środa, 5 września 2012

Tajemnicza wyspa




Juliusz Verne

Tajemnicza wyspa
oryg. L'île mystérieuse
na podstawie wydania Gebethnera i Wolfa z 1929 roku
opracowała Adriana Pyszkowska-Włoch
autorka opracowania Lucyna Szary
korekta Agnieszka Woźny i Maria Zagnińska


Pamiętając wspaniałe wrażenia, jakie miałem w dzieciństwie z obcowania z tą książką, postanowiłem przeczytać ją ponownie. Pomysł ten okazał się jedną wielką katastrofą. Jak do tego doszło?

Wszystko zaczęło się od tego, iż nie znalazłem starego wydania i musiałem zapoznać się z „nowoczesnym” produktem przemysłu księgarskiego epoki komputerów, czyli inaczej mówiąc wytworem epoki badziewia. Wydanie, o którym mowa, popełnione zostało w 2011 roku przez Wydawnictwo GREG®. Już widok okładki wzbudził moje podejrzenia, a konkretnie widniejące na niej hasła „Lektura z opracowaniem” i „Specjalna czcionka ułatwiająca szybkie czytanie”. Przetłumaczyć to chyba należy jako „Jeśli nie lubisz książek, nie musisz tego czytać; kup i wykorzystaj dołączone opracowanie”. Drugie hasło tym bardziej mnie zdziwiło, gdyż powieścią należy się delektować, a nie mielić z nastawieniem na szybkość. To nie partia wiedzy, którą należy przyswoić, ale coś, co się powinno przeżywać. Swoją drogą, ciekaw jestem, kiedy ktoś wymyśli urządzenia do szybkiego słuchania, by można było szybciej wysłuchać większej ilości muzyki i uchodzić za oblatanego w tej dziedzinie. To tylko jednak taka dygresja, więc wróćmy do tematu.

Na stronie tytułowej czekały na mnie następne stresy. Brak informacji o tym, kto konkretnie dokonał tłumaczenia. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. W dodatku dziw nad dziwy: autorka opracowania i druga osoba, która opracowała. Co opracowała ta, która opracowała, a nie jest autorką opracowania? Na szczęście zauważyłem, iż aż dwie osoby odważyły się swoim nazwiskiem firmować korektę, więc pocieszyłem się, że przynajmniej wydanie będzie wolne od błędów wszelkiego rodzaju, które są plagą trapiącą nowe, komputerowo składane wydania. Jakże się omyliłem! Ale po kolei.

Nie będę komentował wartości artystycznej ilustracji, powiem tylko, że ja bym nie wziął takich grafik nawet za darmo. Dużo gorsze jest to, iż są one tak beznadziejne merytorycznie, że przeszkadzają w czytaniu. Już na szóstej stronie znajdujemy przykładowo ilustrację zajmującą całą kartkę, na której widzimy trzech mężczyzn siedzących przy ognisku z patelnią w ręku. Taka scenka mogłaby mieć miejsce, choć nigdy nie miała, dopiero pod koniec powieści, gdyż wcześniej bohaterowie nie dysponowali czymś takim jak patelnia. Jest to rzecz karygodna, gdy ilustracje w tak drastyczny sposób kłócą się z tym, co czytelnik właśnie stara się stworzyć w swej wyobraźni. Zwłaszcza zaś czytelnik niewyrobiony, dopiero zaczynający swą przygodę z książką, gdyż Tajemnicza wyspa jest lekturą do klasy szóstej.


Nie wiem czemu, skoro aż dwie osoby zatrudniono do korekty, książka jest pełna błędów, które najbardziej agresywnie atakują czytelnika na szczęście tylko na początku lektury. Zdarzają się nawet całe wyrazy, które chochlik drukarski wtrącił bez sensu we właściwą treść. Na pewno nie ułatwia to nie tylko szybkiego, ale jakiegokolwiek czytania, podobnie jak notatki dla przygłupów znajdujące się w polu zasadniczego tekstu, zamiast na marginesie. Piszę dla przygłupów, gdyż mądry po prostu czyta książkę, która zresztą jest podzielona na rozdziały, z których każdy jest zapoczątkowany wyszczególnieniem tego, co się w nim znajduje – taka maniera autora, która jednak czyni owe notki kompletnie zbędnymi. Jeśli z kolei inteligentny czytelnik ma lenia, sięga od razu do znajdującego się na końcu książki bryka, reklamowanego na okładce, więc te notatki tym bardziej są mu zbędne.

Jakby mało tego wszystkiego, słownictwo jest karygodne. Gdyby takiego użył w swym wypracowaniu nawet uczeń podstawówki, z pewnością bym go zbeształ. Dość podać jeden przykład: „pudło” zamiast „kadłub” jednostki pływającej. I to w powieści, której jednym z głównych bohaterów jest marynarz, a drugim inzynier! Zgroza!

Dość tego znęcania się nad wydaniem. Zajmijmy się samą powieścią.

Tajemnicza wyspa jest opowieścią o dziejach pięciu mężczyzn, którzy w czasie wojny secesyjnej przy pomocy balonu usiłują wydostać się z niewoli. Fabuły nie będę zdradzał, by nie psuć przyjemności z obcowania z tą pobudzającą wyobraźnię książką, o ile jest ona dać przyjemność myślącemu i uważnemu czytelnikowi.

Konia z rzędem temu, kto powie, dlaczego jest to lektura szkolna. Moim zdaniem Verne dał ewidentną plamę, gdyż uważny czytelnik wielokrotnie wyłapie dowody na to, iż się do pracy po prostu nie przygotował merytorycznie. Nie wiem, czy taki knot przeszedłby, gdyby dziś ktoś go spłodził, zwłaszcza ktoś inny niż Francuz. Jedną z głównych, jeśli nie jedyną, wartością powieści jest, infantylna niczym reklama, pochwała pracy, wiedzy, rozumu i wiary. Tym bardziej więc wołają o pomstę właśnie owe wpadki, gdy autor brakiem wiedzy się wykazuje. Wymieniać wszystkich nie ma sensu, ale nie mogę się powstrzymać od najbardziej fascynującego. Cyrus Smith, będący najważniejszą postacią spośród głównych bohaterów powieści, dokonuje bez żadnych przyrządów, wykorzystując duży kamień jako tablicę a mniejszy jako pisak, podziału koła na 360 równych części (stopni kątowych). Konia z rzędem temu, kto potrafi znaleźć nawet wśród matematyków takiego, który bez przygotowania i sięgania do źródeł potrafi z marszu takiej sztuki dokonać. Na kolejne potęgi liczby 2, koło dzieli się łatwo. Sęk w tym, że 360 do nich nie należy. 256 to ostatnia zbliżona do pożądanej wartość, a następna to już 65536. Przy ich pomocy nie można podzielić koła w sposób przydatny do wyznaczenia położenia geograficznego.

Pomijając wiedzę naukową z różnych dziedzin, znajdziemy w Tajemniczej wyspie wiele momentów, które urągają zdrowemu, chłopskiemu rozsądkowi, jak choćby pies wchodzący regularnie po drabinie sznurowej na wysokość ponad dwudziestu metrów, spuszczanie mostów zwodzonych, by nie można z nich korzystać* czy zabijanie gwoździami klapy włazu okrętu podwodnego, by nie przeciekał. Masakra umysłowa!

Dziwna jest sprzeczność konstrukcji umysłowych głównych postaci, szczególnie widoczna zwłaszcza u wspomnianego już inżyniera, który z jednej strony jest symbolem racjonalizmu, a z drugiej zachowuje się momentami całkiem irracjonalnie. Czy racjonalnie myślący człowiek, do którego strzela płatny morderca, który jednakowoż rozmyśliwszy się w ostatnim momencie, „tylko” go ciężko rani, będzie wdzięczny swemu niedoszłemu zabójcy za uratowanie życia? Taka postawa jest pewną formą patologii i ma nawet nazwę syndromu jakiegoś tam. Tymczasem Smith zamiast złorzeczyć Bogu, za to że go mało nie pozbawił życia i rzucił na bezludną wyspę, dziękuje mu za wybawienie. A przecież mógł mu On po prostu pozwolić na udaną ucieczkę balonem. Nawet nie musiał pomagać, wystarczyłoby, żeby nie przeszkadzał. U mnicha z pustelni takie jak u Cyrusa zachowania byłyby zrozumiałe i zgodne z konstrukcją jego psyche, ale nie koresponduje to z postacią będącą ikoną rewolucji naukowo-technicznej i racjonalnego myślenia.

Lektura szkolna powinna dawać wiedzę, pokazywać godny pochwały sposób patrzenia na świat, uczyć myślenia lub prezentować preferowane wartości. Jakie jednak widzenie świata prezentuje lektura, której akcja rozgrywa się na niewielkiej wyspie, na której współistnieje tak wiele gatunków, iż jest to sprzeczne z elementarną wiedzą ekologiczną? Jeśli już przy ekologii jesteśmy, to jakie wartości prezentuje książka, której bohaterowie w pięciu, zamiast przystosować się do wyspy, całą musza przystosować do siebie, a przez jej ucywilizowanie rozumieją między innymi wytępienie wszystkich drapieżników? Sama plastyka opisów przyrody to za mało, by uznać lekturę za wartościową.

Reasumując, uważam tą powieść za nieodpowiednią dla niewyrobionego czytelnika, który nie ma jeszcze umiejętności krytycznego podejścia do informacji, a o innego w szóstej klasie podstawówki raczej trudno. Czemu więc, o czym już nadmieniłem, sam wspominałem dawną lekturę Tajemniczej wyspy jako wspaniałe przeżycie? Ano właśnie dlatego, że nie umiałem jeszcze samodzielnie myśleć. Na szczęście spotkałem później nauczycieli, którzy mnie tego nauczyli. Szkoda, że dzisiaj najlepszy uczeń to nie taki, który myśli samodzielnie, a ten, który daje odpowiedzi wymagane przez nauczycieli. A jacy nauczyciele, takie lektury i wymagane odpowiedzi. Inna sprawa, że myślenie niejednokrotnie boli, o czym po raz któryś przekonałem się przy powtórnej lekturze Tajemniczej wyspy. Jeśli jej jeszcze nie przeczytaliście, możecie ją sobie podarować. Nie jest warta czasu, który trzeba na nią poświęcić. Jest mnóstwo innych, naprawdę dobrych książek, które na Was czekają


Wasz Andrew




* to pewnie akurat nie błąd autora, a tłumacza lub pań, które dokonały opracowania

7 komentarzy:

  1. Czytałam w swoim czasie , jak wiele innych książek Juliusza Verne'a oczywiście w niesamowitym tempie , gdyż były tak interesujące. Dzisiaj książki przez niektóre wydawnictwa są mordowane a nie są wydawane , a to co pokazałeś byłoby dla mnie niestrawne .W tych ciemniejszych miejscach są tytuły rozdziałów , czy co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod polem z napisem ROZDZIAŁ II widać (tłusty druk) wyszczególnienie tego, co się w nim będzie działo (by Verne). Ciemne prostokąty wcinające się we właściwą treść to pola z uwagami od autorów opracowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś autorowi mogę wybaczyć psa wchodzącego 20 metrów po sznurowej drabince, bo mimo wszystko potrafił napisać pasjonujące, kipiące od przygód powieśći, które rozpalały wyobraźnię. Natomiast "lektury z opracowaniem" rzeczonemu wydawnictwu już nie. Będę się trzymać od niej z daleka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety książkę czytałem dość dawno, ale zaintrygowało mnie to co napisałeś o podziale okręgu. Nie pamiętam czy było to konkretnie opisane(chodzi mi o sposób podziału). Domyślam się jednak, że inżynier miał na to trochę czasu. Wystarczy posiedzieć trochę z linijka(prostym kijkiem) i cyrklem (dwa kijki na sznurku) a podział na 3 stopniowe kawałki jest dość prosty a te podzielić na 1 stopień można już "na oko". 30 stopni obliczamy z wpisania trójkąta równobocznego i kwadratu. Jednak to nad czym trzeba by było posiedzieć to obliczenie 36 stopni, ale jest do zrobienia przy pomocy wymienionych przyrządów. Wydaję mi się, że jednak szóstoklasista jest w stanie rozróżnić powieść od podręcznika i pewnie rzeczy może chcieć sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę konsekwencji; albo konstrukcja, albo na oko. Do wyznaczenia położenia geograficznego "na oko" raczej się nie nadaje. Inna sprawa, że czas potrzebny inżynierowi na tę operację był dziwnie krótki, a wyniki zadziwiająco dokładne.

      Usuń
    2. Napisałem "na oko" ale to nie znaczy, że tego nie można sprawdzić, włośnie przy pomocy cyrkla. Ja jak to zrobić wpadłem w jakieś 15 min. Wydaję mi się, że mój były nauczyciel z liceum zrobił by to zdecydowanie szybciej. Rozumiem czepianie się ewidentnych głupot, ale tutaj niestety się z Tobą nie zgodzę, samo podział na 360 równych części jest jak najbardziej możliwy, inna kwestia wykorzystanie tego, ale nie o tym tu mowa.

      Usuń
    3. No to gratuluję! Właśnie rozwiązałeś jeden z trzech (obok podwojenia sześcianu i kwadratury koła) wielkich problemów matematyki greckiej. Przy okazji obaliłeś dowód z 1837 roku, w którym Pierre Wantzel wykazał, że konstrukcja taka w ogólnym przypadku jest niewykonalna, że o teorii Galois nie wspomnę. Musisz to szybko opublikować, bo ktoś zajmie Twe miejsce w panteonie sław ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)