wtorek, 17 lipca 2012

Aż gniew twój przeminie

czyli nazwisko zobowiązuje


Aż gniew twój przeminie
(oryg. Till dess din vrede upphör)
Asa Larsson
tłumaczenie: Beata Walczak-Larsson
Wydawnictwo Literackie 2012

Po powieść Aż gniew twój przeminie sięgnąłem bez wielkich nadziei, ale i bez złych przeczuć. Miałem nadzieję na coś solidnego spod znaku szwedzkiej szkoły kryminału społecznego, lecz z drugiej strony, ze względu na nazwisko autorki identyczne z nazwiskiem wirtuoza tego gatunku, Stiega Larssona, dopuszczałem możliwość przewrotnego zawodu.

Ze skutej lodem rzeki wyłowiono ciało osiemnastoletniej Wilmy Persson. Dziewczyna i jej chłopak zaginęli kilka miesięcy wcześniej. Wyszli z domu ze sprzętem do nurkowania i zniknęli bez śladu. Policjanci są przekonani, że utonęli w wyniku wypadku.
Tymczasem prokuratorce z pobliskiej Kiruny, Rebece Martinsson, śni się Wilma. Mówi jej, że została zamordowana. Gdy oględziny ciała dziewczyny potwierdzają taką możliwość, komisarz Anna Maria Mella w porozumieniu z prokuratorką rozpoczyna śledztwo.
W miarę postępu dochodzenia mieszkańcy wsi wpadają w popłoch. Komuś zależy, żeby policja odstąpiła od sprawy. W niewyjaśnionych okolicznościach umiera świadek, który może coś wiedzieć o zaginionych...
W tajemniczy sposób w śledztwie pomaga Wilma. Rebeka jest coraz bliżej mordercy i znowu musi się mieć na baczności...

Tyle notka wydawcy zamieszczona na okładce. Wyjątkowo w sam raz; ani za mało, ani za dużo. Dowiadujemy się tylko tego, czego dowie się czytelnik z pierwszych stron powieści. Inna sprawa, że już nieco dalej dowiemy się dużo więcej. Dowiemy się prawie wszystkiego. Prawie to słowo kluczowe.

Asa Larsson, podobnie jak już wspomniany jej najbardziej znany kolega po nazwisku i piórze, stworzyła swój własny styl, niepodobny do żadnego wcześniejszego. Od razu na początku ujawnia czytelnikowi tak wiele, a zataja tyle, co nic. Robi to jednak z niezrównanym wyczuciem i te brakujące okruchy informacji są wystarczające, by do samego końca trzymać czytelnika w niepewności. Mocnym atutem pisarki jest jej warsztat literacki – słownictwo, opisy oraz dialogi zmienne i idealnie dobrane do tempa akcji, środowiska i bohaterów. Rzecz czyta się z prawdziwą przyjemnością. Lektura powoduje ze strony czytelnika intensywne zaangażowanie, ale bez pośpiechu na amerykańską modłę, co pozwala naprawdę delektować się tą kryminalną perełką.

Nie jestem miłośnikiem horrorów. Tym bardziej nie lubię, gdy w kryminale, gatunku bardziej racjonalnego, pojawiają się nadprzyrodzone siły, duchy i inne nieracjonalne elementy. Asa Larson jest zaś autorką, która swym znakiem firmowym uczyniła duchy zmarłych potrafiące od czasu do czasu objawić się w naszym, naukowo zdefiniowanym świecie. Potrafi to jednak zrobić z takim wyczuciem, że nie odczułem żadnego dyskomfortu, co naprawdę jest klasą samą w sobie.

Pisarka nie byłaby prawdziwym szwedzkim twórcą kryminałów, gdyby zabrakło w jej powieści materiału do przemyśleń. Tym razem wiodące tematy to grzechy ojców, które niczym chmury burzowe ciążą nad następnymi pokoleniami. Patologia w rodzinie będąca, z czym się absolutnie zgadzam, przyczyną większości problemów z młodzieżą i przez to przyczyną większości przestępstw. Jest ta powieść jednym z najlepszych studiów pewnej formy wypaczonych więzów rodzinnych w szerokim zakresie podobnych do dawnej mafii.

Okazało się, że nomen omen Larsson, więc mamy oto coś klasy niewiele ustępującej niedoścignionemu Millennium, a pod pewnymi względami może nawet lepszemu. Zdecydowanie i absolutnie polecam


Wasz Andrew

5 komentarzy:

  1. Mam podobne wrażenia po przeczytaniu tej książki. Element nadprzyrodzony wcale nie przeszkadza a warsztat literacki moim zdaniem świetny. Piękne opisy przyrody bardzo mi się podobają.
    Również polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać, nic ująć Andrew. :) Zgadzam się z Twoją recenzją w pełni, książka jest świetna. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że czasami możemy zostać pozytywnie zaskoczeni :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz, a ja wciąż nie mogę się otrząsnąć po nieciekawej książce Asy "Burza z krańców ziemi"... To była jej pierwsza powieść i zapewne w jej przypadku nastąpiło to, co spotyka wielu autorów - udoskonalenie pisarskich umiejętności. Cóż, tak wiele osób poleca tę książkę, że chyba nie mogą się wszyscy mylić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się Twoje określenie o okruchach informacji - trafia w sedno. Książka zaś jest bardzo nastrojowa i rzeczywiście czynnik nadprzyrodzony w niczym nie przeszkadza, tylko wzbogaca fabułę.

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)