czwartek, 29 marca 2012

Tajna sankcja



Brian HAIG
Tajna sankcja
(Secret Sanction)

motto:

„... w słowniku języka angielskiego wyraz „współczucie” znajduje się pomiędzy słowami „gówno” a „syfilis”...”

Tajna sankcja trafiła do mnie przypadkiem. Podrzuciła mi ją moja druga połówka, by mnie podstępem odciągnąć od mojej ulubionej gry komputerowej. Miał to być mój pierwszy kontakt z prozą Briana Haiga, a ponieważ tytuł wydał mi się jakiś taki nijaki, więc nie spieszyłem się specjalnie. W końcu sięgnąłem po książkę, zacząłem czytać i...

Znacie serial telewizyjny JAG*? To taki sympatyczny serial kryminalno-prawniczy, którego akcja rozgrywa się w realiach amerykańskiego wojska, a głównymi bohaterami są wspaniali prawnicy w mundurach. W pierwszej chwili miałem wrażenie, iż trafiłem na coś podobnego. Potem jednak się okazało, że to inne zwierzę, choć tej samej maści.

Centralną postacią Tajnej sankcji jest major Sean Drummond, były oficer sił specjalnych a obecnie prawnik JAG. Przełożeni zlecają mu wybranie najlepszych kolegów po fachu i stworzenie zespołu na którego czele ma stanąć aby udać się na Bałkany. W areszcie wojskowym w Albanii przebywa bowiem cały oddział amerykańskich komandosów podejrzewanych o dokonanie masowego mordu na kilkudziesięciu Serbach w Kosowie. Sprawa jest śmierdząca, gdyż uniewinnienie może spowodować burzę medialną na skalę międzynarodową, a uznanie za winnych może skrzywdzić niewinnych żołnierzy. Oczywiście prawie nikt nie chce ze śledczymi współpracować. Wszyscy kłamią i mataczą albo wręcz odmawiają pomocy. Nic nie jest takim, jakim się wydaje. Jak dojść prawdy, skoro na podjęcie decyzji jest mało czasu? Jak się dowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło w serbskim Kosowie? Jak działać, skoro wszystko jest tajne, a naciski idą ze wszystkich stron, nawet z Białego Domu?

Akcja jest wciągająca, bardzo dynamiczna i naprawdę trudno się oderwać od lektury. Na szczęście rozdziały są krótkie i w dodatku dobrze dopasowane do fabuły. Każdy oznacza koniec jakiegoś wątku; zdarzenia, zdobywania informacji, pojawiania się wątpliwości. To daje szansę na w  miarę bezbolesne przerwanie lektury w celu chwilowego powrotu do rzeczywistości. Ale tylko szansę, bo w pierwszej wolnej chwili znów nas przyciągnie i pochłonie.

Jak powieść jest napisana? Zdecydowanie. Język „męski”, idealnie zgrany z osobą narratora i głównego bohatera; zarazem twardziela i inteligenta. Haigowi idealnie udało się oddać klimat nowoczesnego wojska i sposób w jaki sam o sobie myśli osobnik pokroju Drummonda, w jaki widzi świat i ludzi. Książkę czyta się jednym tchem od początku do samego końca. Brian Haig pokazał się jako wirtuoz sensacyjnego pióra nie ustępujący największym mistrzom suspensu. Książkę można zaliczyć do kryminałów, beletrystki wojskowej, thrillerów prawniczych czy czegokolwiek innego (w granicach rozsądku oczywiście) i w każdej z tych kategorii zajęłaby miejsce na szczycie lub w jego pobliżu. Nawet gdybyśmy znali zakończenie i tak połykalibyśmy ją w tempie ekspresowym, ale nie będę zdradzał szczegółów fabuły ani tym bardziej zakończenia, by nie psuć tej uczty, jaką jest czytanie Tajnej sankcji po raz pierwszy.

Tajna sankcja to wspaniała rozrywka, ale nie tylko. Porusza ona ważkie tematy dzisiejszej rzeczywistości, z którymi tak naprawdę nie wiemy co zrobić, jak choćby problem czystek etnicznych. Dokonują ich z reguły mniej lub bardziej suwerenne państwa na swoim terytorium, więc jak im przeciwdziałać; kto i jak ma się tym zajmować?

Powieść Briana Haig poleciłbym gorąco każdemu, lecz wiem, że nie każdy ją strawi. Jest napisana realnie aż do bólu, ze znajomością rzeczy i z pozycji faceta, który wie o czym pisze**. No właśnie. Po pierwsze; od razu widać, że to powieść napisana przez faceta z jajami. Po drugie przez zawodowego żołnierza. Po trzecie - przez zawodowego amerykańskiego żołnierza. Część ludzi dobiera sobie na lektury książki pisane tylko z punktu widzenia osób podobnych sobie. Nie potrafią się przestawić w inną mentalność, inną moralność, inne poglądy i priorytety. To nie jest książka dla nich. Bowiem to książka typowo „męska”, co nie znaczy wcale, iż wielu kobietom się nie spodoba, a wszystkim mężczyznom podobać się musi. Ponadto to książka zawodowego żołnierza. Nie szweja z poboru, patrzącego tylko jak przetrwać. I nie oficera-urzędnika, jakich większość w naszym wojsku. Zaangażowani amerykańscy żołnierze muszą się czuć w sposób specyficzny, podobnie jak rzymscy w czasach cesarstwa, radzieccy w czasach wielkiego imperium czy niemieccy po pierwszych zwycięstwach Hitlera. W innych armiach tą postawę można spotkać chyba tylko w najbardziej elitarnych jednostkach, a i to w nieco innym wydaniu. I to się czuje. I nie każdy może to przełknąć. Wielu powie, że to sztuczne, nieprawdziwe i dęte. Ale tak nie jest. Są ludzie, którzy myślą i działają właśnie w ten sposób jak Sean Drummond. I są tak jak on zaangażowani, gdy coś zagrozi ich wartościom. Jednak dzisiaj nawet tacy zawodowcy spotykają na swej drodze przeszkody, których nie mieli ani triarii rzymscy, ani żadni wcześniejsi od współczesnych członkowie elitarnych formacji i wszelkich służb w ogóle. To problemy wynikające z samej natury nowych wojen i zagrożeń. Wojen, w których coraz trudniej odróżnić dobro od zła. Coraz trudniej podjąć dobrą decyzję, bo coraz częściej pozostaje tylko wybór pomiędzy złymi. Coraz więcej odcieni szarości, a coraz mniej czerni i bieli. Coraz więcej problemów moralnych. Najgorsze, że te rozterki, wraz z zagrożeniem terroryzmem i innymi problemami społecznymi, zaczynają przenikać „do cywila”. I tu dochodzimy do sedna. Jest sprawa bohaterów i sprawa patriotyzmu.

Amerykańska tradycja różni się od naszej. Oni swych bohaterów prześwietlają, wywlekają ich na lewą stronę***. Wciąż drążą ku prawdzie. Dlatego ich bohaterowie są prawdziwi znacznie częściej niż nasi. Wielu jest głupkami, cwaniakami, szujami, tchórzami i innymi wcale nieciekawymi kreaturami. Ale nie boją się o tym mówić. U nas nie ma tchórzy. U nas wszyscy są z brązu. U nich można dobrze wybrać przypadkiem, u nich można zostać bohaterem ze strachu. U nas każdy jest bohaterem i wodzem (szkoda tylko, że zwykle przegranym) świadomie. U nas wszyscy wiedzą jaką podjąć decyzję, jak być herosem, gdyż bezbłędnie wiedzie nas Bóg, Honor i Ojczyzna.

„ Czasami obowiązek, honor i patriotyzm zderzają się ze sobą w paskudny sposób. Nie zawsze można je pogodzić, dopasować do siebie. Trzeba zdecydować, co się odrzuci.” Ten cytat doskonale charakteryzuje Tajną sankcję. Bo wszystko w niej się wokół tego kręci. Świat jest coraz bardziej skomplikowany i coraz trudniej przeciwdziałać złu nie czyniąc zła samemu. Świat Czterech pancernych już nigdy nie wróci. Choć istniał tylko w mentalności nasi-wrogowie, my-obcy, dobro-zło, to i tak już nigdy nie wróci. Nie jest to pocieszające, ale właśnie to widzimy w Tajnej sankcji. Coraz częściej nie wiemy nawet, czy dobro wygrało, bo nie jesteśmy pewni co jest dobre a co złe. Cała sztuka, iż te dość pesymistyczne przemyślenia zostały podane w sensacyjnej, rozrywkowej i absolutnie nie dołującej formie. W dodatku wszystko to zaprawione dużą porcją autoironii i szczyptą czarnego, wojskowego humoru. Pychota!

Na koniec jeszcze drobiazg, który bardzo mi się spodobał. Jedna z głównych postaci Tajnej sankcji jest Cajunem. To ten smaczek, który choć mało ważny, bardzo mi się spodobał. Kajuńska społeczność, choć tak niedzisiejsza i odmienna od naszej, wydaje się jakoś dziwnie pokrewna mojej duszy. Choć tak odległa i obca, a jakoś dziwnie znajoma. I cieszę się, że coraz częściej w amerykańskiej prozie się do niej nawiązuje****.

Reasumując - muszę stwierdzić iż Tajna sankcja to świetna książka z podtekstem do przemyślenia. I choć wiem, iż nie jest to lektura dla każdego, to gorąco ją każdemu polecam. Warto spróbować


Wasz Andrew



* JAG - Wojskowe Biuro Śledcze – amerykański serial sensacyjny, mający swą premierę w 1995 roku. W Polsce po raz pierwszy wyemitowany w marcu 1997
** autor był zawodowym oficerem Armii USA
*** jak choćby w prześwietnej parze filmów z 2006 roku w reżyserii Clinta Eastwooda Listy z Iwo Jimy (ang. Letters from Iwo Jima) i Sztandar chwały (Gwiaździsty Sztandar w wersji TVP, ang. Flags of Our Fathers)
**** Choćby FAŁSZYWY ALARM (Wolf Cry) TAMI HOAG, którego akcja toczy się praktycznie w całości w tym środowisku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)