wtorek, 25 października 2011

DZIENNIKI PSYCHOLA


Bret Easton Ellis

American Psycho


Sam nie wiem, czego dokładnie oczekiwałem od tej książki. Na pewno jednak obiecywałem sobie wiele. Zachęcał i tytuł, i recenzje. Zwłaszcza entuzjastyczna ocena jaką wystawił jej Zygmunt Kałużynski sprawiła, iż moje oczekiwania były wysokie.

Według słów uznanych recenzentów Bret Easton Ellis jest jednym z najwybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich, a American Psycho najlepszą jego powieścią. Podbudowany takimi zachętami rzuciłem się na nią jak pies na smakowitą kość, ba – jak alkoholik na pierwszą od tygodnia szklankę gorzały i wprost się nią zachłysnąłem.

Główną postacią i zarazem bezpośrednim narratorem American Psycho jest, jak sam tytuł mówi, amerykanski psychopata i dewiant seksualny Patrick Bateman. Książka to po prostu jakby fragment jego życia. Bez jakiegoś szczególnego początku i bez wyraźnie zaznaczonego końca. Ten utalentowany, dobrze sytuowany yuppie* jest po pracy, w chwilach wolnych od obowiązkowego w tej klasie życia towarzyskiego, seryjnym mordercą. Lektura od razu wciąga, może nie tyle za pomocą wartkiej akcji, co za przyczyną świetnego języka; obrazowego, celnego, bezpośredniego i zharmonizowanego ze specyficzną osobowością głównego bohatera.

Bret Easton Ellis pokazuje się nam jako prawdziwy mistrz słowa. Idealnie maluje sposób, w jaki typowy yuppie widzi świat, ludzi i samego siebie. Opisując każdą postać informuje nas ze szczegółami o wszystkich detalach ubioru, z ich markami i dystrybutorami włącznie, od butów i skarpetek poczynając, a na zegarkach, krawatach, spinkach i okularach kończąc. Aż dziw, że nie zawsze podaje ceny wszystkich elementów garderoby. Jednocześnie praktycznie pomija, niczym w karykaturze, opis fizyczności, poza kilkoma zdawkowymi słowami na poziomie zakompleksionego półmózga, dla którego u kobiety liczą się tylko cycki, nogi i dupa, a u faceta mięśnie, opalenizna i atrybuty zamożności. Podobnie obrazowe, a pobieżne jednocześnie, są opisy scenerii. Styl specyficzny i na swój sposób doskonały.

Jak już wyżej wspomniałem, wprost zachłysnąłem się tą powieścią. Niestety. To był tylko moment. Trwał pierwsze kilka rozdziałów. Potem lektura po prostu zaczęła się dłużyć, a im bliżej końca, tym wydawała się płytsza, bardziej monotonna, aż do totalnej nudy. Żadnych zwrotów akcji, żadnego suspensu. Jak w piosence – dzień podobny do dnia. Obiadki i praca. Kolacje i praca. Mordestwa i praca. Co za nuda!

Książka może być wartościowa na wiele sposobów. Choćby stylem języka, jakim jest napisana, rozrywką, której dostarcza, wiedzą, którą przekazuje czy pytaniami jakie stawia przed czytelnikiem. O języku już napisałem. Jest oryginalny, i to duży plus dla American Psycho, ale śmiem wątpić, czy walorami dorównuje choćby staremu, dobremu Sienkiewiczowi. Styl prozy Ellisa byłby odpowiedni na opowiadanie, lecz nie na opasłą powieść, gdyż ciężko z nim wytrzymać do końca. Oryginalny nie znaczy piękny. Tutaj znaczy płytki, monotonnie wulgarny i pusty jak mózg głównego bohatera. Bateman jest pewnikiem inteligentny, choć dowodów na to lektura nie zawiera żadnych, ale na pewno nie jest mądry. Trawestując Foresta Gumpa: Mądry to ten, kto mądrze czyni. A tego o Patricku B. Nie można powiedzieć. Chyba że się nie odróżnia mądrości od sprytu i innych podobnych cech.

Wielu zachwyca się (czytaj - po cichu podnieca) opisami zbrodni zawartymi w tej powieści. To nie za dobrze o nich świadczy. Jako o ludziach, bo powinni się leczyć. Jako o krytykach, bo wszystko to już było. Najczęściej przytaczana jest sprawa szczura wgryzającego się w ludzkie ciało. Tortura stara jak świat. Jeśli dla kogoś to odkrycie, zostawię to bez komentarza.

Tutaj dotykamy perwersji, pornografii i zbrodni. Dziwna jest ta nasza mentalność, dziwna moralność i dziwne kryteria, jakimi mierzymy sztukę i artystów. Jeśli w literaturze, filmie czy innej formie przekazu, ktoś odda seks lub choćby ciało ludzkie na tyle udatnie, iż większość widzów odczuwa podniecenie, to z reguły nazywamy to pornografią odmawiając dziełu jakichkolwiek aspiracji do sztuki, a autora odsądzamy od czci i wiary. Jeśli natomiast ktoś za temat weźmie wynaturzone zaspokajanie potrzeb seksualnych; gwałt albo jeszcze lepiej seryjne zabójstwa, to prawie nigdy nie zostaje skojarzony z pornografią. Jeśli dodatkowo ma odrobinę talentu, to się go mianuje odważnym i bezkompromisowym artystą. Tak jakby zbrodnia oczyszczała seks z czegoś brudnego. Paranoja!

Można próbować odebrać American Psycho jako krytykę ówczesnego amerykańskiego młodego pokolenia biznesowej elity. To jednak nie uzasadnia nudy, miałkości, powierzchowności sądów i epatowania infantylnym okrucieństwem. Nawet nie bezsensownym, bezzasadnym, ale właśnie głupim. I przede wszystkim ogranym. To wszystko już było. W dodatku podane jest bez smaku, a tego wybaczyć nie można.

Można również próbować przedstawiać powieść Ellisa jako studium psychologiczne psychopaty czy seryjnego mordercy. Tylko, że tak nie jest. Nie znajdziecie w tej książce żadnej wiedzy o tym, kim jest psychopata. O jakiejkolwiek innej wiedzy z psychiatrii czy psychologii nie wspomnę.

W notce na okładce wydania, z którego korzystałem, można przeczytać, że kilka kobiet zatrudnionych przy pierwszym wydaniu książki odmówiło pracy, po zapoznaniu się z treścią American Psycho. Wydaje się, że wykazały się większym wyczuciem niż zawodowi krytycy.

Mam wrażenie, że to przez zawodowych krytyków sztuka coraz bardziej rozmija się ze zdrowym rozsądkiem. To jednak temat na osobne rozważania.

I jeszcze jedno. W filmach istnieje kategoria „Od lat osiemnastu”. Szkoda, że w książkach czegoś takiego nie ma. Wbrew powszechnemu mniemaniu; obciążaniu filmu i telewizji odpowiedzialnością za brutalizację zbrodni, książka też może być takim samym zagrożeniem. W końcu Kuba Rozpruwacz nie powstał pod wpływem ruchomych obrazów na ekranie. I choć za eskalację przemocy w większym stopniu odpowiadają czynniki ważniejsze niż słowo pisane i treści z ekranu, to tej książki nie powinny czytać osoby o niedojrzałej psychice, nieprzygotowane. Naprawdę może narobić szkód, a przy tym tak niewiele daje w zamian. Nie zapewni nam rozrywki, chyba że czyjś stan psychiczny jest daleki od normy. Ani wiedzy. Ani niczego innego. W dodatku, jeśli ją zmęczymy do końca, stwierdzimy, iż już zaczynamy ją zapominać. To nie Malowany ptak, z którego obrazy pozostają na długo w pamięci, ani nawet Milczenie owiec. Dlatego nie polecam tej książki nikomu. Zbyt mało za cenę, którą trzeba zapłacić. W zmarnowanym czasie, w nudzie, w zniesmaczeniu. W zawiedzionych nadziejach i spadku zaufania do uznanych krytyków. Właściwie jest to lektura tylko dla dojrzałych czytelników, którzy chcą sprawdzić, co to za zwierzę, które kiedyś wzbudziło takie zachwyty. Takie jest moje osobiste wrażenie z wielce kiedyś głośnego, ale zgodnie z przepowiedniami samego autora, popadającego w zapomnienie American Psycho


Wasz Andrew



* (skrót od ang. Young Urban Professional - młody wielkomiejski przedstawiciel wolnego zawodu albo Young Upwardly Mobile Professionals - młodzi pnący się do góry profesjonaliści) – określenie pokolenia młodzieży z USA, które rozpoczęło pracę zawodową w latach 80 XX wieku, a także grup żyjących w podobnym stylu w innych krajach i w późniejszym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)