czwartek, 14 marca 2013

Waffen-SS in Combat



Waffen-SS in Combat

Tekst Robert Michulec

Edycja Tom Cockle

Plansze barwne Ronald Volstad

The Military Book Club


Po dwóch małych monografiach sprzętu pancernego, które ostatnio wam przedstawiłem, przyszedł dziś czas na książkę nietypową, lecz niezwykle interesującą. Waffen-SS in Combat poświęcona jest historii tej kontrowersyjnej, lecz niezwykle interesującej formacji. Temat atrakcyjny nie tylko dla historyków i miłośników militariów, ale chyba dla każdego. Tym bardziej, iż wydanie nie ma formy wykładu, a albumu złożonego ze świetnie dobranych fotografii. Każde zdjęcie jest szczegółowo opisane . Idąc od zdjęcia do zdjęcia śledzimy losy Waffen-SS , legendarnych legionów Hitlera, a rozpoczynamy między innymi od fotek z ataku na polską Pocztę Gdańską.

Mocną stroną opracowania jest brak zadęcia propagandowego i koncentracja na faktach. Pokazuje niedostatki uzbrojenia i innego wyposażenia przeciętnych jednostek zadające kłam propagandzie alianckiej upatrującej przyczyn przewagi niemieckiej głównie w sprzęcie. Nie jest to wyczerpująca rozprawa usiłująca dać całościowy obraz i ocenę tematu. To raczej zestaw informacji, które w połączeniu z innymi pozwalają myślącemu czytelnikowi, by sam sobie wyrobił o przedmiocie własne i indywidualne zdanie, by miał jeszcze jedno narzędzie do weryfikacji różnych wersji historii.

Jak wspomniałem, jest to niezbyt obszerny materiał (52 strony), ale usiłujący oddać ducha całej Waffen-SS. Stąd wiele zdjęć przedstawia zadziwiającą ubogość sprzętu, jak na elitarną bądź co bądź formację, choć sytuacja w niej i tak była lepsza niż w Wermachcie. Jeśli chcecie poczytać o tym, co najbardziej fascynuje miłośników broni pancernej, czyli o jednostkach wyposażonych w Tygrysy, jak choćby o legendarnym Schwere SS Panzer Abteilung 101, który do dziś rozpala wyobraźnię historią swych dokonań, musicie poszukać innej lektury. Tigery były zaledwie nielicznymi perełkami wśród morza pośledniejszego sprzętu i w tej książce znajdziemy tylko jedno zdjęcie tej legendarnej konstrukcji. To też pokazuje, jak świadomie autorzy dobrali ilustracje, powstrzymując się od tego, co na pewno zwiększyłoby liczbę czytelników, w imię oddania realiów i ducha czasu.

Można zrozumieć, dlaczego po wojnie propaganda zwycięzców robiła wszystko, by przedstawić Waffen-SS w możliwie najgorszym świetle. Coś przecież trzeba było zrobić z wizerunkiem fanatycznych żołnierzy zapatrzonych w człowieka, który o mało co nie podbił świata. Dlaczego jednak dzisiaj dalej jest wielu, którzy potępiają ich tak zaciekle? Były zbrodnie popełniane przez Waffen-SS? Były. Tego nie da się ukryć. Byli fanatykami? Byli. Na pewno nie wszyscy, ale jako całość na pewno. A czyż legiony rzymskie nie miały w swych kartach takich samych wyczynów i takiego samego fanatyzmu, przywiązania do osoby wodza? Czyż nie wyrzynali całych osad łącznie z kobietami i dziećmi? Czemu o tamtych nie mówi się zbrodniarze i ludobójcy? I czemu Rzymianom nie odmawia się prawa do rzetelnej oceny, a żołnierzom z Waffen-SS wielu nie chce przyznać nawet tego, czego liczne są dowody i przykłady, czyli wewnętrznego koleżeństwa, nawet braterstwa, heroicznej niejednokrotnie odwagi? W czasach świetności, morale ich było niezwykle wysokie. Potrafili prowadzić natarcie przy stratach własnych, przy których inne formacje, nawet w obronie, rzucały się do panicznej ucieczki, co było powodem zazdrości dowódców przeciwnej koalicji. Byli poniekąd przeciwieństwem Wermachtu, który górował nad przeciwnikami nie tyle odwagą i sprzętem, co umysłami dowódców i wyszkoleniem. Może między innymi tu leży pies pogrzebany?

Dzieje i ocena Waffen-SS są bardzo dobrym przykładem relatywizmu historii. Inaczej oceniają je Polacy, inaczej Niemcy, inaczej Anglicy. Znów mi się przypominają słowa Liz Murray: „Tyle jest historii, ilu jest ludzi”. I ta książka jest jedną z tych, które pomagają nam wypracować swoje własne widzenie spraw, bez mozolnego oddzielania propagandy od faktów. Nie zaprzecza popularnym sądom, ale pokazuje drugie oblicze przeszłości.

Zdecydowanie polecam, nie jako lekturę dającą odpowiedzi, ale jako dającą podstawy do stawiania pytań.


Wasz Andrew



2 komentarze:

  1. Ta wstawka o pośledniejszym sprzęcie jest całkiem interesująca. Wychodzi na to, że jednak najgroźniejszą i najniebezpieczniejszą bronią jest ślepy fanatyzm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze groźniejszą jest wiedza i umiejętności - Wermacht radził sobie nie najgorzej, za to straty miał dużo mniejsze :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)