piątek, 4 listopada 2011

Angielski zabójca



Z zamiarem złapania oddechu od tych wszystkich serwowanych przez środki masowego rewelacji, które aż „zapierają dech w piersiach”, a które ograniczają się do kolejnych głupot padających z ust naszych polityków, sięgnąłem po książkę Angielski zabójca (The English Assassin), której autorem jest Daniel Silva.

Jak zwykle najpierw spojrzałem na notkę reklamową:

Gabriel Allon, były as izraelskiego wywiadu i renomowany konserwator dzieł sztuki, otrzymuje od bankiera Augusta Rolfego zlecenie na renowację obrazu Rafaela w prywatnej kolekcji w Szwajcarii. Po przybyciu do rezydencji znajduje gospodarza w kałuży krwi. Rolfe został zastrzelony, ale obrazu nie skradziono. W rozwikłaniu zagadki tajemniczego morderstwa postanawia pomóc Gabrielowi córka zamordowanego, Anna, światowej sławy skrzypaczka, mieszkająca w Portugalii. Wkrótce okazuje się, że z willi bankiera zginęły wszystkie dzieła sztuki zgromadzone przez niego w czasie drugiej wojny światowej. Allanowi depcze po piętach szwajcarska policja i były komandos brytyjski /.../. Otrzymuje on zadanie zlikwidowania Anny i Allona.

Co się za tym kryje?...

Następnie zerknąłem na notkę wydawcy:

krytycy bez wahania porównują książki Daniela Silvy do najlepszych dzieł Johna Le Carre, Fredericka Forsytha i Kena Folleta.

Potem zacząłem lekturę. No cóż...

Książkę czyta się świetnie, szybko i nawet momentami z pewnym napięciem. Lektura tej powieści to naprawdę świetna rozrywka. Gdybym miał oceniać tradycyjnej skali (2 do 5) to byłby do bdb-. Minusik za taki naciągany w moim odczuciu happy-end. Jednak jeśli mamy porównywać do Folleta czy Forsytha...

Już dawno nie czytałem niczego, co wyszło spod ich pióra. Jednak nawet dziś, po latach, potrafiłbym skreślić kilka słów o każdej z ich książek, które czytałem. Takie powieści jak Igła (Eye of the Needle) i Klucz do Rebeki (The Key to Rebecca) Foletta czy Psy wojny (The Dogs of War) Forsytha pozostawiają na zawsze jakiś ślad w naszej psychice. Angielski zabójca ma zaś tę zaletę, że czyta się go przyjemnie, ale na drugi dzień już się go nawet nie bardzo kojarzy, a po miesiącu... Tabula rasa... Z drugiej strony, wspomniany John Le Care, pomimo wysokich miejsc zajmowanych na listach bestsellerów, nie jest żadnym konkurentem dla Daniela Silvy. Jak sobie przypomnę Za późno na wojnę (The Looking Glas War)... Brrr... Nigdy więcej...


Wasz Andrew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)