wtorek, 13 grudnia 2011

Gliniana Biblia




Kiedy do mych rąk trafiła Gliniana Biblia (oryg. La Biblia De Barro), której autorką jest Julia Navarro, hiszpańska dziennikarka i pisarka, nie miałem nadziei na zbyt interesującą książkę. Spodziewałem się czegoś w rodzaju Kodu Leonarda, a raczej czegoś o podobnej tematyce, lecz niższym poziomie. Co z tego wyszło?
Główną postacią Glinianej Biblii jest w moim odczuciu Clara Tannenberg, iracka archeolog, która w przededniu amerykańskiej inwazji na Irak próbuje zrealizować marzenie swego dziadka – odszukać opowieść Abrahama o Stworzeniu Świata zapisaną na glinianych tabliczkach dwa tysiące lat przed Chrystusem. Postaci pierwszoplanowych jest jednak w tej powieści kilka i można dyskutować, która jest najważniejsza. Kierują się one własnymi systemami wartości i dążą do różnorodnych celów, co jest przyjemną odskocznią od amerykańskiego stylu pisania bestsellerów, w którym wszystkie postacie służą tylko za mniej lub bardziej spłycone tło dla głównego bohatera ewentualnie pary bohaterów.
Po rozpoczęciu lektury miałem mieszane uczucia, gdyż pierwsze wrażenia wskazywały, iż będzie to kolejny schematyczny przykład religious fiction. Solidny i ciekawy ze względu na wspomnianą już równoważność wielu głównych postaci, nadającą mu inny wymiar realizmu, niemniej schematyczny w doborze motorów działań ludzkich takich jak pieniądze, władza i zemsta, oraz w ocenie mechanizmów napędowych dziejów i teraźniejszości. W dodatku słabą stroną powieści jest przecenienie wagi odkryć tego typu, o jakich mowa w tytule. Przejaskrawiając nieco, zaryzykowałbym stwierdzenie, iż nawet odkrycie, iż Chrystus był kobietą, nie dokonałoby żadnego przewrotu w dziejach ludzkości. Pomijając już fakt, iż większość ludzi na świecie wie tyle o chrześcijaństwie, ile my o innych wyznaniach, nawet dla chrześcijan nie byłoby to żadnym końcem świata. Wiara nijak się ma do wiedzy, czego w dziejach przykładów niezliczone ilości. Tym bardziej dowód na to, że patriarchowie byli postaciami historycznymi, nie byłby żadną rewolucją. Kto chce, wierzy w to i bez dowodów, dla pozostałych nie ma to wielkiego znaczenia. Byłyby newsy przez kilka, może kilkanaście dni, głównie w kręgu naszej kultury, a potem media znalazłyby sobie inne tematy.
Pomimo wspomnianych minusów książkę czyta się bardzo dobrze. Wielowątkowa fabuła, barwne postacie wyraźnie zindywidualizowane i przekonujące charakterologicznie, plastyczne i klimatyczne opisy orientu sprawiają, że rzecz wciąga. Akcja jest pełna zwrotów i dynamiczna tym bardziej, im bliżej do końca. W dodatku nie jest to powieść płytka. Lektura, w miarę trwania, skłania do coraz poważniejszych refleksji na różne tematy, aż po te najbardziej zasadnicze. Obnaża wady naszej rzeczywistości i rodzi pytania o wartość demokracji. I nie tylko demokracji. Powieść została opublikowana po raz pierwszy w 2005 roku. Od tego czasu świat i państwa uważające się za demokratyczne mocno się zmieniły. Nie trzeba dodawać, że na gorsze. Zwłaszcza ostanie zmiany w USA stawiają pod znakiem zapytania realność swobód obywatelskich i sprawiają, że trudne tematy poruszane przez Julię Navarro stają się jeszcze bardziej ważkie, a wnioski jeszcze mniej optymistyczne.
Pomimo niezbyt zachwycającego pierwszego wrażenia, w trakcie dalszej lektury byłem coraz bardziej przekonany, iż jest to jedna z lepszych powieści w tym gatunku i zastanawiałem się, jak autorka ją zakończy, by nie zepsuć wydźwięku całości, co jest częstą przypadłością podobnych książek pisarzy anglosaskich. Na szczęście pani Navarro nie poddała się holywoodzkiej presji. Zakończenie jest perfekcyjne; podkreśla wymowę powieści i ostrzeżenie przed światem, który budujemy, światem, który pod pozorem demokracji narzuca wszystkim dyktaturę pieniądza na skalę dotąd w dziejach nieznaną, który za nic ma prawa boskie i ludzkie. Refleksje te nieodparcie kojarzą się z wrażeniami, jakie ma czytelnik niezrównanej Gomorry, a że ta ostatnia nie jest fikcją, więc owa zbieżność nie wróży zbyt dobrze jeśli chodzi o przyszłość naszej kapitalistycznej demokracji. Ci zaś, którzy mają wrażenie, iż świat wielkich pieniędzy przenikających niczym duchy przez granice państw, wojennych frontów i religijnych podziałów, jest zbyt spiskową wizją dziejów, powinni jako uzupełnienie sięgnąć choćby do Akcji Ocalenie, by przekonać się, że jest to być może wcale nie tak przejaskrawiony obraz, jak się może niektórym wydawać.
Jak się potoczą dzieje zaangażowanej pani archeolog, jakie napotka przeszkody i czy uda się jej zrealizować swój życiowy cel, tego Wam nie zdradzę. Przeczytajcie sami – naprawdę warto. Jest to chyba jedna z najlepszych powieści dla miłośników zagadek historycznych i religijnych oraz w ogóle bardzo dobra powieść sensacyjna z domieszką fikcji religijno-historycznej, o czym z przekonaniem Was zapewniam

Wasz Andrew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)