Ostatnio wiele książek, głównie powieści, trafia w me ręce w ogóle bez udziału mojej woli. Sąsiad (oryg. The Neighbor)
przywędrował w środku sporego stosika innych książek. Tytuł mnie nie
przyciągnął, podobnie jak nieznane mi dotąd nazwisko autorki – Lisa Gardner.
W dodatku na okładce znów ujrzałem te entuzjastyczne oceny krytyków z
anglosaskiego kręgu kulturowego, na których tyle razy już się
zawiodłem... W konsekwencji ów dość gruby tomik powędrował na
przedostatnie miejsce w kolejce. Tam cierpliwie czekał na swój czas,
niby bomba z opóźnionym zapłonem...
W
Bostonie, mieście będącym często miejscem akcji zarówno w literaturze,
jak i licznych filmach oraz serialach telewizyjnych, w dzielnicy ani
zbyt dobrej, ani złej, mieszka z czteroletnią córeczką Ree i kotem Panem
Smithem małżeństwo, któremu nie można niczego zarzucić. Jason Jones,
mąż, pracuje jako dziennikarz w lokalnej gazecie. Sandra Jones, żona,
młodsza od niego, jest nauczycielką i, co nigdy nie jest bez znaczenia,
piękną kobietą. Sami troszczą się o wychowanie swego dziecka, nie
zatrudniają niani ani innej służby, więc praktycznie mijają się w
drzwiach swego niewielkiego domu, by zawsze któreś z nich było z córką.
Ona pracuje w dzień, on na drugą zmianę. Żyją skromnie, nie udzielają
się towarzysko, ale nie dają też nikomu powodu do skarg. Dzień mija za
dniem, aż do momentu, gdy w pewien szary, zimny marcowy poranek pan
Jones informuje policję, iż około drugiej nad ranem, po powrocie do
domu, nie zastał w nim żony. Dom był pozamykany. W jej pokoju leżała
potłuczona lampka nocna i brak było niebieskiego koca, ale córeczka
spała spokojnie w swym pokoiku.
Śledztwo
obejmuje sympatyczna sierż. D.D. Warren wspierana przez detektywa
Millera z bostońskiej policji. Pierwszym, automatycznym podejrzewanym*
jest oczywiście Jason. Jak się sprawy dalej potoczą nie będę zdradzał,
gdyż byłoby to prawdziwe świństwo wobec czytelników. Ujawnienie
zakończenia to zawsze niegodziwość, ale w przypadku Sąsiada byłaby to prawdziwa nikczemność, gdyż zniszczenie czegoś unikalnego jest sto razy gorsze niż zepsucie rzeczy zwyczajnej.
Sąsiad
został uznany przez National Thriller Writers za książkę roku.
Całkowicie zasłużenie. Już dawno nie czytałem niczego tak udanego. I mam
na myśli nie tylko thrillery, kryminały i pokrewne gatunki, ale powieść
w ogóle.
Od
pierwszych stron książka Lisy Gardner wciąga niczym bagno; najpierw
delikatnie, a potem z każdą chwilą z większą siłą. Fabuła mistrzowsko
spleciona w misterny wzór, który poraża nie trywialną wielością wątków,
ale prawdziwie wielowymiarową siecią powiązań, które pod głównymi żyłami
skrywają następne, na pierwszy rzut oka niewidoczne i całkowicie
zaskakujące. Akcja niby mało dynamiczna, a jednak czujemy, że czas,
który pozostał głównym bohaterom na podjęcie kolejnych decyzji pędzi na
złamanie karku. Możemy wręcz namacalnie odczuć relatywizm czasu, ale nie
ten, który fascynował Einsteina, lecz ten, którego doświadczają ludzie w
krytycznych sytuacjach; przyparci do muru, osaczeni, w ostatecznym
zagrożeniu. To udziela się czytelnikowi, który może autentycznie poznać
uczucia towarzyszące domniemanemu zabójcy, wokół którego zaciska się
pętla policyjnych podejrzeń. Główne postacie, choć ekstremalnie
nietuzinkowe, są w niespotykanym stopniu przekonujące. Sąsiad
to mistrzowskie studium umysłu w zagrożeniu. Umysłu człowieka, który
przeszedł piekło i odbudował swój świat, który kiedyś się zawalił, a
potem znów musi stanąć do walki z bezlitosnym zagrożeniem. To zarazem
powieść o tajemnicach i prawdzie, o zaufaniu, o bliznach przeszłości i
ranach, które nigdy się nie zabliźnią. A przede wszystkim o miłości. W
bardzo prawdziwy i wyważony sposób Lisa Gardner ugryzła trudny temat
przestępstw seksualnych i problem możliwości przywrócenia ich sprawców, a
jeszcze bardziej ofiar, normalnemu życiu społecznemu. Jest też zarazem
wołaniem, nie tylko do młodzieży, by zadbać o swoją prywatność w
cyfrowym świecie. Jest przestrogą, by pamiętać, iż ślady z komputera i z
sieci trudniej usunąć niż z tradycyjnie rozumianej rzeczywistości i
łatwiej niż w realu odszukać rzeczy tam ukryte, jeśli tylko ktoś wie
jak.
W
miarę lektury poznajemy coraz to nowe fakty z przeszłości nie tylko
rodziny Jonesów, ale i innych postaci, które okazują się powiązane ze
sprawą. Autorka okazuje się mistrzynią suspensu w pełnym znaczeniu tego
słowa. Pod koniec wszystko tak się komplikuje i nabiera takiego
szaleńczego tempa, iż miałem obawy co do zakończenia. Ku memu
całkowitemu zaskoczeniu okazało się najwyższej klasy. Absolutnie
nieprzewidywalne i całkowicie umocowane we wszystkim, co było wcześniej.
Żadnego deus ex machina rodem z tandetnej sztampy reklamowanej jako
amerykańskie bestsellery; po prostu mocne.
Okazało się, iż Sąsiad
to rewelacyjna powieść, nie tylko dla miłośników gatunku, ale dla
każdego lubiącego dobrą beletrystykę. Z wyjątkiem dzieci i wrażliwych
nastolatków absolutnie polecam ją każdemu. Może zarwiecie noc albo dwie,
może się gdzieś spóźnicie, ale na pewno ją przeżyjecie do głębi i jeśli
dotąd nie siedzieliście w temacie, nieco inaczej spojrzycie na sieć,
komputery, komórki i inne gadżety. Tego bądźcie pewni
Wasz Andrew
[1]
W literaturze polskiej, zarówno tłumacze, jak i pisarze, nagminnie
używają określenia podejrzany. Moim zdaniem niesłusznie, gdyż według
polskiej terminologii podejrzany to osoba, której ogłoszono
postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Do tego momentu jest się
osobą podejrzewaną, podejrzewanym. Po to istnieją dwa odmienne słowa, by
ich zgodnie z przeznaczeniem używać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)