wtorek, 20 listopada 2012

Sposób na podryw



Najlepszy sposób na podryw? Wprost zaproponować tej, na którą się ma ochotę, pójście do łóżka. Statystycznie dwa na trzy razy dostanie się w twarz, ale i tak się będzie do przodu, a przy tym bez żadnego wysiłku. Tak przynajmniej ponoć twierdziła pewna znana postać historyczna.


A tak na poważnie? Wszelkie poradniki „jak w pięć sekund wyrwać wszystko co się rusza, bez względu na płeć” uważam za dobre dla cieniasów i frajerów, a i to z zastrzeżeniem, że przyszły cel takich umizgów nie czytał tej samej instrukcji, gdyż wtedy mamy zagwarantowany blamaż największy z możliwych. W schematyczny sposób można poderwać tylko schematycznego partnera. Jeśli ktoś jest miernotą i swe kompleksy pragnie leczyć ilością „sukcesów”, to może próbować takiej drogi, ale podejrzewam, iż i tak czeka go potem wielkie rozczarowanie. Nawet Casanova nie miał stuprocentowej skuteczności mimo zdolności i zaawansowanego marketingu.

Albo się jest wirtuozem, który zawsze czuje jak ma coś zrobić, nawet jeśli, świadomie lub nie, łamie wszelkie utarte schematy, albo jest się miernotą, a wtedy można co najwyżej zostać wyuczonym rzemieślnikiem. Nawet geniusze muszą jednak pamiętać o tym, że jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Czy nie lepiej, zamiast się okłamywać i pozować na kogo innego, być sobą? Tym bardziej, że sława bawidamka i plotki, które zawsze nas wyprzedzą, mogą być największym problemem do pokonania, gdy w końcu spotkamy tę jedyną osobę.

Popularność podręczników podrywania jest dla mnie jednym z dowodów na to, że wśród moli książkowych jest tyle samo nieciekawych i przeciętnych ludzi, co wśród książkofobów, a ilość przeczytanych książek nie ma niczego wspólnego z inteligencją. Każdy mądry bardziej by koncentrował się na tym, jak się rozwijać, by zatrzymać przy sobie osobę, na której mu zależy, niż na samym momencie zdobywania. Historia wojen i statystyki rozwodów uczą bowiem, iż łatwiej zdobyć niż utrzymać, a strata zdobyczy bardziej boli niż niespełnione pożądanie.


Wasz Andrew

refleksja wywołana konkursem w serwisie LubimyCzytać.pl sponsorowanym przez wydawcę podręcznika podrywu, którego okładkę widać powyżej

3 komentarze:

  1. Bardzo interesująca refleksja. A już się wystraszyłam że faktycznie czytałeś ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pal licho, jak ktoś to przeczyta z nudów i zapomni, po prostu zmarnuje czas, ale jeśli ludzie faktycznie stosują się ściśle do rad takich randkowych poradników i wtedy myślą, że nic im nie stoi na przeszkodzie...Brrr. Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami.

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)