poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kulki na wierzchu



Nie lubię zajmować się krytyką sztuki innej niż literacka, a jeśli już się za to biorę, większy nacisk kładę na treść, niż na formę. O gustach trudno dyskutować; są zależne od wielu czynników. Czasami zdarzy mi się wypowiedzieć o filmie; w końcu w kinematografii, jak w teatrze, treść też niebagatelną rolę pełni. Do krytyków innych gatunków ekspresji artystycznej, jak choćby malarstwa, mam stosunek bardzo krytyczny (co za przydatne słowo), czemu już nieraz dawałem wyraz w swych felietonikach. Tym razem jednak złamię swe zasady, choć nie tak do końca.


Kiedy w me ręce trafiła Asymetria. Rosyjska ruletka, czyli debiut powieściowy Piotra Gibowskiego, nie od razu zacząłem lekturę, gdyż (po raz kolejny zresztą) kończyłem właśnie mój ulubiony Potop. Miałem więc czas zastanowić się nad moimi odczuciami dotyczącymi szaty graficznej frontu Asymetrii made by Regina Szczęść.

By skonfrontować swój werdykt, który zachowałem na razie dla siebie, z innym punktem widzenia, spytałem moją piękniejszą i mądrzejszą połówkę, która okładkę powieści pana Piotra widziała ino raz, a i to raczej przelotnie, czy coś jej się w oczy nie rzuciło. Rzuciło i zapamiętało. Cytuję:

- Że taka komiksowa?
- A jeszcze coś?
- Że kulki są na wierzchu?

No i o to chodzi. Komiks jest dla mnie osobiście gatunkiem sztuki równoprawnym z literaturą, rysunkiem czy malarstwem. Można go lubić lub nie. Ja osobiście za nim nie przepadam, choć do dziś z sympatią wspominam przygody Kajka i Kokosza, Tytusa i jego bandy czy komiksową wersję Klossa, a cykl Kajtek i Koko w kosmosie wręcz uwielbiałem i nie pogniewałbym się, gdybym kiedyś pod choinką znalazł komplet ich przygód. Choć więc wielu osobom pewna komiksowość okładki się może nie spodobać, dla mnie nie miało to znaczenia. Załamała mnie sprawa tych „kulek”.

Debiutancka powieść Piotra Gibowskiego w założeniu autora jest adresowana do ludzi inteligentnych, raczej mężczyzn; najprawdopodobniej ze względu na częstsze wśród nich powinowactwo ku historii i polityce, sprawom wojskowym i ekonomicznym. Skoro osoba w ogóle nie zainteresowana historią, bronią i techniką, a wyposażona tylko w prawniczą dociekliwość i zwykły rozsądek, już na pierwszy rzut oka zauważa karygodny błąd merytoryczny w obrazie rewolweru wycelowanego w Stalina, to jakie wrażenie odniesie ktoś znający się na rzeczy? Czy nie ominie tej książki szerokim łukiem obawiając się, iż w treści są błędy równie rażące co ten na okładce? Każdy, kto choć raz widział rewolwer, nawet niekoniecznie od tyłu, musi wiedzieć, że naboje nie mogą być w całości widoczne, bo by z bębenka po prostu powypadały. Nie musi nawet wiedzieć, wystarczy tylko w trakcie rysowania pomyśleć.

Komiks ani karykatura nie usprawiedliwiają braku myślenia ani niechlujstwa. Może są nawet bardziej wymagające, gdyż uproszczona forma powoduje przerysowanie jednych elementów przy zanikaniu innych, i ten właśnie zabieg decyduje o sukcesie lub porażce, o granicy między sztuką a bohomazem. Udane przejaskrawienie jednych szczegółów i zrezygnowanie z innych to klucz do tych dziedzin sztuki. Ukazywanie jednak elementów, których być nie powinno, w dodatku tak wyraźnie, jest ewidentnym błędem. Nie wiem, czy pani Regina Szczęść miała ciężki dzień, czy też taki jest zwykły poziom jej prac – to bez znaczenia. Biorąc pod uwagę docelową grupę, do której powieść jest adresowana, w moim odczuciu wyrządziła powieści i jej autorowi wielką krzywdę. Jeśli za tę pracę wzięła jakiekolwiek honorarium, to zwykła ludzka przyzwoitość kazałaby je zwrócić, a co najmniej pisarza przeprosić. Mam wrażenie, iż ta okładka nie zachęci nikogo, a wielu może zniechęcić. Zły gust można wybaczyć, o ile coś takiego naprawdę istnieje, ale błędy merytoryczne są niewybaczalne, zwłaszcza jeśli są prostackie. A jakie są moje wrażenia z samej lektury? Zapraszam jutro


Wasz Andrew

Zapraszam również do lektury recenzji o samej książce, a przede wszystkim listu, który w nagrodę otrzymałem od pisarza

10 komentarzy:

  1. Ciekawa jestem Twojej oceny tej książki, bo i sama ją kilka dni temu recenzowałam. Tych kulek na wierzchu nie zauważyłam, przyznam, że okładce (a szczególnie broni wycelowanej w Stalina) mało się przyglądałam.

    P.S. "Potop" to moja ulubiona książka Sienkiewicza. Czytałam ją już wiele razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że Twoja recenzja była jedną z kilku, które mnie zachęciły do tej lektury, a zarazem zaciekawiły, jak debiutant poradzi sobie z tak poważnym wyzwaniem.

      Usuń
  2. "Asymetria" jest następna w mojej czytelniczej kolejce. Jestem, ciekawy wrażeń i spostrzeżeń z lektury. A sama okładka może daleką drogą, ale przyciąga uwagę i zapamiętuje się ją, mimo, że na mój pierwszy rzut oka niepasująca do gatunku książki (nie jestem chyba spostrzegawczy, bo nie zauważyłem tych kulek na wierzchu, zapamiętałem za to złote guziki Stalina i w dziwny wyraz jego twarzy). Swoją drogą, gdy zobaczyłem znakomity tytuł Twojego posta, skojarzył mi się on z angielskim odpowiednikiem, a ten z wiadomą częścią anatomii człowieka, która jest na wierzchu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zauważyłam ani kulek na wierzchu, ani złotych guzików Stalina. Nigdy nie uważałam się za osobę zbyt spostrzegawczą, więc nie do końca mnie to dziwi. ;)

      Usuń
    2. To kwestia wprawy i świadomości, że diabeł tkwi w szczegółach ;) Jak się ktoś tego diabła boi, to bardziej uważa ;)

      Usuń
  3. Nie zauważyłem kulek, chociaż proponowano mi tę książkę do recenzji. Miałem jakieś złe przeczucia co do niej i odmówiłem. Ciekawe czy słusznie. Czekam na jutrzejszą recenzję!

    OdpowiedzUsuń
  4. A podobno nie należy oceniać książki po okładce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby nie należy, ale jednak się na tę okładkę zerka chcąc nie chcąc. Ja sama raczej nie kupię książki, jeśli okładka kiczowata, a okładki filmowe zekranizowanych książek to już w ogóle omijam szerokim łukiem. "Asymetrii" - patrząc na okładkę - zdecydowanie bym nie kupiła, choć w pierwszym momencie wcale nie zwróciłam uwagi na te kulki na wierzchu.

      Tak naprawdę, to trafiłam tu chcąc z ciekawości się przekonać, za jakąż to potwornie negatywną recenzję Autor bloga będzie pozywany do sądu. Recenzje (obie) przeczytałam i żadnego szkalowania czy nawet jakiejś szczególnej krytyki się nie dopatrzyłam. Ba! Chciałabym, żeby ktoś tak moją debiutancką powieść zrecenzował, jak już ją kiedyś napiszę. A blog zacny, będę tu zaglądać. :-)

      Usuń
    2. Dzięki i zapraszam ponownie :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)