Dlaczego jak ryba? Gdyż po pierwsze psuje się od głowy, a po
drugie smród, który jednych odrzuca, przez innych wychwalany jest pod
niebiosa, i w dodatku soczek z tego eksperymentu jest na wagę złota*.
Nie lubię tego tematu, chociaż jest łatwy i może być mottem
niekończącej się opowieści w codziennych odcinkach. Każdy dzień dostarcza
nowych materiałów do wykorzystania. Wystarczy włączyć radio lub TV, otworzyć
gazetę lub wejść w neta. Tyle tylko, że wkurza mnie, iż naród tak godny podziwu
w chwilach klęski, tak się degeneruje, gdy po raz pierwszy od wieków ma okazję
zaznać pokoju i rządzić się po swojemu. Do napisania niniejszego tekstu
sprowokował mnie błahy z pozoru incydent, który obnaża i ogniskuje symptomy
totalnego upadku:
„20 stycznia w Sieradzu
policjanci zatrzymali do kontroli volkswagena passata. W terenie zabudowanym
zamiast z dozwoloną prędkością 50 km/godz. jechał ponad dwa razy więcej: 111.
Za kierownicą auta
siedział Władysław Serafin. Mundurowi relacjonują, że przedstawił się jako
europarlamentarzysta, którego chroni immunitet. Pokazał legitymację z unijnymi
pieczęciami, ważną do 2015 roku. Policjanci kojarzyli go z mediów jako
polityka, więc podejrzeń nie mieli. Jak każe prawo w przypadku osób objętych
immunitetem, odstąpili od ukarania kierowcy, czyli wręczenia 500 zł mandatu i
wpisania na konto 10 punktów karnych.
Kierowca pojechał więc
dalej, a funkcjonariusze wszczęli postępowanie, żeby najpierw doprowadzić do
uchylenia immunitetu, a potem ukarać polityka za przekroczenie prędkości. Dość
szybko ustalili jednak, że mężczyzna nie jest europarlamentarzystą. Co gorsza -
nie ma prawa siadać za kierownicą, bo trzy lata temu stracił uprawnienia do
kierowania pojazdami.”**
Pominę już dalszy ciąg, przypominający stały refren
podobnych wydarzeń, czyli niemoc policji w kwestii przesłuchania pana Serafina,
który jest przecież osobą publiczną, a nie mafiosem ani szpiegiem korzystającym
z bezpiecznych lokali i fałszywych tożsamości. Zacznijmy jednak od początku.
Oto widzimy jednego z reprezentantów dumnego narodu, który
powinien świecić przykładem. I świeci, takim na polską miarę. Zatrzymują go
dzielni policjanci, którzy za pieniądze podatników są szkoleni w znajomości psychologii,
prawa i Bóg wie czego jeszcze, wyposażani są w komputery, bazy danych i
możliwości weryfikacji tożsamości oraz legalności dokumentów i uprawnień, z
czego bez skrępowania korzystają ilekroć zwykły kierowca nie zapali świateł
samochodowych w słoneczny dzień, student piwko wypije w parku albo spotkają
innego podobnie niebezpiecznego osobnika. W tym przypadku jednak nie dociekają,
nie sprawdzają trzeźwości kierowcy ani możliwości jazdy na fazie. Wierzą na
słowo. Już za samą wpadkę z tym, iż dali się nabrać, powinni zostać dyscyplinarnie zwolnieni. A
o tym nawet mowy nie ma; nie wspomina się o tym, by czymkolwiek służbie uchylili. Dużo gorsze jednak jest to, iż w ogóle nie znają prawa,
którego podobno mają strzec. Nie
jest bowiem prawdą, iż policja nie ma prawa zatrzymać posła. Jest to chyba
jedno z najczęściej powtarzanych kłamstw o policji i politykach. Otóż ma!
Wyraźnie o tym mówi art. 105 Konstytucji RP. W dodatku, nawet gdyby faktycznie
był posłem i faktycznie nie można by go było zatrzymać, a oba twierdzenia są
fałszywe, policja ma obowiązek zapobiec niebezpieczeństwu dla życia i
zdrowia innych osób. Czy gdyby pan Serafin był posłem i miał kaprys na oślep postrzelać
na ulicy z pistoletu, policjanci puściliby go wolno z pistoletem i zezwolili
dalej strzelać gdzie popadnie? A czym różni się jazda z taką prędkością w
terenie zabudowanym? Wszak to właśnie policja przekonuje nas, że to nie
dziadowskie drogi rodem z Kamczatki, nie jej własna niemoc, a nadmierna
prędkość jest zabójcza.
Dajmy jednak spokój biednym panom z drogówki, których
kariera zawodowa w większości polega na kręceniu fajerą i machaniu lizakiem.
Zajmijmy się ich przełożonymi; wykształconymi oficerami, którzy nawet nie biorą
pod uwagę możliwości ukarania policjantów, a przynajmniej o tym nie wspominają.
Wręcz ich bronią, i to ewidentnie kłamiąc, choćby w kwestii możliwości
zatrzymania posła, który zresztą posłem nie jest. Po pierwsze ich podwładni
dali się wystrychnąć na dudków i
objawili w całej pełni nieznajomość podstawowego elementu naszego systemu
prawa, czyli Konstytucji. Po drugie nie dopełnili obowiązków nie sprawdziwszy
stanu trzeźwości kierowcy i nie zapobiegli jego dalszej jeździe, choć jego
zachowanie przed zatrzymaniem do kontroli wskazywało, iż z jakiegoś powodu
znajduje się w odmiennych stanach świadomości, no bo jak inaczej wytłumaczyć
fakt poruszania się z taką prędkością w terenie zabudowanym będący ewidentnym
wyrazem pogardy wobec prawa i bezpieczeństwa innych. A rzecznik policji, czyli
osoba upubliczniająca oficjalne stanowisko policji jako całości, nie widzi w
działaniach policji niczego nagannego.
Jak można mieć nadzieję, że będzie dobrze, skoro nasze elity
prezentują taki właśnie poziom i robi się wszystko, by takie działania
uchodziły im płazem? Pijany biskup samochodem demoluje latarnię, politycy
jeżdżą jak widać, a spolegliwa policja idzie wszystkim na rękę kiedy tylko jest
to możliwe. Jeśli wariata za kierownicą nie zatrzyma latarnia albo, nie daj
Boże, inny samochód, to nikt go nie zatrzyma. Czy gdyby pan Serafin był posłem
w momencie zdarzenia, w ogóle byśmy się o tym dowiedzieli? I o ilu takich
wypadkach nie dowiemy się nigdy? Jak można mieć nadzieję na normalność w
przyszłości, skoro przykład idzie z góry, a jaki on jest, każdy widzi.
Dużą rolę, a moim zdaniem najważniejszą, w prawidłowym
działaniu udanych demokracji jest czwarta władza, czyli mass-media. Prasa,
radio, telewizja, internet. Dziennikarze. A jaki poziom prezentuje większość
polskich adeptów tej profesji? Czy chociaż jeden wytknął, iż poseł nie jest aż
taki bezkarny, jak usiłuje nam wmówić policja i prokuratura? Mam wrażenie, iż poza
nielicznymi chwalebnymi wyjątkami, które rzetelnie przygotowują się do tematów,
jakie zamierzają poruszać, reszta dziennikarzy tokuje jak głuszce i łyka
wszystko, co im podetka sprytny rozmówca. Wolne media są przeciwwagą dla
systemu władzy, gdy inne mechanizmy demokracji zawodzą. By to działało,
dziennikarze muszą być jednak sprytniejsi i mądrzejsi niż politycy i ich
mocodawcy. Czy u nas tak jest?
Większość i tak wierzy, że coś się zmieni, gdy społeczeństwo wybierze nową
ekipę. Nie widzi tego, że już tyle razy wybierano, i za każdym razem wychodzi
tak samo. Jeśli społeczeństwo nie ma mechanizmów ani determinacji, by zmienić
coś w trakcie rządów danej ekipy, poczynając od zachowania samych władz, to
niech zapomni, że zdoła coś zmienić wrzucając do drewnianej skrzynki pomazane
krzyżykami kartki.
Wasz Andrew
* Garum – słony sos rybny o wyrazistym smaku, uzyskiwany ze
sfermentowanych ryb. Wnętrzności surowych ryb mieszano z solą i dodatkami,
przykrywano i wystawiano na słońce. Gdy całość sfermentowała, płyn odcedzano i
przelewano do amfor. Garum o wybitnie intensywnym smaku i woni była droższa niż
złoto o tej samej wadze.
** pełny tekst http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,13342749,Drogowka_przylapala_Serafina__nie_ma_prawa_siadac.html#BoxSlotIIMT
*** pkt. 5. Poseł nie może być zatrzymany lub aresztowany
bez zgody Sejmu, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa i
jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku
postępowania.
Już nawet nie chce się komentować, gdyż ręce opadają.)
OdpowiedzUsuńMi też się już nie chce pisać :) I szlag mnie trafia, ale jeśli wszyscy będą milczeć, na pewno nic się nie zmieni.
UsuńTeż racja. Święte krowy to nie tylko przypadłość Indii.)
Usuń:)) Już dawno mi się to sformułowanie narzuciło:
Usuńhttp://andrew-vysotsky.blogspot.com/2007/02/swiete-krowy.html
Właśnie między innymi z tych powodów, kilka dni temu zadecydowałem o zaprzestaniu korzystania z polskich serwisów informacyjnych. Po pierwsze moje nerwy chyba nie zniosłyby już kolejnych przykładów skrajnej głupoty reprezentantów naszego narodu oraz niekompetencji urzędników państwowych, przedstawicieli służb porządkowych, etc. Nie mogę także czytać kolejnych wypocin naszych dziennikarzy, z których zdecydowana większość prezentuje dramatycznie niski poziom merytoryczny oraz warsztat na poziomie gimnazjalisty. Ponadto bolą i kłują w oczy bzdurne nagłówki, w których królują celebryci oraz pseudogwiazdy, etc., etc. Jak słusznie zauważyłeś, na te tematy można by się rozpisywać w nieskończoność, pisać i pisać, pisać i pisać, aż w końcu człowieka szlag by trafił on nadmiaru głupoty, która go zalewa.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie odczucia niestety...
Usuń