piątek, 30 grudnia 2011

Sąsiad



Ostatnio wiele książek, głównie powieści, trafia w me ręce w ogóle bez udziału mojej woli. Sąsiad (oryg. The Neighbor) przywędrował w środku sporego stosika innych książek. Tytuł mnie nie przyciągnął, podobnie jak nieznane mi dotąd nazwisko autorki – Lisa Gardner. W dodatku na okładce znów ujrzałem te entuzjastyczne oceny krytyków z anglosaskiego kręgu kulturowego, na których tyle razy już się zawiodłem... W konsekwencji ów dość gruby tomik powędrował na przedostatnie miejsce w kolejce. Tam cierpliwie czekał na swój czas, niby bomba z opóźnionym zapłonem...
W Bostonie, mieście będącym często miejscem akcji zarówno w literaturze, jak i licznych filmach oraz serialach telewizyjnych, w dzielnicy ani zbyt dobrej, ani złej, mieszka z czteroletnią córeczką Ree i kotem Panem Smithem małżeństwo, któremu nie można niczego zarzucić. Jason Jones, mąż, pracuje jako dziennikarz w lokalnej gazecie. Sandra Jones, żona, młodsza od niego, jest nauczycielką i, co nigdy nie jest bez znaczenia, piękną kobietą. Sami troszczą się o wychowanie swego dziecka, nie zatrudniają niani ani innej służby, więc praktycznie mijają się w drzwiach swego niewielkiego domu, by zawsze któreś z nich było z córką. Ona pracuje w dzień, on na drugą zmianę. Żyją skromnie, nie udzielają się towarzysko, ale nie dają też nikomu powodu do skarg. Dzień mija za dniem, aż do momentu, gdy w pewien szary, zimny marcowy poranek pan Jones informuje policję, iż około drugiej nad ranem, po powrocie do domu, nie zastał w nim żony. Dom był pozamykany. W jej pokoju leżała potłuczona lampka nocna i brak było niebieskiego koca, ale córeczka spała spokojnie w swym pokoiku.
Śledztwo obejmuje sympatyczna sierż. D.D. Warren  wspierana przez detektywa Millera z bostońskiej policji. Pierwszym, automatycznym podejrzewanym* jest oczywiście Jason. Jak się sprawy dalej potoczą nie będę zdradzał, gdyż byłoby to prawdziwe świństwo wobec czytelników. Ujawnienie zakończenia to zawsze niegodziwość, ale w przypadku Sąsiada byłaby to prawdziwa nikczemność, gdyż zniszczenie czegoś unikalnego jest sto razy gorsze niż zepsucie rzeczy zwyczajnej.
Sąsiad został uznany przez National Thriller Writers za książkę roku. Całkowicie zasłużenie. Już dawno nie czytałem niczego tak udanego. I mam na myśli nie tylko thrillery, kryminały i pokrewne gatunki, ale powieść w ogóle.
Od pierwszych stron książka Lisy Gardner wciąga niczym bagno; najpierw delikatnie, a potem z każdą chwilą z większą siłą. Fabuła mistrzowsko spleciona w misterny wzór, który poraża nie trywialną wielością wątków, ale prawdziwie wielowymiarową siecią powiązań, które pod głównymi żyłami skrywają następne, na pierwszy rzut oka niewidoczne i całkowicie zaskakujące. Akcja niby mało dynamiczna, a jednak czujemy, że czas, który pozostał głównym bohaterom na podjęcie kolejnych decyzji pędzi na złamanie karku. Możemy wręcz namacalnie odczuć relatywizm czasu, ale nie ten, który fascynował Einsteina, lecz ten, którego doświadczają ludzie w krytycznych sytuacjach; przyparci do muru, osaczeni, w ostatecznym zagrożeniu. To udziela się czytelnikowi, który może autentycznie poznać uczucia towarzyszące domniemanemu zabójcy, wokół którego zaciska się pętla policyjnych podejrzeń. Główne postacie, choć ekstremalnie nietuzinkowe, są w niespotykanym stopniu przekonujące. Sąsiad to mistrzowskie studium umysłu w zagrożeniu. Umysłu człowieka, który przeszedł piekło i odbudował swój świat, który kiedyś się zawalił, a potem znów musi stanąć do walki z bezlitosnym zagrożeniem. To zarazem powieść o tajemnicach i prawdzie, o zaufaniu, o bliznach przeszłości i ranach, które nigdy się nie zabliźnią. A przede wszystkim o miłości. W bardzo prawdziwy i wyważony sposób Lisa Gardner ugryzła trudny temat przestępstw seksualnych i problem możliwości przywrócenia ich sprawców, a jeszcze bardziej ofiar, normalnemu życiu społecznemu. Jest też zarazem wołaniem, nie tylko do młodzieży, by zadbać o swoją prywatność w cyfrowym świecie. Jest przestrogą, by pamiętać, iż ślady z komputera i z sieci trudniej usunąć niż z tradycyjnie rozumianej rzeczywistości i łatwiej niż w realu odszukać rzeczy tam ukryte, jeśli tylko ktoś wie jak.
W miarę lektury poznajemy coraz to nowe fakty z przeszłości nie tylko rodziny Jonesów, ale i innych postaci, które okazują się powiązane ze sprawą. Autorka okazuje się mistrzynią suspensu w pełnym znaczeniu tego słowa. Pod koniec wszystko tak się komplikuje i nabiera takiego szaleńczego tempa, iż miałem obawy co do zakończenia. Ku memu całkowitemu zaskoczeniu okazało się najwyższej klasy. Absolutnie nieprzewidywalne i całkowicie umocowane we wszystkim, co było wcześniej. Żadnego deus ex machina rodem z tandetnej sztampy reklamowanej jako amerykańskie bestsellery; po prostu mocne.
Okazało się, iż Sąsiad to rewelacyjna powieść, nie tylko dla miłośników gatunku, ale dla każdego lubiącego dobrą beletrystykę. Z wyjątkiem dzieci i wrażliwych nastolatków absolutnie polecam ją każdemu. Może zarwiecie noc albo dwie, może się gdzieś spóźnicie, ale na pewno ją przeżyjecie do głębi i jeśli dotąd nie siedzieliście w temacie, nieco inaczej spojrzycie na sieć, komputery, komórki i inne gadżety. Tego bądźcie pewni

Wasz Andrew



[1] W literaturze polskiej, zarówno tłumacze, jak i pisarze, nagminnie używają określenia podejrzany. Moim zdaniem niesłusznie, gdyż według polskiej terminologii podejrzany to osoba, której ogłoszono postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Do tego momentu jest się osobą podejrzewaną, podejrzewanym. Po to istnieją dwa odmienne słowa, by ich zgodnie z przeznaczeniem używać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)