniędzy, to ująłbym to inaczej - narasta problem dysproporcji. Wydaje się miliony, żeby utrzymać przy życiu dzieci w śpiączce, z których może jedno na sto obudzi się po wielu latach, niekoniecznie zresztą zdatne do normalnego życia, wydajemy kosmiczne sumy na operacje i technologie, które zawsze pozostaną dostępnymi tylko dla nielicznych (uprzywilejowanych) a jednocześnie tysiące ludzi umierają w tym samym czasie i w tym samym kraju, gdyż brak kilku groszy na podstawowe procedury ratujące życie czy zdrowie prawie ze stuprocentową pewnością. Procedury znane już w ubiegłym wieku, nawet w Afryce. Dochodzi do tego, że medycy z Zachodu przyjeżdżają do Polski by oglądać stadia raka, których nie zboaczy się nigdzie w Europie, a nasi się cieszą, że zarabiają na tym pieniądze. Oczywiście choć u nas widać to szczególnie drastycznie, problem występuje i gdzie indziej. W miarę, jak nowe technologie będą coraz droższe, będzie coraz wyraźniejszy. I choć daleki jestem od pełnej akceptacji metody Spartan, to kiedyś coś z tym trzeba będzie zrobić. Tylko co i jak, skoro wszyscy się boją tematu jak ognia. To jednak problem co najmniej na długi felieton, a nie na komentarz, podonie jak zagadka, dlaczego większość ludzi, niezależnie od wyznania, tak kurczowo trzyma się życia, nawet wtedy, gdy jest ono zaprzeczeniem wszystkiego, dla czego warto żyć.
      Tezy, że należy zlikwidować wszystkie ogrody zoologiczne nawet nie skomentuję i ostrzegam, że w przypadku wypisywania podobnych bzdur następnego komentarza mogę nie puścić.

      Usuń
    5. No, co ty? Teza jak teza, może są dobre argumenty na jej poparcie?

      Usuń
    6. Jednym słowem przegięłam.
      Postaram się jeżeli co mądrzej pisać.
      Jesteśmy w/g rządzących tak bezpiecznym krajem jak nigdy/słowa Pana Prezydenta nie tak dawno wypowiedziane/ więc nie powinna się nam absolutnie przytrafić wojna więc dla mnie poprawność polityczna jest najgorsza, bo wszystko można pod nią podciągnąć i ułożyć nam życie tak jak chcą tego inni a my nie będziemy mieli nic do powiedzenia. W wielu sprawach już nie mamy.
      Fakt dopiero później się zorientowałam, że to przecież nie o Holandię chodziło tylko o Danię. Nie wiem czemu co złe to mi się z Holandią kojarzy.

      O Zoo już nie wspomnę.

      Usuń
    7. @Moje zaczytanie - Spoko :)

      @Iza - Różnorodność ogrodów zoologicznych jest tak wielka, zwłaszcza pod względem mniej widocznych funkcji, jakie spełniają, iż żaden argument prawdopodobnie nie będzie dotyczył ich wszystkich.

      Usuń
    8. No ale tego argumentu można użyć w dyskusjach o większości możliwych tematów, co nie oznacza jednak, że nie powinniśmy dyskutować wcale. To, że argument nie ma zastosowania zawsze i wszędzie nie stanowi o jego bezsensowności.
      A o ogrodach zoologicznych i ich różnych funkcjach wiem bardzo mało, fakt.

      Usuń
    9. Dla mnie za ogrodami przemawia choćby to, że "naturalnego" środowiska już praktycznie nie ma, więc potrzebne są wszelkie środki, które pomagają zachować różnorodność gatunkową. Ciekawostka - USA ma nawet "zoo" dla roślin - bunkry w których trzymają nasiona wszelkich odmian zbóż, również tych najdawniejszych, już nie wysiewanych.

      Usuń
    10. Inną ciekawostką jest, że w Polsce też takie miejsca są, chociaż nie w tak egzotycznych miejscach jak bunkry, bo w chłodniach. Takie nasiona zresztą co kilka lat trzeba wysiać i wyprodukować nowe nasiona, bo stare tracą tzw. siłę kiełkowania.

      Usuń
    11. Mam wrażenie, że te polskie mają znaczenie raczej doraźne. Raczej nie są, tak jak ta amerykańska, zabezpieczeniem na wypadek katastrofalnych zmian klimatycznych i nie przechowuje się w nich wszystkich nasion wszelkich odmian wszystkich zbóż, jakie tylko udało się zachować, nawet tych nie używanych już od wieków. Może się mylę, sprawy polskich magazynów nasion nie znam, ale znam realia, i takie mam wrażenie :)

      Usuń
    12. Zapytam bo znam osobę, która prowadzi taki bank nasion. Pieniądze na prowadzenie tej działalności pochodzą z Ministerstwa Rolnictwa ale nie wiem, czy to taka krajowa inicjatywa czy też wymóg UE. Unia (przynajmniej w sferze deklaracji) ma lekkiego hopla na temat zachowywania bioróżnorodności - trochę chyba chcą odwrócić spustoszenie, które sami spowodowali monokulturami rolniczymi.
      Amerykańskie bunkry brzmią jednak dużo ciekawiej :-)

      Usuń
    13. Napisz czego się dowiesz. To też interesujący temat. Tym bardziej, że sprawa bioróżnorodności jest ważniejsza niż się na pozór może wydawać.

      Usuń
    14. Dzięki. Nigdy nie wiadomo kiedy i komu może być coś potrzebne.

      Usuń
  3. Ha, jak zawsze celnie Andrew! Przy czym zaskoczę Cię - jakiś czas temu udało mi się doczytać w miarę rzeczowy artykuł na ten temat, przedstawiono w nim argumenty, które przemawiały za zabiciem zwierzęcia oraz te przeciwko uśmierceniu. Autor był trochę bardziej za pozostawieniem żyrafy przy życiu, ale swoje zdanie potrafił przynajmniej ubrać w słowa, które nie były zwykłą histerią i skowytem szaleńca. Niestety nie pamiętam źródła ani twórcy tego artykułu.

    A co do tematu zabijania zwierząt to rzeczywiście obecna sytuacja, nie tylko w Polsce, jest dosyć zabawna, by nie powiedzieć pełna hipokryzji. Są zwierzęta, które są przyjaciółmi człowieka, na których podniesienie ręki to kalanie największych świętości - obok nich egzystują zwierzątka, które z uśmiechem na twarzach trafiają do zakładów, w których są w magiczny sposób przemieniane w mięso, jakie ląduje na naszych stołach. Oczywiście słowem nie wspomina się, w jaki sposób dokonuje się ta mistyczna przemiana żywej istoty w zafoliowany kawałek wędliny, czy kiełbasy.

    Ja miałem to szczęście, że często odwiedzałem babcię, która mieszkała na wsi. Widok kurzego łba, który, tuż po oddzieleniu od korpusu przez siekierę, zostaje chyżo porwany przez psiaka nie jest mi obcy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo tematów naraz poruszyłeś, postaram się nie zgubić w odpowiedziach.
    Po pierwsze primo, nie jest aż tak źle z demokracją, bo zauważyłam całkiem głośne reakcje pod hasłem "takie głupie ludzie nad żyrafą płaczą, a tu dzieci nienarodzone zabijane są" - niezależnie od tego, że obie sytuacje mogą być zupełnie ze sobą niepowiązane.
    Reakcja lamentująca rzeczywiście jest przegięta i nie wiem, czy bardziej chodziło o zabicie żyrafy czy też o to, że zrobiono to na oczach dzieci. Ni wiem też czy zwiedzający wiedzieli, co zobaczą i chcieli być świadkami tej sceny. Ja bym nie chciała i tyle. Widziałam jak moja babcia kurze ucinała łeb, trudno, takie życie ale sama pójść oglądać dekapitacje kury nie poszłabym.
    W kwestii oglądania przemocy w telewizji i internecie a bycie jej świadkiem w życiu - uważam to za wielkie szczęście, że mnie i moim dzieciom jak dotąd oszczędzone jest oglądanie śmierci na żywo - myślę o śmierci ludzkiej. Wystarczająco się naczytałam o wojnach.
    Niemniej jednak wypieranie śmierci ze świadomości jest po prostu krótkowzroczne i skazane na porażkę. Trochę jakby ludzie nie wiedzieli, jak sobie poradzić - wiara coraz słabiej daje pociechę a bez niej nie wiadomo jak się ze śmiercią pogodzić.
    Tym wpisem dałeś mi mocno do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do końcówki Twojej wypowiedzi, to myślę, ze właśnie świadomość, iż żadne rozgrzeszenie nie pomoże, że nic nie zmieni tego, co w życiu skopiemy, gdyż nie będzie żadnego „po”, może zmusić nas do tego, by żyć jak najlepiej. Wszystko zależy od człowieka. Jak będzie chciał czynić zło, to będzie je czynił niezależnie od światopoglądu. Pytanie tylko co zrobić, żeby chciał być dobry. I to jest naprawdę fascynujący temat.

      Usuń
    2. Zgadzam się, że brak perspektywy wiecznej powinien zmienić podejście do życia doczesnego, ale zmiana może pójść w kierunku 'hulaj dusza, piekła nie ma" albo "życie mam tylko jedno, przeżyję je jak najlepiej". Chyba dużo zależy od refleksyjności ludzi - szłam wczoraj ulicą w dość podłej dzielnicy mojego miasta i patrzyłam na te wszystkie śmieci, porysowane mury, śmierdzące bramy i psie kupy - najwyraźniej zrobili to ludzie, którym nie zależało, nie chciało się przenieść pustej butelki z 50-100 metrów, sprzątnąć po psie itd.
      O śmierci powyżej pisałam w innym kontekście - pogodzenia się z nieodwołanym odejściem najbliższych. To jest coś trudnego bez transcendentalnej perspektywy.

      Usuń
    3. Zgadza się, większość potrzebuje jakiejś transcendentalnej nadziei. Niestety, podobnie jak w przypadku racjonalistów, pozostaje co się z tymi przekonaniami zrobi. Statystyki pokazują, że w sumie nie ma to znaczenia np. na przestępczość. Mam na myśli deklarowany światopogląd, a nie autentyczne, głębokie przekonanie.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)