poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Próba Amber Gold



Od kilku dni różne aspekty afery Amber Gold są jednym z głównych tematów w mediach masowego przekazu. Podobne rzeczy, od czasu do czasu, zdarzają się pewnie wszędzie. Trzeba jednak przyznać, że choć nasza rozmiarami nie umywa się nawet do amerykańskiej afery Bernarda Madoffa, to bardzo ciekawe będzie końcowe porównanie tych dwóch tak podobnych oszustw finansowych. Już teraz wstępna konfrontacja pokazuje, iż o ile amerykański system był wadliwy, skoro w porę nie wykrył działalności Madoffa, to nasz jest o niebo gorszy. Porównanie obnaża tragiczny stan polskiego państwa. Madoff bowiem nie posiadał na koncie pęczka wyroków za podobne czyny, co by mu uniemożliwiło jakąkolwiek działalność finansową. Marcin Plichta, jego odpowiednik, miał spaprane konto, co w każdym normalnym kraju zamknęłoby mu drogę do działalności w branży. Osiem wyroków za działalność w sektorze finansowym (za Wprost 24 - 10 Sie 2012). W dodatku wszystkie kolejne wyroki, choć za przestępstwa podobne, Marcin Plichta otrzymywał co najwyżej w zawieszeniu. To również jest chyba ewenementem na skalę światową. W takich Stanach Plichta już dawno zgniłby w więzieniu. Madoff nie miał też za pomocnika syna premiera. Dziwny kraj, dziwne obyczaje.


Ja jednak nie o tym, nie o samej aferze, jej bohaterach i ofiarach, choć ciekaw jestem wyroku, który być może otrzyma Plichta. Madoff dostał 150 lat odsiadki. Ciekawe, jak wypadnie riposta polskiego wymiaru sprawiedliwości w stosunku do naszego finansisty. Jak jednak znowu nie o tym. Ja o zwykłej przyzwoitości.

Do napisania niniejszego tekstu sprowokowała mnie wypowiedź przedstawiciela klasztoru dominikanów, którą oglądałem w telewizji, a którą można skrócić do stwierdzenia, iż nie zamierzają oddać nikomu ani grosza z pieniędzy (chyba milion złotych), które podarował im Plichta. Oburzyło mnie to tym bardziej, że wcześniej dyrektor gdańskiego ogrodu zoologicznego i Andrzej Wajda, którzy otrzymali podobne darowizny od najbardziej znanego w ostatnim tygodniu polskiego biznesmena, obiecali zwrot pieniędzy. Nie bardzo i nie do końca w to wierzę, no bo niby skąd zoo miałoby znaleźć na to środki? Pewnie w grę wchodzi tylko niewykorzystana część darowizny. W przypadku Wajdy, który od Plichty dostał wparcie na film o Wałęsie, pewnie też chodzi bardziej o PR, niż o co innego. Niemniej jednak... A Kościół? Czy to on przypadkiem nie powinien świecić przykładem moralnym? Kuriozalnym już elementem wypowiedzi przedstawiciela dominikanów było to, że będą się modlić za Plichtę i za pokrzywdzonych. W tej właśnie kolejności!

Kiedy chodziłem na lekcje religii, które jeszcze nie odbywały się w publicznych szkołach, po spowiedzi istniało coś takiego jak pokuta i zadośćuczynienie, oraz naprawa szkody, o ile to możliwe. Teraz mój niesmak budzi widok wiernych goniących prosto od konfesjonału do komunii. Tym bardziej, iż niejeden z nich żyje bez ślubu, czy w inny podobnie nienaprawialny sposób łamie przykazania, a wie o tym ten, który im opłatek podaje, nie tylko z racji spowiedzi, ale choćby tego, że co roku chodzi po kolędzie i zapisuje kto, gdzie i z kim oraz za ile. Gdzie jest coś takiego jak zwykła przyzwoitość? Jeśli już dominikanie te pieniążki od Plichty wzięli, to czemu, nie jako wybrańcy w służbie boskiej, od których powinno wymagać się jeszcze surowszego przestrzegania norm moralnych, ale jako po prostu porządni ludzie, nie obiecali ich zwrotu? Skoro poczucie zwykłej, ludzkiej przyzwoitości zanika nawet wśród kleru, to dokąd zmierza to społeczeństwo?

A może rację ma pewien znajomy biznesmen, który powiedział mi, iż wielu czyni darowizny na rzecz Kościoła, ale bierze pokwitowania na sumy znacznie wyższe? Obie strony są zadowolone. Jedna dostaje pieniążki, których inaczej nigdy by nie zobaczyła, a drudzy mają kwit na dziesięć razy więcej niż darowali.

Jak jest w tym wypadku, nie wiem. Nie ma to zresztą znaczenia. Jeśli Kościół publicznie odmawia zwrotu pieniędzy, o których wie, iż pochodzą z przestępstwa i z krzywdy ludzkiej, to dla mnie traci moralne prawo do pouczania innych.

Chcę tutaj dodać, iż do napisania tego felietoniku ostatecznie zdopingowała przekonała mnie osoba bardzo wierząca, która jednak jest ostatnio coraz bardziej sfrustrowania rozbieżnościami pomiędzy tym, co Kościół głosi, a tym, jak sam się prowadzi.


Wasz Andrew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)