Jakiś czas temu telewizja zafundowała nam po dzienniku dramat obyczajowy w reżyserii Toma McLoughlina Seks z internetu (2005, Cyber Seduction: His Secret Life). Opowiada on, nawet ciekawie, o uzależnieniu młodego chłopaka od internetowej pornografii. Jego nałóg staje się tak silny, że w końcu nie potrafi on już normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Oczywiście, jak na film made in USA przystało, główny bohater na koniec, gdy jest już na dnie, przełamuje się, decyduje na terapię odwykową i obiecuje, że od tej chwili wszystko będzie dobrze.
Może ten film niósłby jakieś wartości, bo wszak ostrzega przed niebezpieczeństwami, jakie czyhają w internecie, gdyby nie jego czarno-biały sposób widzenia świata. Ten daltonizm jest tak skrajny, że aż bliski naszej, polskiej rzeczywistości. Każdy, kto ma odwagę przyznać, że lubi oglądać pornografię, jest według McLoughlina be, a każdy, kto jej nie lubi, jest O.K. W filmie wszyscy pozytywni bohaterowie na wszelką wzmiankę o pornografii wołają „Co za syf! Nie chcę oglądać tego świństwa!”. Jedyną osobą, która nieśmiało próbuje wtrącić głos rozsądku, to ojciec nieszczęśliwego młodziana opętanego przez demona internetowego seksu. Mówi on, że każdy chłopak lubi oglądać od czasu do czasu takie zdjęcia i że to samo w sobie nic złego. Niestety, trudno go ocenić jako postać pozytywną, gdyż tak naprawdę bagatelizuje problem, jakim jest nałóg syna, co prowadzi do tego, że sytuacja staje się z czasem katastrofalna.
Teraz docieramy do sedna sprawy. To nie pornografia jest groźna, zła, niemoralna czy też szkodliwa. (Zresztą czym jest pornografia i czy można się wypowiadać o szkodliwości czegoś, czego nikt nie umie określić ani zdefiniować? To osobny temat, więc odsyłam do mojego tekstu z 2008 roku.) Szkodliwy, groźny i zły jest nałóg, patologiczne uzależnienie uniemożliwiające delikwentowi prowadzenie normalnego życia. W ostatnich czasach szerzy się całe mnóstwo takich niebezpieczeństw. Do tradycyjnych jak nikotyna, narkotyki, alkohol i seks dochodzą nałogi internetowe, komputerowe, ale też nałogowe objadanie się, odchudzanie, dbanie o swój wygląd, umiłowanie zakupów i wiele innych. Nie są to produkty najnowszej techniki. Były zawsze, tylko dynamika ich występowania się zmieniała. Przykładowo w okresie międzywojennym kokainistów w Polsce było niewielu, natomiast w sąsiednich Niemczech był to znaczący problem społeczny. Popularność różnych nałogów zmienia się bowiem, jak by powiedział matematyk, zarówno w funkcji czasu jak i położenia. Nie tylko geograficznego, ale i wśród warstw (klas) społecznych, narodowości, wyznań, itd. Nikt przy zdrowych zmysłach nie rzuci tezy, że jedzenie jest niebezpieczne, a przecież jego patologiczne umiłowanie prowadzi do gorszych nawet skutków niż nałogi „umysłowe”, takie jak internet i gry komputerowe, gdyż rodzi zmiany somatyczne, często niestety nieodwracalne. Podobnie zresztą szkodliwe jest niekontrolowane odchudzanie. Podejrzewam nawet, że tak nobliwe zamiłowanie jak czytelnictwo, jeśli przejdzie w stan nałogu, stanie się chorobą wymagającą leczenia, uniemożliwi bowiem dalsze życie uzależnionemu od książek. Z tego też powodu film ten oceniam jako bardzo mierny, a nawet w pewnym stopniu szkodliwy. Tym bardziej szkodliwy dla Polaków, że nasz naród ma niejako wbudowaną w swoją istotę skłonność do przesady i nadgorliwości, do upraszczania i wypaczania, do niszczenia wszystkiego, co autorytety określiły jako niepotrzebne, złe, inne.
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Po emisji filmu przez kilka dni oczekiwałem zainteresowania tą tematyką ze strony naszej wielkiej polityki. Szczęściem skończyło się tylko na kilku mało znaczących echach w internecie. Tutaj zrodziła się we mnie refleksja, ogólnonarodowa, że tak powiem. Jak dobrze, że teraz rządzi PO, a nie PiS! To śmieszne, bo wcale nie jestem zwolennikiem PO, choć przyznaję, że nie trawię PiS, a Kaczyńskich w szczególności. Dobrze jednak pamiętam jak było za rządów PiSu, a kto zapomniał, ten może sobie przypomnieć, choćby czytając wspominany już mój tekst z 2008. Chyba główną zaletą rządów PO jest brak oszołomstwa, które wiązało się z PiSem, gdy był on u steru, i wiąże się nadal, gdy jest w opozycji. Jak nie aborcja to pornografia, jak nie mianowanie Chrystusa na Króla Polski, to inne nawiedzone tematy. Dzięki Bogu chociaż za trochę normalności, jaką możemy się cieszyć dzięki rządom PO, bo innych cudów, gospodarczych w szczególności, to ja się raczej po obecnym rządzie nie spodziewam.
Wasz Andrew
Nie słyszałem o filmie i raczej nie obejrzę. Oglądanie pornografii w sieci jest zjawiskiem powszechnym, nie mam co do tego wątpliwości. A następstwa tego czynu? Na nie trzeba zawsze czekać :-)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o filmie.Obejrzę,gdyż piszę pracę licencjacką o uzależnieniach od internetu.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy blog klub-aa.blogspot.com
Usuń