czwartek, 19 lipca 2007

ROZMNAŻANIE LUMPÓW


Rządcieszy się, że dzięki becikowemu udało mu się podnieść wskaźnik urodzin wnaszym kraju. Nie wnikam, czy nie jest to przypadkiem odzwierciedleniemkoniunktury gospodarczej i kilku innych czynników. Załóżmy, że jest tak naprawdę.Czy jest się z czego cieszyć?

Becikowe,czyli jednorazowy zasiłek mniejszy niż jedna dobra pensja, jest na pewnoprzyjemnym prezentem dla młodych rodziców. Nie stanowi on jednak ani jednegoprocenta kosztów biologicznego utrzymania dziecka, że o dobrym wykształceniunie wspomnę. Każdy handlowiec wie, że taka obniżka cen, czylijednoprocentowa,  klientów mu nieprzyciągnie. Jeden procent rabatu nic nie daje, nie przemawia do wyobraźni. Ktowięc może się skusić na becikowe, mimo zerowej atrakcyjności takiej promocji?Odpowiedź zawiera się w sposobie zapisu.

Becikoweto nie 1% a 1000 zł. W sposobie zapisu odzwierciedla się wyjaśnienie. Becikowema zachęcić do posiadania dzieci ludzi, którzy nie umieją przeliczyć 1000 zł naprocenty. Jest atrakcyjnym zastrzykiem gotówki dla ludzi, którzy nie sięgająmyślą poza dzień dzisiejszy, a suma 1000 zł jest dla nich zawrotna, głównie zpowodu przeliczenia na tanie wina, jednym słowem dla lumpów. W środowiskachosób wykształconych takich ludzi, nie liczących i nie planujących,  generalnie się nie spotyka. Nie spotka sięich tym bardziej wśród ludzi biznesu. Nagminnie zaś ich widzimy pod sklepamimonopolowymi, w oszczanych bramach i w zarzyganych krzakach.

Oczywiste,że nawet najbogatsi biorą becikowe, gdy chcą mieć dziecko. Podobnie, gdy kupująsamochód za 100 czy 200 tys. złotych, też biorą gratisy, które są przewidzianew promocji. Na pewno jednak nie wybierają jednego auta spomiędzy wielu dlatego,że mikrofala w zestawie jest o 1000 zł droższa niż u konkurencji. O decyzjimoże zadecydować obniżka kilku-kilkunastoprocentowa, ale nie 1%. Nawiasemmówiąc, oni często negocjują ze sprzedawcą jaki bonus dostaną, co jestnajlepszym dowodem, że auto kupują dlatego, że chcą, a nie z powodu promocji.Chcą kupić, a jeszcze próbują jak najwięcej utargować dla siebie.

Czyjest więc z czego się cieszyć? Czy z dzieci urodzonych dzięki becikowemuwyrosną tytany umysłu albo rekiny biznesu? A może zgodnie z tym, coobserwujemy, czyli że z dziecka lumpa lump wyrasta, jest to po prostu sposób nawyprodukowanie następnych rzesz bezrobotnych i bezrozumnych?

Nasuwasię więc następne pytanie. Skoro becikowe powoduje wzrost przyrostu naturalnegow marginesie społecznym, bez szans na wykształcenie (darmowa edukacja w Polsceto już czysta fikcja), a więc bez szans na pracę, skoro w związku z powyższymspowoduje to tylko jeszcze większe problemy dla państwa, choćby z powoduzasiłków, to dlaczego ktoś miałby się z tego cieszyć?

Jeśliktoś nie jest zainteresowany prawdziwie silną i bogatą ojczyzną, jeśli jegodziałania są skierowane tylko i wyłącznie na posiadanie jak największej liczbywyborców, wiernych, niewolników (obojętnie jak to nazwać), to nie przeszkadzamu brak jakości, liczy się tylko ilość. Tu tkwi przyczyna uchwalenia becikowegoi radość z jego działania.

Jamam jednak nadzieję, że tak naprawdę becikowe niczego nie zmieniło, że wbrewtemu, co mówi rząd, nikogo nie zachęciło do posiadania dzieci i że obecnywzrost liczby urodzeń to po prostu efekt poprawy koniunktury gospodarczej iotwarcia granic. Wielu zarabia, a nawet żyje na zachodzie, ale rodzi tutaj, botaniej. Miejmy nadzieję...