Wśród książek zalegających półki bibliotek tylko znikomy odsetek raz przeczytany na zawsze zapada w pamięć czytelnika i nie daje się stamtąd usunąć mimo upływu lat, nawet jeśli bardzo się o to staramy. Jedną z tych nielicznych jest Malowany ptak, który Jerzemu Kosińskiemu* przyniósł sławę. Kto raz przeczytał, nigdy nie zapomni i z tego powodu warto się dobrze zastanowić, zanim po nią sięgniemy, zwłaszcza jeśli jesteśmy obdarzeni ponadprzeciętną wyobraźnią lub wrażliwością. Główną postacią powieści jest chłopiec, jak się można domyślać pochodzenia żydowskiego, który w latach okupacji próbuje przetrwać wśród obcego sobie społeczeństwa i w dramatycznych okolicznościach jest świadkiem drastycznych scen okrucieństwa i naturalistycznych obrazów najbardziej bulwersujących sposobów zaspokajania popędu płciowego splecionych w nierozerwalną całość z przemocą, a ukazane to w sposób ewidentnie bliski pornografii, w czym zresztą wielu upatruje przyczynę sukcesu książki. Wszystko jest w tej powieści kontrowersyjne, od wspomnianej maniery poczynając, a na wątpliwościach co do autorstwa kończąc. Kluczowym motywem są dzikie ptaki łapane przez jedną z postaci drugoplanowych, która je przemalowuje, by potem pozwolić im wrócić do stada, które je jako obcego zabija. Główny bohater czuje się w społeczeństwie właśnie jak malowany ptak – zarazem swój i obcy. Aż dziw, że nikt z tysięcy recenzentów dotąd nie zauważył, iż w tytułowym motywie jest kardynalny błąd. Ptaki się tak nie zachowują. Rozróżnienia swój - obcy dokonują na podstawie zamkniętego katalogu kilku kluczowych cech, wśród których kolor osobnika nie jest decydujący. Ta tytułowa wpadka jest dla mnie przyczynkiem, by przychylić się ku opinii, iż Kosiński wyprzedził swój czas i jako pierwszy wyprodukował bestseller będący, mimo opinii wielu uznanych i utytułowanych znawców literatury, zwykłym kiczem obliczonym na maksymalny sukces komercyjny. Fakt, że kiczem niezwykle sprawnie napisanym i w swej klasie wręcz niedoścignionym.
Przy Malowanym ptaku, podobnie jak przy American Psycho, powraca do mnie odwieczne pytanie, zawsze obecne przy tego typu lekturach i filmach. Dlaczego pokazywanie zgodnego i obopólnie satysfakcjonującego współżycia płciowego pięknych młodych osób jest uważane za coś gorszącego i nawet w wersji tak bardzo soft, jak Pamiętnik czerwonego pantofelka, czy filmiki Playboya, jest traktowane restrykcyjnie, natomiast gwałty, zwłaszcza te najbrutalniejsze i zakończone zabójstwem, nie są tak piętnowane i często pretendują do miana odkrywczej wielkiej sztuki. To jednak tylko taka dygresja zasługująca na obszerniejsze, dogłębne rozważania.
Książka Kosińskiego, jak już wcześniej wspomniałem, napisana jest perfekcyjnie, a jej lektura da Wam niezapomniane przeżycia, ale jeszcze raz przestrzegam – zastanówcie się, czy tego chcecie. I oby się nie okazało, że będziecie żałować, gdyż uważaliście się za mniej wrażliwych, niż jesteście w istocie
Wasz Andrew
* Jerzy Nikodem Kosiński, urodzony jako Józef Lewinkopf
Mną wstrząsnęła ta książka... Nigdy się nie dowiem, czy byłam na nią gotowa. Ale tak, jest zdecydowanie jedną z tych, których nie zapomnę nigdy. Po latach istotnie pojawiło się u mnie pytanie, czy to wszystko, czym obarczył autor czytelnika, nie było zwykłym epatowaniem turpizmem, brutalnością i ekstremaliami, tylko wyłącznie po to, by szokować.
OdpowiedzUsuńKsiążka napisana świetnie, ale niemożliwe żeby komukolwiek w przytrafił się taki "natłok" przeżyć; trzeba by żyć kilka razy; poza tym nikt nie wytrzymałby raczej takiego barbarzyństwa.
OdpowiedzUsuńZ tym trudno się zgodzić. Są życiorysy znacznie bardziej urozmaicone. Co do barbarzyństwa, to niestety w tej kategorii o przelicytowanie obrazów Kosińskiego jeszcze łatwiej - zwłaszcza, gdy się poszuka w czasach wojen domowych i religijnych. Tyle o człowieczeństwie...
Usuń