poniedziałek, 20 stycznia 2014

Trucizna wraca do łask




Val McDermid

Trujący ogród

tytuł oryginału: Beneath the Bleeding
tłumaczenie: Katarzyna Kasterka
wydawnictwo: Prószyński i S-ka Warszawa 2013
seria/cykl wydawniczy: Tony Hill / Carol Jordan*


Trujący ogród” jest piątą powieścią z cyklu, którego wiodącymi postaciami są Tony Hill, wirtuoz profilowania** oraz  policjantka Carol Jordan, współpracujący przy ściganiu seryjnych sprawców najpoważniejszych przestępstw i związani ze sobą specyficznym uczuciowym układem, przedziwną odmianą dotąd nieskonsumowanej miłości, w której, niczym cząstki elementarne w atomie, krążą wokół siebie przyciągając się i odpychając jednocześnie. Czy w tej odsłonie związek ten zostanie w końcu uwieńczony pełnym zbliżeniem, czy też nastąpi zerwanie, tego oczywiście nie zdradzę.

Val McDermid, szkocka pisarka specjalizująca się w dość mrocznych kryminałach, jest klasą samą w sobie, co potwierdzają liczne nagrody. Choć nie zawsze moje gusta podążają tymi samymi drogami, co oceny większości, za każdym poprzednim razem w stosunku do powieści tego cyklu okazały się zbieżne i proza tej chluby Wysp przypadła mi bardzo do gustu. Więcej niż zadowolony z poprzednich książek serii, z zapałem zabrałem się do lektury „Trującego ogrodu” licząc na to, iż reklamowy nadruk na okładce „Gwarancja dobrej książki albo zwrot pieniędzy” i tym razem nie okaże się hasłem na wyrost.

Kiedy Robbie Bishop, gwiazda drużyny futbolowej Bradfield Victoria, nagle zapada na tajemniczą chorobę, trafia oczywiście do najlepszego szpitala w okolicy, w ręce miejscowego odpowiednika doktora House'a. Nie na wiele mu się to zdaje, gdyż wspomniana sława medycy okazuje się bezradna. Na szczęście, dla sprawiedliwości, ale nie dla piłkarza, bystra rezydentka z jego szpitala stawia karkołomną, ale trafną diagnozę, która brzmi - trucizna.

Trucizny; temat od dawna wykorzystywany w bajkach, baśniach i innych gatunkach literackich. Trucizny; świat fascynujący i mroczny. Trucizny; niegdyś powszechny element kryminału, obecnie jakby démodé, zarówno w praktyce świata realnej zbrodni, jak i w literaturze; zastąpiony przez pistolety, noże i inne mniej lub bardziej trywialne narzędzia. Jak sugeruje sam tytuł, i co potwierdza się już na pierwszych stronicach, w tej powieści Val MdDermid powraca do tego niegdyś tak modnego motywu, przy okazji niezwykle celnie wypunktowując powody, dla których trucizny w kryminalistyce, i realnej, i fikcyjnej, tak straciły na popularności. Całkiem bezzasadnie zresztą, gdyż w truciznach, co szkocka mistrzyni bezbłędnie pokazała, nadal tkwi wielki potencjał. I w sensie literackim, i dosłownym. Choć oczywiście nie jest to rozwiązanie dla każdego – wymaga nieporównanie większej wiedzy, i w realu, i w powieści, niż pistolet, nóż czy inne równie powszechnie wybierane rozwiązanie. Powrót do tego świata pokrewnego czarownicom, ale w wydaniu jak najbardziej nowoczesnym, sprawia, iż niniejszy odcinek przygód Hilla i Jordan, bo to oni oczywiście zajmą się sprawą, od początku nabiera odmiennego niż dotąd, niezwykle oryginalnego charakteru. Zgodnie z tradycyjną manierą pisarki i tym razem obok wątku pierwszoplanowego, czyli trucicielstwa, mamy drugi motyw wiodący; drugie śledztwo. A tutaj również niespodzianka. Zamach bombowy. Dotąd zawsze mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, nawet z przestępczością zorganizowaną, ale jednak z dziedziną stricte kryminalną. Teraz jako drugą oś fabuły mamy terroryzm, a więc domenę innego, choć pokrewnego gatunku, czyli sensacji. To dodaje kolejnej odsłonie serii nowego wymiaru; prawdziwy powiew świeżości. Inna sprawa, że jak to u Val McDermid bywa, temat terroryzmu zostanie potraktowany nieco przewrotnie.

Nie mam pojęcia, jak pisarka tworzy swe tak udane powieści. Czy najpierw pojawia się problem, który chce przemycić w tle, by zmusić czytelnika do rozmyślań na jego temat, czy też odwrotnie, najpierw pojawia się warstwa kryminalna, a potem zostaje ona osadzona w problematyce społecznej. W sumie nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, gdyż efekt wygląda idealnie, jak w najlepszych przykładach skandynawskiej szkoły kryminału społecznego. Dysfunkcje społeczeństwa są nieodłączne od zbrodni, gdyż ta właśnie z nich wynika. Inne z kolei patologie ujawniają się w następstwie przestępstwa, choćby przy okazji samego procesu wykrywczego.

Oczywiście dwa rodzaje czynów i toczące się w związku z nimi śledztwa oraz wątek damsko-męski między głównymi bohaterami to tylko szkielet powieści. W rzeczywistości jest ona prawdziwie wielowątkowa. Mimo tego, mimo przenikania się różnych motywów i dość znacznej komplikacji, powieść cały czas trzyma w napięciu i jednocześnie wciąga od samego początku, a potem nie puszcza aż do samego końca. To ostatnie, uwzględniając jej znaczną objętość, trzeba brać pod uwagę przed rozpoczęciem lektury. Może się skończyć zawaleniem terminów, egzaminów, czy innych rzeczy, o których zapomnimy pod wpływem tej prozy made in Scotland.

Jak zawsze u McDermid, tak i tym razem, uważny czytelnik znajdzie w powieści wiele smaczków. Zauważy również, iż zmusza ona do myślenia nad problemami, których z reguły większość z nas na co dzień nie spostrzega, najczęściej dlatego, że tak wygodniej. Tym razem najbardziej mi się spodobała łatka, którą autorka przypięła obecnym koncepcjom rozwiązania problemu terroryzmu ze szczególnym uwzględnieniem tajnych służb działających ponad prawem. Ukazała wręcz chełpienie się tym ostatnim członków owych formacji, wprost proporcjonalne do stopnia ich tajności. Bardzo mocno skrytykowany został również problem sankcjonowania zła, w czym spory udział mają media i film, co prowadzi do tego, że demokracja może się stać karykaturą swych własnych ideałów, o ile już się nią nie stała. Czym bowiem będzie się różnić demokracja od faszyzmu czy komunizmu, jeśli zgodzimy się na tortury, pozbawianie wolności bez wyroku sądowego i obozy koncentracyjne? A przecież są ludzie gotowi na to bez mrugnięcia okiem w imię „wyższego dobra”, jak choćby jeden z naszych byłych premierów. Powstaje jednak pytanie, kto i jakim prawem ma decydować, które i czyje dobro jest wyższe. I jak zagwarantować, że ten decydent będzie dobry, a nie zły.

Oczywiście wąteczków i perełek jest w tej powieści mnóstwo, od najpoważniejszych, po najbardziej błahe. Wspomnę jeszcze choćby przecudownie oddane spotkanie dwóch wybitnych lekarzy, z których jednemu przyszło zagrać, wbrew swojej woli zresztą, rolę pacjenta. Te przycinki, ironia, cały klimat - oddany wręcz mistrzowsko. Więcej nie będę wymieniał, przeczytacie sami, ale jest jedna rzecz, o której od razu muszę wyraźnie powiedzieć, gdyż w „Trującym ogrodzie” warto zwrócić na to uwagę. Już kilka razy w powieściach serii pojawiali się Polacy. W tej jest to wyraźnie widoczne. Warto zwrócić uwagę jak jesteśmy postrzegani przez autorkę i w jakich rolach społecznych obsadza ona ludzi znad Wisły. I wziąć pod uwagę, że to przecież osoba wykształcona, naprawdę obyta i tolerancyjna, zdolna do wybitnie bystrych samodzielnych obserwacji, interpretacji i niestereotypowego myślenia. Skoro ona nas tak widzi, to co naprawdę, wbrew naszej rządowej propagandzie, sądzą o nas przeciętni Brytyjczycy?

Jak łatwo się domyślić, polecam „Trujący ogród” gorąco i bezapelacyjnie go zachwalam, nie tylko miłośnikom kryminałów z zacięciem psychologicznym i elementami sensacji. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie jest to lektura dla każdego. Niektórzy nawet mogą stwierdzić, że jest nudna, ale to chyba tylko ci, którzy nie zauważyli jeszcze różnicy między żarciem i jedzeniem, piciem i chlaniem albo też miłośnicy załatwiania wszystkiego za pomocą SMS-ów. Swoją drogą, zastanawiam się, kiedy powstanie pierwsze „dzieło” literackie w formie SMS-ów i kiedy znajdzie swoich wielbicieli. To jednak tylko taka dygresja. Jeszcze raz zapraszam do lektury


Wasz Andrew



* cykl Tony Hill & Carol Jordan:

  1. 1995 - The Mermaids Singing (wyd. pol. pt. Syreni śpiew, przekł. Magdalena Jędrzejak, Otwock 2005, II wyd. Warszawa 2011)
  2. 1997 - The Wire in the Blood (wyd. pol. pt. Krwawiąca blizna, przekł. Magdalena Jędrzejak, Otwock 2005, II wyd. Warszawa 2011)
  3. 2002 - The Last Temptation (wyd. pol. pt. Ostatnie kuszenie, przekł. Maciejka Mazan, Warszawa 2012)
  4. 2004 - The Torment of Others (wyd. pol. pt. Żądza krwi, przekł. Tomasz Wilusz, Warszawa 2012)
  5. 2007 - Beneath the Bleeding (wyd. pol. pt. Trujący ogród, przekł. Katarzyna Kasterka, Warszawa 2013)
  6. 2009 - The Fever of the Bone (wyd. pol. pt. Gorączka kości, przekł. Kamil Lesiew, Warszawa 2010)
  7. 2011 - The Retribution (wyd. pol. pt. Odpłata, przekł. Jan Hensel, Warszawa 2013)
  8. 2013 - Cross and Burn
** tutaj profiler - psycholog specjalizujący się w tworzeniu profili psychologicznych przestępców





5 komentarzy:

  1. Zdaje się, że jakieś para-SMSowe formy powieści pojawiły się w Japonii (tak zupełnie na marginesie).
    Robi się coraz ciekawiej, książki McDermid w twoich recenzjach wyglądają jak wielowątkowe i niejednoznaczne porządne seriale amerykańskie, z pozoru czysta rozrywka, a w środku tyle materiału do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  2. (za szybko kliknęłam)
    To całkiem ciekawie z tym powrotem trucizny do łask - przy tych wszystkich chromatografiach, spektrofotometriach i innych technikach - wydawałoby się, że wszystko jest wykrywalne i namierzalne. Fajnie sie dowiedzieć, że niekoniecznie ;-) Patrz: rycyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tych wszystkich chromatografach i innych technikach trzeba jednak wiedzieć, że się czegoś szuka, by to znaleźć. Poza tym trucizna odsuwa w czasie skutek od działania. W tym czasie świadkowie tracą pamięć, zapisy kamer są kasowane. No ale trzeba coś wiedzieć, więc łatwiej sięgnąć po broń palną lub białą ;)

      Usuń
  3. Ha, chromatografy oraz spektrografy to rzeczywiście narzędzia, charakteryzujące się pewnymi ograniczeniami, ponadto ważne jest również, by osoba je obsługująca potrafiła należycie zinterpretować uzyskane wyniki.

    Czytając Twoją recenzję, po raz kolejny natykam się na wspaniały opis miłości - " (...) związani ze sobą specyficznym uczuciowym układem, przedziwną odmianą dotąd nieskonsumowanej miłości, w której, niczym cząstki elementarne w atomie, krążą wokół siebie przyciągając się i odpychając jednocześnie". Naprawdę piękne :)

    Recenzja jak zawsze bardzo rzetelna, wyciskająca z lektury chyba cały miąższ intelektualny :) Ogromnie kusisz, by zapoznać się z tą szkocką pisarką, bowiem każda kolejna powieść okazuje się znakomitą przygodą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że cięgnie Cię zdecydowanie ku literaturze z krajów bardziej egzotycznych, ale nawet w Europie można zauważyć przepaści między mentalnością różnych narodów wcale nie mniejsze, niż między Europejczykami, a Bliskim lub Dalekim Wschodem chociażby. Ciekaw jestem Twojego zdania, gdybyś kiedyś znalazł chwilę nudy, by ją poświęcić choćby Val McDermid :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)