Åke Edwardson
Niech to się nigdy nie kończy
(oryg.: Låt det aldrig ta slut)
tłumaczenie: Małgorzata Kłos
seria/cykl wydawniczy: Erik Winter tom 4, Czarna Seria
wydawnictwo: Czarna Owca 2012
Niech to się nigdy nie kończy jest czwartą odsłoną cyklu powieściowego pióra Ake Edwardsona, którego głównym bohaterem jest komisarz Erik Winter ze szwedzkiej policji, ale dla mnie miała to być pierwsza konfrontacja z twórczością tego autora. Jako wielbiciel szwedzkiej szkoły kryminału społecznego przystąpiłem do lektury z ciekawością, a nawet zapałem.
Znacie to uczucie, gdy podczas uroczej jazdy po nowo oddanej do użytku drodze koło waszego auta wpada w dziurę, która zatrzymuje was w miejscu? Coś takiego zafundował mi Ake Edwardson i sprawił, iż zamiast pochłaniać w swej wyobraźni świat wykreowany w powieści, doznałem głębszej refleksji.
Wielokrotnie już wcześniej chodziło mi po głowie pytanie, które jednak właśnie ta lektura szczególnie mocno wyartykułowała w mym umyśle: Dlaczego ludzie obdarzeni świetnym piórem, niezłą wyobraźnią i na pewno sporą wiedzą, nie mogą się powstrzymać od wtrącania w dobry w gruncie rzeczy tekst ewidentnych bzdur? Co za diabeł cholerny ich do tego kusi, skoro właśnie te momenty, które są błędami godnymi kretyna, mogliby pominąć i niczego by to w konstrukcji fabuły nie zmieniło?
W omawianej powieści zauważyłem dwie ewidentne wpadki. Pierwsza to ryska na obiektywie, która była widoczna na zdjęciach (odbitkach). Kto chce zobaczyć, jak trzeba „zarysować” obiektyw, by było to widoczne na zwykłych odbitkach, niech zajrzy >TUTAJ<. Po co Edwardson wsadził się na taką minę? Druga to moment, gdy detektyw wchodzi przez okno. Najpierw je z zewnątrz otwiera, a potem dopiero coś pod nie podstawia i zagląda do środka, by się upewnić, że w pomieszczeniu nie ma nikogo, kto mógłby go zobaczyć. Kretyństwo! Nawet najmniej rozgarnięty stójkowy najpierw się upewni, iż nikogo w środku nie ma, a dopiero potem będzie forsował okno. Lapsusy ewidentnie niepotrzebne i nie mogę zrozumieć, jak mogły się przydarzyć komuś, kto napisał naprawdę niezłą powieść kryminalną. Niestety, Niech to się nigdy nie kończy nie jest przykładem szwedzkiego kanonu. Raczej bliżej tej powieści do produkcji zza wielkiej wody. Brak rzeczywistego zwrócenia uwagi na konkretne problemy społeczne, fabuła jakaś taka sztucznie zagmatwana i dla mnie osobiście niezbyt przekonująca, podobnie jak motywy i konstytucja psychologiczna czarnych charakterów.
Z jakim przestępstwem tym razem zmierzył się Erik Winter i jak mu się powiodło, nie będę zdradzał. To powieść ewidentnie jednorazowa, więc im mniej się wie przed jej przeczytaniem, tym większa szansa, iż się nam choć trochę spodoba. Styl jest bowiem niezły. Udało się autorowi zwłaszcza oddanie konieczności zespołowej pracy policjantów zwalczających cięższe gatunkowo formy przestępczości i wpływ tego fachu na życie prywatne. To chyba najbardziej szwedzki rys tej książki, reszta nie różni się od kolejnej odsłony Kojaka czy Policjantów z Miami. Jeśli ktoś lubi kryminały, może sięgnąć po tą powieść. Da mu pewnie ona mniejszą lub większą dozę dobrej rozrywki, ale nie lepszą niż na czwórkę w starej skali ocen. Pozostałym odradzam i polecam wybrać inną lekturę. Jest przecież w czym wybierać
Wasz Andrew
Nie jestem jakaś ogromną fanką kryminałów, dlatego raczej będę omijać ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń