wtorek, 12 czerwca 2007

TOLERANCJA I SENYSZYN



czyli o wartościach katolickich

    Posłanka SLD Joanna Senyszyn dostała niedawno paczkę. W środku był sznur i krótki list: "Szkoda, że Cię matka nie wyskrobała, to się powieś". Mąż posłanki chce zawiadomić prokuraturę - informuje portal gazeta.pl.
    - Joasia bez przerwy otrzymuje pogróżki, obraźliwe listy i wulgarne SMS-y. Przychodzą kilka razy w tygodniu. (...) - mówi mąż posłanki Bolesław Senyszyn, prawnik. (...)
Źródło: onet.pl Wiadomości 19.05.2007

    O człowieku mówią nie jego słowa, lecz czyny. O prawdziwej wartości ideologii świadczą nie tyrady jej agitatorów, ale czyny jej zwolenników. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by się domyślić, że próbujące zastraszyć posłankę SLD oszołomy są natchnione teoriami spod znaku krzyża, a nie sierpa i młota. To niestety nie świadczy dobrze o prawdziwych wartościach niesionych przez propagandę katolicką. Tezy o tolerancji i miłości katolików można między bajki włożyć. Są oni bowiem dobrzy, ale dla takich jak oni i myślących tak jak oni. Przekonał się o tym każdy, kto kiedykolwiek napisał coś przeciwko negatywnym cechom katolicyzmu.
    Jak tolerancyjni są katolicy wobec innych świadczą choćby pogardliwe epitety, jakimi obdarzają Świadków Jehowy. Powszechne w Polsce określenie „kocia wiara” według przeciętnego katolika wcale nie jest obraźliwe, choć dotyczy wyznania, które wielbi tego samego Boga i ma na pewno wyższe standardy moralne niż papiści. Ciekawe dlaczego katolicy tak się oburzyli, gdy Urban ich obrzędy nazwał gusłami? Wszak większość ludzi na ziemi nie wierzy w Boga chrześcijan, więc i ich obrzędy są dla nich tylko takim samym folklorem, jak dla przeciętnego katolika praktyki religijne wyznawców islamu.
    Mam wrażenie, że od czasów Kmicica niewiele się w Polsce zmieniło. Wtedy była „psia wiara”, „poganie” i „bezbożnicy” a teraz są „komuchy”, „koty”, „islamiści” i inne szufladki tworzone po to, by przypadkiem nie podzielić ludzi na dobrych i złych, na mądrych i głupich, według ich własnej, indywidualnej wartości. By nie zauważyć, że każdy jest inny i właśnie ta różnorodność jest najpiękniejszą i największą wartością, którą demokracja ma chronić. Tego właśnie przywódcy katoliccy w rodzaju Ojca Rydzyka obawiają się najbardziej, bo okazałoby się, że podział na dobrych i złych tak naprawdę nie pokrywa się, i nigdy się nie pokrywał, z podziałami wyznaniowymi, czy raczej szerzej – ze światopoglądowymi.
    Jak to się stało, że od pogróżek wobec Senyszyn przeszliśmy do takich rozważań? Ano dlatego, że coraz więcej jest dowodów na zastraszanie w Polsce ludzi, którzy mają poglądy odmienne od większości. Jeszcze fizycznie nie likwiduje się myślących inaczej. Jeszcze nie. Ale to, co spotyka panią Senyszyn jest wyraźnym sygnałem, że są ludzie, którzy tylko o tym marzą. Za komuny siedzieli cicho, bo za takie coś od razu ponieśliby zasłużoną karę. Teraz pozwalają sobie śmiało na groźby, które czynią z nich zwykłych przestępców. Niech no tylko poczują więcej bezkarności, a każdy kto skrytykuje Kościół Katolicki dostanie za swoje.
    Jeśli ktoś się nie zgadza, nich spróbuje napisać coś krytycznego, niekoniecznie nawet obraźliwego, pod adresem Kościoła. Jeśli tylko będzie miał wystarczająco dużo czytelników, zaraz będą wyzwiska, a potem nawet i groźby. To taka lekcja tolerancji, którą każdy może sobie darmo zafundować.
    Bardziej leniwym polecam lekturę blogów katolickich, sławiących Boga, gdzie twierdzi się, że tylko Chrystus jest całym światem. Praktycznie nie spotyka się tam obraźliwych komentarzy ze strony racjonalistów, ateistów, wyznawców islamu czy innych, którzy mają na to odmienny pogląd. Potem wystarczy porównać to do sytuacji Pani Senyszyn, której całą winą jest odwaga w głoszeniu własnych poglądów. Nie nawołuje ona do zamykania kościołów, nie mówi, że wiara katolicka jest zła, twierdzi tylko, że są ludzie, którzy myślą inaczej niż Jan Paweł II. To wystarcza, by w imię nauk Chrystusa grozić jej, poniżać ją i odsądzać od czci i rozumu.
    Tak nawiasem mówiąc, to w kwestii, która pani Senyszyn narobiła najwięcej wrogów, czyli aborcji, ma ona zwolennika choćby w osobie św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu. Obaj twierdzili, że płód staje się człowiekiem dopiero w pewnym okresie swego rozwoju. Stając na stanowisku prezentowanym przez te dwa niekwestionowane autorytety katolickie należy tezy LPR, Jana Pawła II i Ojca Rydzyka, uznające zarodek ludzki za człowieka od chwili poczęcia, ocenić jako wyssane z palca. To oczywiście nie przeszkadza w niczym posyłać sznura osobom, które mają inny światopogląd.

JP II DOBRY NA WSZYSTKO


 I znowu mamy zamieszanie w folwarku J.O. Giertycha. Gombrowicz i Goethe zostali skreśleni z listy lektur. Oczywiście, wobec dość negatywnej reakcji na to pociągnięcie, J.O. Giertych wycofuje się chyłkiem, tłumacząc, że woli Sienkiewicza niż Gombrowicza, a wszystkich nie da się pomieścić w spisie lektur, kogoś trzeba skreślić, by kogoś dołożyć. To jednak zwykła zasłona dymna, bowiem prawdę podaje nam jak na tacy wcześniejsza wypowiedź rzeczniczki prasowej MEN, Anety Woźniak:
    - Nie chodzi o wprowadzanie ideologii do szkół. Stanowczo to dementuję - powiedziała rzeczniczka. Jak można przeczytać w uzasadnieniu na stronie internetowej MEN, w kanonie znalazły się utwory "o wielkim ładunku patriotyzmu, nacechowane głębokim humanizmem i wartościami chrześcijańskimi". Dlatego w projekcie rozporządzenia znalazły się: książka papieża Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość", utwory Jana Dobraczyńskiego i ks. Jana Twardowskiego. (...)
    Źródło: Wiadomości onet.pl za PAP, ph /31.05.2007
    Widzimy więc, że nie chodzi o żadnego Sienkiewicza, tylko o JPII i jego ideologicznych kompanów.
    Katoprawica wyraźnie zmierza w kierunku państwa wyznaniowego polityką małych kroczków. Jak społeczeństwo się „burzy”, to wypierają się w żywe oczy i palą głupa jak sztubak przyłapany przez profesora. Wycofują się  o krok, a za chwilę znów robią swoje.
    Mało krzyży wiszących w każdej szkole i w każdej klasie, mało pomników Jana Pawła II i ulic Jana Pawła II. Trzeba jeszcze wprowadzić jego „dzieła” do kanonu lektur szkolnych.
    Cechą naszego narodu, a zwłaszcza najgłupszych jego przedstawicieli, jest tendencja, by być świętszym od papieża. Przypominam sobie zdjęcie widziane w internecie po ostatniej pielgrzymce JPII. Przedstawiało zdjęcie z wielkiego MPiK-u. Na półce z napisem FILOZOFIA były dzieła tylko jednego autora. Oczywiście JPII!!! Pojechałem, sprawdziłem, widziałem. Tak było! Szkoda tylko, że zagubiłem to zdjęcie...
    Kiedy czytamy o hitleryźmie, wielu dziwi się, jak porządni Niemcy mogli popierać nazizm i ślepo wierzyć Hitlerowi. To samo możemy obserwować w Polsce. Ślepe uwielbienie dla jednego człowieka i jednej idei. Nie jest ważne jaka to jest idea i jaki człowiek, w którego wierzymy. Ślepe przywiązanie do doktryny (wiary) i ślepa wiara w innego człowieka, to najgorsze wynalazki ludzkości. Czym to się może skończyć wiemy z historii. Hitler, Stalin, Rewolucja Francuska, Hiszpania Torquemady, Jugosławia, Ruanda i Burundia. Za każdym razem, gdy próbowano na siłę zaprowadzić na ziemi porządki w teorii zalecane przez wymyśloną uprzednio ideologię, kończyło się to katastrofą, morzem łez, krwi i śmierci. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzącymi, ateistami czy wyznawcami jeszcze innego światopoglądu, nie pozwólmy, by na naszych oczach robiono z Polski państwo wyznaniowe.
    W praktyce sprawdzają się tylko społeczeństwa powstałe w drodze ewolucji, do których potem dorobiono ideologię zatwierdzającą stan faktyczny. Odwrotna droga zawsze prowadzi do nieszczęść.
    Pamiętajmy, że katolicyzm, podobnie jak wiele innych wyznań, pięknie się prezentuje, póki nie zwycięży. Tak samo było zresztą z komuną. Podobała się najbardziej na Zachodzie. Tym, którzy musieli w niej żyć odpowiadała zdecydowanie mniej. Tak jest zawsze.

ZACHŁANNY WATYKAN


Władze Stolicy Apostolskiej chcą przekształcić część swoich kamienic w hotele, kosztem ich obecnych mieszkańców
    Przez wieki Watykan stosował wobec mieszkańców Rzymu taryfę ulgową, oferując w wielu swoich nieruchomościach w centrum miasta tanie mieszkania do wynajęcia. Ale ostatnio Stolica Apostolska zażądała płacenia wyższych czynszów, grożąc eksmisją.
    Stowarzyszenie lokatorów, które zawiązało się w obliczu tak niechrześcijańskiego traktowania, twierdzi, że Watykan chce przekształcić zajmowanie przez nich lokale w hotele lub powierzchnie handlowe.
    65-letni przewodnik Franco Lattughi mówi, że podniesiono mu czynsz z równowartości 480 do 1400 funtów miesięcznie. – Kiedy dostałem to mieszkanie, przeszło właśnie na własność Kościoła i było w bardzo złym stanie. Wydałem wszystkie oszczędności – 200 milionów lirów (70 tys. funtów) – na jego remont. Zakładałem, że będę tu mógł mieszkać przez resztę życia za stały czynsz. Tak zapewniał Kościół.
    Wielu mieszkańców, których zmuszono w ten sposób do opuszczenia lokali, nie ma dokąd pójść. 50-letnia Zita Di Lucantonio przez całe życie zajmowała lokal na Piazza Farnese. Budynkiem zarządza zakon męski Santa Maria della Quercia dei Macellai, który próbuje wyeksmitować ją i jej rodzinę.    
    - Jesteśmy ostatnimi ludźmi mieszkającymi jeszcze w tym budynku. Pozostali ustąpili, ale ja mam córkę i starą, niepełnosprawną matkę – mówi lokatorka. – Nie jesteśmy bogaci, żyjemy z emerytury mojej mamy, ale zawsze płaciliśmy czynsz.
    Nakazy eksmisji wysłano także do pięciu innych dużych domów w centrum Rzymu. Starsi mieszkańcy palazzo przy Via Giulia, wszyscy powyżej siedemdziesiątki, zostali wyrzuceni, kiedy w budynku urządzono pięciogwiazdkowy hotel St George. Pokoje kosztują w nim 400 euro za noc. Wielu lokatorów mieszkało tu od zakończenia II wojny światowej.
    Watykan posiada jedną czwartą budynków w centrum Rzymu, a w zeszłym roku na Kościół katolicki przepisano w testamentach kolejnych 8000 nieruchomości. Wartość wszystkich posiadłości Watykanu szacuje się na około cztery miliardy funtów, ale jego rzymskie nieruchomości warte są oficjalnie tylko kilka milionów.
    Ceny nieruchomości w centrum stolicy Włoch wzrosły w ciągu ostatnich pięciu lat dwukrotnie, ale posiadłościom watykańskim nie zmieniano wyceny od 1929 roku. W oficjalnych księgach rachunkowych Stolicy Apostolskiej bazylika św. Piotra warta jest tylko... 65 pensów, ponieważ nie sposób jej sprzedać. Nie dziwi więc pokusa przekształcenia niektórych nieruchomości kościelnych w hotele.
    Budynki watykańskie są wyłączone z podatku miejskiego, nawet jeśli leżą poza granicami kościelnego państwa. W dodatku firmy prowadzone przez organizacje religijne dostają 50-procentową zniżkę na podatek od osób prawnych.
    W całych Włoszech jest 3300 hoteli prowadzonych przez organizacje religijne. Dysponują 200 tysiącami łóżek. Ich roczny obrót wynosi trzy miliardy funtów. W Rzymie barokowy budynek, zaprojektowany przez Francesco Borrominiego i należący do żeńskiego zakonu Najświętszej Maryi Panny od Siedmiu Boleści z Zatybrza, przerabiany jest na 62-pokojowy hotel.
    Kardynał Attilio Nicora, kierujący wydziałem nadzorującym nieruchomości i akcje Watykanu, od chwili objęcia urzędu w 2002 roku całkowicie przeobraził finanse świętej stolicy. W roku 2004/5 osiągnął zysk w wysokości 33 milionów funtów ze sprzedaży różnych budynków. Suma ta wystarczyła z nawiązką na pokrycie ogromnych strat poniesionych przez Radio Watykan i oficjalny dziennik "Osservatore Romano".
    Źródło: Wiadomości onet.pl 31.05.2007 za The Daily Telegraph Malcolm Moore 30.05.2007

    Opisane postępowanie bardziej przystoi pazernemu, bezdusznemu koncernowi ze świata mamony, kapitalizmu i imperializmu, niż organizacji, która uważa się za przewodnika dusz, drogowskaz moralności i wyrocznię w sprawach Boga.
    Każdy, kto nie jest ślepy wie, że Kościół nie ma nic wspólnego z Bogiem. Kler jest klasą społeczną żyjącą na koszt społeczeństwa, i to w dodatku żyjącą w dostatku i w grzechu, wbrew głoszonym ideom czystości i przedkładania dóbr wiecznych nad doczesne. Celibat wymyślono w celu ochrony majątków kościelnych przed podziałami spadkowymi a nie dla miłowania Boga. Nie ma już komuny, która zaczęłaby krzyczeć, że Kościół jest bezduszny, bezwzględny i pazerny, więc czarni zaczynają pokazywać co potrafią. W przeszłości papieże robili z Watykanu burdel i miejsce kaźni ich konkurentów do władzy. Za komuny się trochę hamowali, ale chyba znów wszystko wróci do normy. To dopiero pierwsze jaskółki nowego image katolicyzmu :-)
    A propos - były agent nie może być dyrektorem szkoły, a  były członek Hitlerjugend może być Głową Kościoła? Bardzo dziwne ;-)

ZAGADKI RZĄDOWEJ MATEMATYKI


Dziś w radio, czy też w telewizji, nie pamiętam już nawet, bo nie ma to znaczenia, nadawano kolejną audycję na temat zapaści w naszej służbie zdrowia. Omawiano nowe projekty naprawy, które są jedną wielką bzdurą. Dlaczego tak uważam? Bo nie można stworzyć zdrowej służby zdrowia bez zdrowego systemu ubezpieczeń społecznych, gdyż są one ze sobą nierozerwalnie powiązane. To z kolei nie możne powstać bez stworzenia wydolnego systemu emerytalnego, a ten nie może istnieć bez udanego budżetu. Jak wygląda zaś nasz budżet, to każdy wie. Nie ma na nic. Brak kasy na drogi, wojsko, policję, naukę i szkolnictwo, czyli na wszystko to, czego utrzymanie jest obowiązkiem państwa. Nie słyszałem tylko, by brak było pieniążków na utrzymanie polityków i administracji, że o armii urzędników ZUS-u i służb specjalnych nie wspomnę.
    Wspomniana audycja nie wzbudziła mojej uwagi, ale końcówka sprawiła, że coś zaiskrzyło w mej mózgownicy. Padło stwierdzenie, że w Niemczech czy Czechach przeznacza się na ochronę zdrowia dużo większy procent budżetu niż u nas.
    No właśnie! Bogatsze kraje wydają większą część budżetu na armię, szkolnictwo, służbę zdrowia, budowę dróg i tak dalej. Problem w tym, że każde państwo, biedne czy bogate, ma do rozdysponowania tyle samo, czyli 100% budżetu. Skoro na te biedne działy wydajemy mniej, to gdzie wydajemy więcej niż takie Niemcy? Jakoś nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek to usłyszał. Mamy mniejszy tort niż Niemcy, ale dzielimy go inaczej. Służba zdrowia dostaje mniejszy kawałek naszego tortu niż niemiecka ze swojego. To samo z edukacją i tak dalej. Z tego widać, że któryś kawałek będzie większy, niż jego odpowiednik u Niemców. Kto ma ten kawałek?
    Próby naprawy sytuacji służby zdrowia w ten sposób, by jeszcze mniej pieniędzy zabierała z budżetu, w sytuacji, gdy nakłady na nią są i tak procentowo mniejsze niż w innych krajach, wydaje się lekko mówiąc oszustwem. Logicznie rzecz biorąc należałoby zreformować tą dziedzinę, na którą procentowo więcej przeznaczamy niż inne kraje, aby uzyskane oszczędności przeznaczyć na wsparcie nie dofinansowanych działów, jak choćby edukacji czy służby zdrowia. Tylko jak się do tego zabrać, skoro nikt nie chce powiedzieć, który to dział naszego państwa ma się lepiej niż jego odpowiednik w sąsiednich krajach