wtorek, 11 września 2012

Mechaniczne pszczoły


Pszczoła pijąca wodę - foto: Bartosz Kosiorek (Gang65)

W wielu krajach rosnąca śmiertelność pszczół miodnych jest coraz większym problem, nie tylko dla pszczelarzy. Nasze środki masowego przekazu od kilku dni dmą w radosne i dumne trąby narodowej wyższości informując, iż nasi naukowcy prowadzą pionierskie prace mające na celu skonstruowanie „sztucznej pszczoły” i Polacy są na tym polu prawdopodobnie najbardziej zaawansowani.


Kiedy słucham tych wypowiedzi, mam wrażenie, iż choć drogą radosnego kapitalizmu podążamy od niedawna, to jesteśmy w tym infantylnym widzeniu świata, a zwłaszcza postępu, charakterystycznym dla neofitow boga biznesu, najbardziej gorliwi na świecie, a na to się jeszcze nakłada nasza skłonność do hurra-akcji zastępujących nam konsekwencję i rzetelną pracę. Z jednej strony jako społeczeństwo niby popieramy ekologię, gdyż tak wypada, ale z drugiej z największą gorliwością angażujemy się we wszystko, co jest jej zaprzeczeniem.

Jak uczy dorobek jednego z największych umysłów naszego narodu* warunkiem nieśmiertelności organizmu jest stagnacja, a rozwój jest gwarantem śmierci. W pewnym sensie, jeśli rozwój zamienić na postęp, a śmierć rozszerzyć nie tylko na nią samą, na śmierć całkowitą, ale i na kryzys, dotyczy to nie tylko pojedynczych osobników, ale całych populacji oraz procesów zachodzących zarówno w nich, jak i w innych zbiorach. Z tych najprostszych spraw, które intuicyjnie znane były choćby niektórym tradycyjnym kulturom Ameryki, my zdajemy się nie rozumieć niczego.

Gdybyśmy naprawdę byli ludźmi na miarę naszych czasów, mądrzejszymi od zachłystujących się wizją postępu współczesnych Juliuszowi Verne, zauważylibyśmy, że coś te pszczoły zabija. Albert Einstein miał powiedzieć podobno, iż rodzajowi ludzkiemu zostaną cztery lata istnienia od momentu, gdy umrze ostatnia pszczoła. Dziwi mnie, co zresztą świadczy o poziomie umysłowym naszych dziennikarzy, że nikt z nich nie zauważył, iż geniusz fizyki najpewniej nie miał na myśli śmierci ludzkości z braku miodu, ani nawet masowego głodu z powodu wymierania roślin będącego następstwem braku zapylaczy. Są rośliny, które zapylaczy nie potrzebują, że nie wspomnę o morzach i oceanach, gdzie jest tyle pożywienia, iż dla pewnej liczby ludzi na pewno wystarczy. Po prostu to coś, co zabija pszczoły, zabije w końcu, niekoniecznie bezpośrednio, również i nas. A my, zamiast skierować wysiłki na zbadanie tego zagrożenia i opracowanie sposobów jego wyeliminowania, konstruujemy sztuczne zapylacze. Prawdziwie ekologiczne widzenie świata!

Każda grupa społeczna, każdy naród i państwo, tak jak każda rodzina, ma pewną ilość środków do dyspozycji. Jeśli wykorzysta je na jedno, zabraknie na drugie. Środki, które spożytkujemy na konstruowanie ersatzu zapylaczy, nie zostaną wykorzystane na zbadanie podstaw problemu wymierania pszczół i opracowanie ratunku. I nie mam na myśli tylko pieniędzy i mózgów naukowców. Chodzi również o miejsce w świadomości społecznej, o mentalność całego społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia, któremu znów wmawia się, że wszystko można zastąpić czymś, co da się skonstruować i wyprodukować, a potem sprzedać i kupić.

Wszystkim fascynatom mechanicznych pszczół i innych nowych technologii proponuję już dziś nauczyć się jeść plastik. Na tej drodze nic innego nas nie czeka.


Wasz Andrew



* Marian Mazur, którego książkę CYBERNETYKA I CHARAKTER w szczególności polecam

3 komentarze:

  1. O tak, tak. Tak właśnie wygląda obecny świat. Jednak prócz konsumpcyjnych molochów produkujących pieniądz i handlujących ideą rozprzestrzenia się, jak to nazywam "wejkaping".
    I w tem ostatnia nasza nadzieja. A głos "wake up!" powoli przestaje być mistyczny i podaje konkretne sposoby na konkretne bolączki.

    Czytam, pozdrawiam, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cyt. "...to jesteśmy w tym infantylnym widzeniu świata, a zwłaszcza postępu, charakterystycznym dla neofitow boga biznesu, najbardziej gorliwi na świecie, a na to się jeszcze nakłada nasza skłonność do hurra-akcji zastępujących nam konsekwencję i rzetelną pracę. Z jednej strony jako społeczeństwo niby popieramy ekologię, gdyż tak wypada, ale z drugiej z największą gorliwością angażujemy się we wszystko, co jest jej zaprzeczeniem" -
    - Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, oczywiście pozytywnie, jak zgrabnie i klarownie to ująłeś. A artykuł znakomity. W Polsce analityczne myślenie przyczynowe-skutkowe pojawia się zazwyczaj wtedy gdy już dawno dana tragedia dobiegnie końca. I to jest jedna z naszych wielkich bolączek narodowych. "Polak mądry po szkodzie"!

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)