czwartek, 22 listopada 2012

Chore do szpiku



19 listopada dzielni inspektorzy przeprowadzili akcję kontroli taboru autobusów miejskich na Dolnym Śląsku. Początkowo nagłaśniano to w mediach, ale wkrótce zagłuszył to wrzask, jaki się podniósł wokół polskiego Breivika. O dziwo, i o zgrozo(!), GITD postanowił się wynikami swych działań pochwalić. Oto radosna przechwałka zamieszczona na głównej stronie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego identyczna z tonem i treścią wcześniejszych zachwytów radiowych i telewizyjnych:


Kierowca wjechał autobusem z pasażerami… do stodoły

Dodano: 20/11/12

W dniu 19 listopada inspektorzy transportu drogowego skontrolowali 115 autobusów miejskich na terenie Dolnego Śląska. Kontrole odbywały się we Wrocławiu, Wałbrzychu, Jeleniej Górze i Legnicy. Zatrzymano 48 dowodów rejestracyjnych (41%). We Wrocławiu na 48 kontroli w aż 23 przypadkach pojazdy straciły dowody rejestracyjne. Powody zatrzymania dowodów rejestracyjnych to m.in.: wycieki płynów eksploatacyjnych, niesprawne układy hamulcowe i kierownicze, zbyt zużyty bieżnik opon i usterki w oświetleniu.
W Wałbrzychu jeden z kierowców nie zatrzymał się do kontroli i zaczął uciekać. Autobus z pasażerami na pokładzie zatrzymał się dopiero w stodole. Okazało się, że kierowca nie ma prawa jazdy kategorii D oraz badań lekarskich i psychologicznych. Dodatkowo policjanci zatrzymali miesiąc temu dowód rejestracyjny pojazdu z powodu niesprawnego układu kierowniczego i nieprawidłowo działających drzwi. Pojazd nie został naprawiony i przez miesiąc kierowca jeździł bez dowodu rejestracyjnego.

Jakie są Wasze wrażenia z tej lektury? Dla mnie dołujące.  Świadczą o kompletnym upadku państwowości i instytucji takich jak policja i GITD, które się cieszą z wyników podobnych akcji, zamiast się ich wstydzić. Podobnie zresztą świadczą o poziomie naszych dziennikarzy, którzy również nie zauważają przewrotności wyników tej akcji. Co ona bowiem w głównej mierze obnaża? Kompletny brak działań, chorobliwe wręcz nieróbstwo instytucji odpowiedzialnych za poziom bezpieczeństwa na drogach, które myślą, że wszystko da się załatwić zza biurka; przy pomocy radarów i kamer oraz wysyłanych pocztą mandatów.

Jak to się stało, że prawie połowa taboru miejskich przewoźników jest niesprawna, choć codziennie mija na drogach samochody policji i GITD? Czy by mogło do tego dojść, gdyby odpowiednie służby codziennie robiły to, do czego są powołane?

Jest to możliwe tylko dlatego, że te instytucje działają tylko na zasadzie akcji, co jest zresztą normalką w naszym kraju również w wielu innych dziedzinach; na co dzień nic nie robią w kierunku poprawy bezpieczeństwa i koncentrują się tylko na wlepianiu mandatów i poprawianiu statystyk. Najlepszym dowodem jest przykład wymieniony w cytowanej notce: kierowca przez miesiąc jeździł bez dowodu rejestracyjnego, gdyż nikomu nie przyszło do głowy by zrobić coś więcej. Policja zabrała dowód i dla niej sprawa była zakończona. Autobus mógł codziennie mijać radiowozy wyposażone w komputery i mające ponoć możliwość sprawdzania takich rzeczy, ale znając polską rzeczywistość kierowca wiedział, że nie niewiele ryzykuje.

Każdy z nas widzi dzień w dzień radiowozy mijające autobusy i ciężarówki dymiące jak parowozy. I żaden nie zostanie skontrolowany pod kątem nadmiernej emisji spalin. Bo nie ma rozkazu. Wielokrotnie zdarzało mi się jadąc pod prąd mijać radiowozy i nie zostałem zatrzymany, gdyż uliczką, z której w ten sposób korzystałem, wyjeżdżano z aktami i nikomu nie chciało się chwytać za dodatkową robotę. Co innego, gdybym spotkał drogówkę.

W regionach rolniczych nagminny jest widok traktorów i maszyn rolniczych niesprawnych technicznie, bez oświetlenia nawet w nocy czy mgle. Potrafią wjeżdżać nawet do miasteczek, w których są komendy. Za komuny nie do pomyślenia!

Ciekaw jestem, ile wystawiono w tym roku mandatów za śmiecenie; za rzucenie papierka, butelki czy wypróżnienie popielniczki z auta na chodnik? Czy więc dziwne, że Polska tonie w śmieciach od morza, przez lasy, aż po górskie szczyty, a w Czechach, że o Niemczech nie wspomnę, jest czyściej?

Ludzie to widzą i też nie chcą reagować, tym bardziej, że mogą wyjść na idiotów, gdy Sąd lub policja nie ukarze wskazanego sprawcy. Na szczęście ostatnio trochę zmienia się podejście do pijanych kierowców i autobusów dla dzieci, ale to tylko delikatna ryska na monolicie niemocy.

Gdyby takie akcje jak wspomniana we wstępie były codziennością, gdyby tak było od lat, to pewnie doczekalibyśmy normalności. Inaczej w nieskończoność będziemy jedną nogą w Rosji, a drugą w Niemczech.

Póki policja na drodze i GITD będą robić tylko to, co im przełożeni każą, póki będą reagować tylko na przewidziane na dany dzień wykroczenia, a przymykać oczy na to, co im nie pasuje i czego im się z różnych względów nie chce tykać, póty możemy zapomnieć o poprawie bezpieczeństwa na polskich drogach. I w ogóle o poprawie naszej rzeczywistości.


Wasz Andrew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)