wtorek, 11 października 2011

Cudowni chłopcy



Cudowni chłopcy (oryg. Wonder Boys), których autorem jest Michael Chabon, nie trafili w me ręce jak większość moich lektur, czyli pod wpływem impulsu, intuicji lub przypadku. Tę książkę wybrałem z rozmysłem; absolutnie racjonalnie. Od dłuższego już czasu chciałem bowiem przeczytać napisaną przez Chabona powieść Związek Żydowskich Policjantów. Ponieważ jednak na razie na nią nie natrafiłem, sięgnąłem w bibliotece po Cudownych chłopców. Pisarz ma na koncie Pulitzera, więc miałem nadzieję na coś interesującego, może świeżego albo nawet genialnego. Co z tego wyszło?


Głównym bohaterem powieści, a raczej jej główną postacią, gdyż miernota nie przystaje zbytnio do słowa bohater, jest Grady Tripp, pisarz z dolnej półki, wręcz pisarzyna, a jednocześnie, bo jakżeby inaczej, wykładowca literatury*. Jako mężczyzna też chyba nie jest marzeniem płci przeciwnej, choć wobec beznadziei reszty samców swego środowiska na brak partnerek narzekać nie może. Pijak i ćpun, który wegetuje i niczego nie potrafi zrobić jak trzeba.

Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, a jej ramy czasowe w zasadzie obejmują zaledwie jeden weekend, choć po uwzględnieniu licznych retrospekcji i zakończenia rozciągają się na prawie całe życie Graddy’ego. Książka nie wciąga, choć styl jest dobry, może nawet świetny. Po prostu proza Chabona jest perfekcyjnie zgrana ze stanem umysłu Trippa. Umysłu otępiałego od alkoholu, rozstrojonego marychą i brakiem zadowolenia z życia. Niestety wspomniane mistrzostwo warsztatu pisarskiego, ze względu na główną postać i jej środowisko, nie pozwala cieszyć się lekturą. Nie da nam ani relaksu, ani wielkich wzruszeń. Jest wartościowa jak dziesięcioletnia whisky dla niepijącego albo hawańskie cygaro dla astmatyka. Jesteśmy świadomi wartości, ale delektować się trudno.

W Cudownych chłopcach możemy zobaczyć faceta, który potrafi zdobyć kobietę, chyba zresztą raczej z braku realnej konkurencji i desperacji potencjalnej zwierzyny, niż dzięki własnym talentom. Utrzymać jej już przy sobie jednak nie potrafi, nawet jeśli zdobycz chce być utrzymana. Potrafi zacząć pisać książkę, ale nie ma siły jej skończyć. Wszystko co robi, jest nijakie, nieudane, bezpłciowe. Miał lepsze dni, kiedyś, ale to było dawno. Nie ma w nim pasji, zacięcia, determinacji. Zapał to słowo spoza jego słownika. Brak priorytetów i wewnętrznego kompasu. Brak celu, marzeń wartych spełnienia i jakiegokolwiek sensu życia. Nie potrafi kochać ani nienawidzić. W nic nie potrafi włożyć całego serca; wszystko robi na pół gwizdka. No, może za wyjątkiem wódy i ćpania. Natchnienie, ten przedsionek geniuszu i wirtuozerii, jest mu obce w każdej dziedzinie. Nie jest w niczym nawet rzetelnym rzemieślnikiem, na którym można polegać. Nie tylko nie wie, czego chce, ale nawet nie wie, czy chce. Ja takich ludzi unikam jak ognia, gdyż brak w nich radości i zadowolenia z czegokolwiek. Nie potrafią zobaczyć piękna ani zachwycić się zagadkami, które nas otaczają. Nic ich nie ciekawi, nie zaskakuje, nie olśniewa. Nie niosą żadnych pozytywnych odczuć. Nie potrafią niczego z siebie dać, a jeśli już coś dają, to zabierają dwa razy więcej. Unikam takich, wypalonych od urodzenia, i w literaturze, i ,tym bardziej, w życiu.

Nie stronie od ludzi po przejściach, pijących czy przetrąconych w ten lub inny sposób. Nie uciekam od ciemności, nawet takiej jak w Polu krwi Miny ani od parcia beznadziei, nawet tak potężnego jak w Strażnikach bezprawia Bruena. Uciekam jednak od ludzi, którzy beznadzieję niosą w sobie, gdyż nic tak naprawdę ich nie obchodzi, nic do głębi nie dotyka. Nie pragną niczego prawdziwie i niczego nie oczekują, gdyż nawet nie potrafią czegoś pożądać. Jeśli macie naprawdę zbyt dużo wolnego czasu, pozytywnej energii i słońca w sobie, to sięgnijcie po Cudownych chłopców. Lektura będzie ciekawa, styl może zachwycić, jednym słowem - warto. Jeśli jednak nie pasuje Wam specyfika głównej postaci tej powieści i środowiska, w którym się ona obraca, tej atmosfery nieudacznictwa i wyhodowanej we własnym mózgu beznadziei, to jest tyle książek nie mniej wartościowych, a nieporównanie mniej dołujących, że bez żadnej straty możecie sobie Cudownych odpuścić, o czym z przekonaniem Was zapewniam


Wasz Andrew




* Nieczęsto zdarzają się wielcy teoretycy literatury, będący jednocześnie utalentowanymi pedagogami. Jeszcze rzadziej zdarzają się tacy, którzy jednocześnie są geniuszami pióra. Być może jest to nie tylko sprawa talentów, ale i czasu, jaki trzeba poświęcić, by je rozwijać i pogodzić. Oczywiście wyjątki się zdarzają, ale to tylko wyjątki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)