poniedziałek, 4 listopada 2013

Nieśmiałość



Philip G. Zimbardo*

Nieśmiałość

tytuł oryginału: Shyness : what it is, what to do about it.
tłumaczenie: Anna Sikorzyńska
Wydawnictwo Naukowe PWN 2008

Nieśmiałość jest moim trzecim, po Efekcie Lucyfera i Paradoksie czasu, spotkaniem z książkami profesora Zimbardo, światowej sławy psychologa społecznego, obecnie emerytowanego, i guru tej fascynującej dziedziny. Kolejność moich lektur pióra Profesora jest najzupełniej przypadkowa, ale wydaje mi się, że miałem szczęście – jest niezwykle trafiona, przynajmniej dla wszystkich, którzy nie są profesjonalistami w tej dziedzinie. Efekt przyciąga niezwykle nośnym tematem wiodącym; wszak walka dobra ze złem fascynuje ludzkość od początków jej świadomego istnienia. Paradoks czasu drąży drugi z kapitalnych problemów filozofii – czas. Te dwie pozycje są niczym koła zębate; jedno zazębia się z drugim, uzupełnia i wzajemnie nadaje sobie pełnię. Ponieważ Nieśmiałość najczęściej opisywana jest jako poradnik leczenia tytułowej przypadłości, więc podchodziłem do niej z wyraźnymi obawami, iż może to być jakiś cud przepis typu „Jak poderwać każdego w pięć minut” lub „Sam zrób z siebie gwiazdę”. Do takich produkcji mam zdecydowanie negatywne nastawienie i, co jeszcze gorsze, z reguły okazuje się ono najzupełniej uzasadnione. Jakby tego było mało, kiedyś postrzegałem się jako człowieka zupełnie nieśmiałego, a ponieważ uporałem się z nadmiarem owej cechy już wieki temu, więc koncepcja poradnika tym bardziej mi się nie uśmiechała, jako zbędna lektura. Na szczęście opisy, które mnie tymi wątpliwościami napełniły, okazały się bardzo powierzchowne i niepełne, choć nie fałszywe.

Już od pierwszych stron czytelnik rozpoznaje znak firmowy autora, czyli specyficzny język i sposób przekazywania myśli. Prosty i obrazowy, nie sprawiający kłopotu nikomu, nie tylko psychologicznym dyletantom, ale nawet odbiorcom kompletnie nieoczytanym i zielonym zarówno teoretycznie, jak i życiowo. Niejednokrotnie, niezależnie od siebie, słyszałem opinie, iż książki Zimbardo czyta się wręcz jak powieść, i to dobrą powieść, choć zawierają jak najbardziej solidną porcję trudnej i fascynującej wiedzy. To opinie w pełni uzasadnione, które w całej rozciągłości potwierdzam. Z tego powodu, czyli tej wiedzy, zarówno bezpośrednio, jak i luźno związanej z głównym tematem, po każdym mini rozdziale, a niejednokrotnie i akapicie, zatrzymywałem się, by zweryfikować mój stosunek do tego, co właśnie przeczytałem, ułożyć to na swoim miejscu w piramidce wiedzy, a niejednokrotnie posnuć dłuższe rozważania często kończące się gruntownym przewartościowaniem pewnych sądów. Oczywiście jest Nieśmiałość i poradnikiem dla cierpiących z powodu własnej lub cudzej nieśmiałości, jednak nie jest ani trochę mniej wartościowa dla nie nieśmiałych. Tym bardziej, iż jak wynika z lektury, głównym i praktycznie jedynym istotnym elementem odróżniającym nieśmiałych od nie nieśmiałych jest etykietka nieśmiałości, którą noszą ci pierwsi, i najczęściej sami ją sobie, w mniejszym lub większym stopniu, przylepiają. Książka ta jest jakby kolejnym kołem zębatym w zimbardowskiej maszynie przybliżającej ogółowi fascynującą materię psychologii społecznej. Jest wciągającą trzecią częścią niesamowitej opowieści o tajemnicach najbardziej zagadkowego stworzenia w historii Ziemi – homo socialis.

W Nieśmiałości znajdziemy obszerne wyjaśnienie, czym jest tytułowa cecha, a wbrew pozorom niejedno ma ona oblicze. Dla mnie szczególnie interesujące było w tym wątku skonstatowanie, iż poważnie i autentycznie nieśmiali mogą być ludzie, których nikt by o to nie podejrzewał: politycy, aktorzy, gwiazdy mediów, modelki czy nawet osoby zajmujące się prostytucją, gwałciciele i terroryści. Warstwa poradnikowa okazuje się interesująca nawet dla całkowicie nie nieśmiałych, gdyż pokazuje nie tylko jak walczyć z własną nieśmiałością, lecz jak pomagać innym, którzy cierpią z jej powodu, która to pomoc najczęściej jest i w naszym interesie oraz, co jeszcze ważniejsze, jak przeciwdziałać powstaniu patologicznej nieśmiałości.

Jak i w poprzednich moich lekturach pióra Zimbardo, tak i w tej, widać wyraźnie sympatyczną skromność autora. Gdy wymienia warte uwagi kliniki nieśmiałości, swoją umieszcza na końcu. Gdy mówi o osiągnięciach, podkreśla dokonania innych i poprzez rozbudowaną bibliografię oraz liczne odnośniki ułatwia dotarcie do nich. To dodatkowo wzmaga zaufanie czytelnika i sprawia, iż czuje się on nie jak słuchacz drętwego polskiego wykładu, ale jak czegoś, co jest niestety w naszym kraju rzadkością – jak adresat opowieści mistrza rozmawiającego z uczniami.

Sam siebie postrzegam zdecydowanie bardziej jako umysł ścisły niż humanistyczny i z tego powodu, choć zawsze się psychologią interesowałem, uważałem ją za pseudonaukę. Może nie aż tak jak astrologię, ale chyba niewiele mniej. Wystarczy poczytać o Noblu dla Moniza. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale chodzi głównie o to, że nie do końca nazwałbym nauką coś, co nie daje żadnych obiektywnych narzędzi do oceny stanu faktycznego, o ekstrapolacji nie wspominając. Tym bardziej zafascynowała mnie psychologia społeczna, gdyż choć jest najczęściej określana jako gałąź psychologii, to jej miejscami matematyczna wręcz elegancja pociąga nieodpartym urokiem, który można spotkać tylko w naukach ścisłych. Nie zmienia tego w najmniejszym stopniu to, iż tak wiele w niej względności i białych plam, co wielokrotnie Zimbardo podkreśla. Profesor, sądząc z jego książek, gdyż nie miałem szczęścia spotkać go osobiście, musi mieć niesamowity talent dydaktyczny. W każdej pozycji z jego dorobku, obok głównego nurtu, którym w tym wypadku jest nieśmiałość, znajdujemy elementy nawiązujące do całości dorobku tej dziedziny nauki i pozwalające lepiej osadzić omawiane zagadnienie w skali; określić jego wagę w stosunku do innych problemów, jego wzajemne powiązania z nimi i skutki, jakie może wywrzeć na jednostkę lub społeczność. Jednocześnie mamy też cechy prawdziwej gawędy, które w wykład potrafią wpleść tylko nieliczni – elementy związane ściśle z tematem, a zarazem niezwykle poruszające odbiorcę nie ze względu na wkład w tematykę tylko, ale również z powodu przemyśleń o materiach niezwykle nieraz odległych, jakie wręcz wymuszają.

Ta ostatnia cecha sprawia, iż choć Zimbardo bardzo rzadko o Polsce czy Polakach wspomina, a w Nieśmiałości ani razu, to bez przerwy w trakcie lektury każdy fragment co rusz prowokuje do refleksji o naszych realiach. Niestety wnioski te są bardzo pesymistyczne.

Prawdziwą maestrię Zimbardo widać również w tym, iż choć jego pisane wykłady są niczym powieść naukowa, upstrzona często i gęsto anegdotycznymi wręcz (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) odwołaniami do doświadczeń własnych i innych osób oraz do ciekawostek historycznych, czyli językiem jak najbardziej konkretnym, to jednocześnie roi się w tekście od sformułowań tak celnych i zwartych, iż Nieśmiałość, podobnie jak inne książki autora, jest po prostu kopalnią cytatów. Takie fragmenty, jak choćby opowieść o rozmowie z psychologiem przychodni studenckiej macierzystej uczelni autora, która jest perfekcyjnie obrazowym ukazaniem różnicy pomiędzy psychologią klasyczną i społeczną, są prawdziwą ucztą dla czytelnika. Nie brak też elementów wręcz przerażających, gdy sobie unaocznimy ich rzeczywiste znaczenie dla każdego z nas, jak choćby fascynujące eksperymenty Rosenhama i jego następców.

Jak w każdej książce Zimbardo, tak i w Nieśmiałości, napotykamy liczne perełki. Przykładowo kapitalna jest wręcz sprawa hucpy (chyba bardziej poprawnie, choć mniej popularnie chucpy). Słowo modne ostatnio, nadużywane w mediach i nie tylko. Sam go nie stosowałem i nie sprawdzałem słownikowego znaczenia, uważając iż są słowa nasze rodzime, piękne i o wyraźnie określonym znaczeniu, które powinny mieć pierwszeństwo przed modnymi zapożyczeniami o rozmytej i niejednoznacznej treści. Czytając w Nieśmiałości o hucpie nagle stwierdziłem, że coś tu nie gra. Wyraz, którego znaczenie znałem co prawda tylko z kontekstu, ale jednak znałem, nagle dla Zimbardo ma całkiem inne znaczenie. Sięgnąłem więc do słowników. Polskich. Konsternacja. Anglosaskich – wyjaśnienie i jeszcze większa konsternacja. Choćby dla tego aspektu, hucpa a sprawa polska, pobocznego i przez autora w ogóle nie przewidywanego, warto Nieśmiałość poznać, gdyż refleksje są dość poważne. Na czym rzecz polega nie wyjaśniam. Poczytajcie sami.

Jak psychologia społeczna, to jednostka tylko jako element Systemu i Sytuacji. Jak System i Sytuacja, to grupa, społeczność, naród i państwo. Nieśmiałość okazała się nie mniej pochłaniająca niż jej poprzedniczki. Już same informacje o tym, co najważniejsze, czyli o perspektywach nowych pokoleń w różnych społeczeństwach, o mniej lub bardziej zaburzonych priorytetach, są wystarczającym powodem, by każdy po nią sięgnął. Dane zaś o ekstremach, czyli Chinach, Izraelu i niektórych społecznościach w Stanach z jednej, a Japonii i Tajwanie z drugiej strony, są w pełnym tego słowa znaczeniu szokujące. Szkoda, że nie ma danych z Polski. A może i dobrze…? A takich rzeczy, z których każda sama z siebie uzasadniałaby sięgnięcie po Nieśmiałość jest w niej bez liku. Nie mam więc innego wyjścia, jak bezapelacyjnie i z pełnym przekonaniem stwierdzić, iż to pozycja, którą każdy powinien przeczytać. Niezależnie od tego, czy jest nieśmiałym, czy nie nieśmiałym


Wasz Andrew


* Philip George Zimbardo

16 komentarzy:

  1. W@szystkie trzy książki tego pisarza są godne zainteresowania ale i tego, by po przeczytaniu je pozostawić w biblioteczce,żeby można było do nich jeszcze sięgać. Muszę o nich pomyśleć. Trzeba będzie Mikołaja uruchomić albo Aniołka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieczęsto popieram kupowanie, głównie ze względu na ekologię i pragmatyzm, chyba że prowadzimy bibliotekę, choćby taką dla znajomych. W tym jednak wypadku absolutnie popieram. Wszystkie trzy są wyjątkowe.

      Usuń
    2. T książka szczególnie, ale i pozostałe też byłaby w sam raz dla mojego syna. Idealny prezent gwiazdkowy. Tak zrobię.

      Usuń
    3. Bardzo dobry pomysł. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. No tak, to jest książka, która zmieniła moje życie. Czytałem ją w młodszym wieku i z pozycji "patologicznej nieśmiałości", ale to było tak, jakby ktoś podał rękę tonącemu. Kapitalna książka, do tego pionierska na polu badań nad tą przykrą i w gruncie rzeczy okropnie destrukcyjną przypadłością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że zabrałeś głos. Mnie trudno było oceniać z tej perspektywy. Nie potrafię już cofnąć się do prawdziwej, przeszkadzającej w życiu nieśmiałości. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Kolejna frapująca lektura. Zaczynasz powoli wyrastać na guru, jeśli chodzi o znajomość dokonań Philipa Zimbardo. Najbardziej podobają mi się te krótkie notki-eseje, w których patrzysz na otaczającą nasz rzeczywistość, polską rzeczywistość, polityczną oraz społeczną przez pryzmat obserwacji Zimbardo. Wszelakiej maści patologie oraz dewiacje umiejętnie wyjaśniasz właśnie za sprawą wiedzy, którą dzieli się prof. Zimbardo. Podoba mi się, że potrafisz tak trafnie odnieść teorię do praktyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale jeszcze kilka Zimbardów przede mną, w tym największe kobyły. Ciekawe, czy okażą się równie lekkostrawne? Szkoda, że nasz Mazur nie miał tak lekkiego pióra. Jego teoria też ma kapitalne znaczenie dla poznania natury ludzkiej.

      Usuń
    2. Na moje (nie)szczęście, wszystkie pozostałe kobyły Zimbardo są dostępne tylko w czytelni mojej biblioteki pierwszego kontaktu.
      Chyba szybciej przeczytam jedną z nowszych książek - pewnię będzie to "The Demise of Guys: Why Boys Are Struggling and What We Can Do About It" bo zapowiadana o psychologii bohaterstwa jeszcze nie ma.

      Usuń
    3. W oryginale to ja czytam tylko z pogranicza wojny, historii i techniki oraz poezje. Głównie Tuwima ;) A tak na poważnie - masz to w wersji papierowej czy elektronicznej?
      A po polsku jest już Siła czasu. Zaczynam jak tylko się uporam z tymi dwiema powieściami, które są na tapecie.

      Usuń
    4. Nie mam na razie w żadnej, ale jeśli będę kupować, to na czytnik.
      Ja z kolei czytam po angielsku lżejsze powieści, kryminały i tzw. chicklit dla rozrywki i treningu języka. Ale z tego, co czytałam Zimbardo on-line, jego styl nie jest trudny. Mam np. rozdział Sensation and Perception z jednego z podręczników i czyta się łatwo.

      Usuń
    5. Ja czytnika nie mam, a że czytanie dłuższych tekstów na ekranie kompa to męka, więc preferuję papier. No, z kilku innych powodów też :)

      Usuń
  4. Szkoda, że takich Zimbardo tak mało na świecie... Choć ostatnio czytałam, że odwiedził Polskę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był, ale niestety nie miałem okazji się z nim spotkać :(

      Usuń

  5. Kolejna ciekawa pozycja znanego już mi autora :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)