Pozwól, że Ci opowiem...
bajki, które nauczyły mnie, jak żyć
Jorge Bucay
wydawnictwo Replika 2004
tłumaczyła Ilona Ziętek-Segura
Jednym z najpiękniejszych wspomnień mojego dzieciństwa są dni, a właściwie wieczory, gdy rodzice czytali mi przed snem. Opowieściami, od których się to zaczęło, były oczywiście baśnie. Stanowiły pierwsze stopnie prowadzące do ukształtowania mnie takiego, jakim jestem.
Baśnie klasyczne były nakierowane na wyrobienie w dziecku pożądanych społecznie uwarunkowań. Stąd jasny zwykle podział na zło i dobro. Dobro zawsze wygrywa, a za złe uczynki zawsze nadejdzie kara. Miały za zadanie wychowanie takiego człowieka, jaki w czasach ich powstania był promowany. Samemu człowiekowi i jego szczęściu poświęcano z reguły mniej uwagi, stąd choćby takie trywialne zwroty jak "żyli długo i szczęśliwie", które w rzeczywistości maskowały niewiedzę na temat tego, co to znaczy to szczęście i jak ma ono wyglądać.
Jorge Bucaj w swej książce ukazuje nam szereg spotkań Demiána z jego psychoterapeutą Jorge, zwanego Grubym. W trakcie tych sesji Jorge, zgodnie z kanonem szkoły Gestalt, której jest przedstawicielem, opowiada swemu pacjentowi bajki. Niektóre z nich wybrane są spośród klasyki, inne stworzone doraźnie, na potrzeby terapii. Są dobrane nie pod kątem odwiecznych celów stawianych przez społeczeństwo oczekujące określonych postaw i zachowań, ale pod kątem szczęścia jednostki, z zamiarem wywołania refleksji mających pomóc tym, którzy zgubili gdzieś własne ja. Pod tym względem są to więc przypowieści na miarę naszych czasów, w których coraz więcej ludzi ma problem ze znalezieniem drogi do samych siebie, bez czego z kolei nie można tworzyć prawdziwie satysfakcjonujących więzi z innymi ludźmi.
Aby w pełni korzystać z wartości bajek Bucaya, najlepiej czytać tylko jedną dziennie, dając swej pod i świadomości czas, na dotarcie do wszystkich aspektów każdej przypowieści. Pozwól, że Ci opowiem... jest książką, po którą na pewno warto sięgnąć i przeczytać ją najpierw samemu, potem bajki opowiedzieć dzieciom, jeśli już je mamy, a na koniec polecić znajomym.
Niestety, o ile sama treść jest godna oceny najwyższej, to styl jest tak słaby, iż momentami bardzo poważnie utrudnia lekturę. Nie chcę dociekać, czy to wina autora, czy tłumaczki, niemniej do uchybień stylistycznych dochodzą ewidentne błędy typu „pod rząd” zamiast „z rzędu”, pleonazmy czy błędy rzeczowe, jak próżnia w przepaści. Całość sprawia, że wielokrotnie czytelnik nie tylko zacina się w trakcie lektury, ale nawet musi cofać, by być pewnym, co też autor miał na myśli.
Wydanie, które miałem w ręku, jest kolejnym przykładem bylejakości, o której mówiłem w poprzedniej recenzji. Znów tekst na okładkę pisał ktoś, to chyba nie czytał książki. W notce wydawcy czytamy : „Codziennie opowiada on bajkę”, gdy tymczasem, kto czyta uważnie, znajdzie zarówno tygodniowe przerwy, jak i dni, w których terapeuta opowiada swemu pacjentowi dwie bajki.
Najbardziej denerwujące jest to, iż te niedociągnięcia dotknęły książkę ze względu na treść absolutnie wartą polecenia
Wasz Andrew
Stylu co prawda nie skomentowałam, ale czytałam kiedyś, że trudniej być dobrym tłumaczem, niż dobrym pisarze. Może coś w tym jest.
OdpowiedzUsuń