wtorek, 17 stycznia 2012

Anioły i demony



Jakiś czas temu skończyłem czytać kolejną powieść Dana Browna Anioły i demony (Angels and Demons).

Robert Langdon zostaje pilnie wezwany do położonego koło Genewy centrum badań jądrowych CERN. Jego zadanie - zidentyfikować zagadkowy wzór wypalony na ciele zamordowanego fizyka. Langdon ze zdumieniem stwierdza, że jest to symbol tajemnego bractwa iluminatów - potężnej, aczkolwiek nieistniejącej od 400 lat organizacji walczącej z Kościołem, do której należały najświetniejsze umysły Europy, jak choćby Galileusz.

Jak się okazuje, iluminaci przetrwali w ukryciu do czasów współczesnych i planują straszliwą wendettę - wysadzenie Watykanu przy użyciu antymaterii wykradzionej z genewskiego laboratorium! Langdon i Vittoria Vetra, córka zamordowanego fizyka, mają zaledwie dobę, by odnaleźć utajnioną od XVI wieku siedzibę iluminatów i zapobiec niewyobrażalnej tragedii. Czy zdołają na czas rozszyfrować wskazówki zapisane w jedynym zachowanym w archiwach Świętego Miasta egzemplarzu legendarnego traktatu Galileusza? Jak zakończy się dramatyczny wyścig z czasem - po tajemnych kryptach i katakumbach, wyludnionych katedrach, tropem symboli iluminatów zakamuflowanych przed wiekami w miejscach znanych każdemu mieszkańcowi Rzymu?

Zagadka goni zagadkę, prowadząc do najbardziej nieoczekiwanego finału...

Cóż, tyle notka wydawcy. Więcej szczegółów z treści nie będę zdradzał. Dla mnie lektura tej książki była świetną rozrywką. Akcja bystra jak górska rzeka, świetne opisy (choć tutaj Kod Leonarda jest zdecydowanie lepszy) oraz dużo ciekawostek z historii Kościoła Katolickiego i nie tylko. Brown jak zwykle mistrzowsko łączy fakty, mało znane i rzeczywiście interesujące, z hipotezami oraz fikcją literacką. To wymaga od czytelnika pewnej wiedzy, by nie brać fikcji za prawdę, a faktów za fikcję. To naprawdę powieść z wyższej półki w dziale sesnacja i religious & historical fiction. Wszystko okraszone kilkoma scenami jak z mocnego thrillera. Jakkolwiek niektórzy czepiają się szczegółów, to jednak, jak wiadomo, jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Jeśli lubicie literaturę ze wspomnianego gatunku, to na tej powieści na pewno się nie zawiedziecie. Dodatkowo dostaniecie coś gratis.

O większość powieści sensacyjnych, thrillerów i tych rel&hist-fiction nie rozmyślamy dłużej niż minutę od zakończenia ich lektury. Z reguły wszystko dobrze się kończy (przynajmniej dla niektórych), jest jasne kto był dobry, a kto zły. Po zakończeniu Aniołów i demonów pozostaje w głowie filozoficzny temat: czy zło jest usprawiedliwione jeśli jest narzędziem do czynienia dobra, czy można poświęcić życie niewinnych osób, choćby kilku, choćby tylko jednej, by zbawić innych? Jak daleko można się posunąć dla tzw. wyższych wartości? Drugi wielki dylemat to stosunek wiary do nauki i odwrotnie. To trudne pytania, które nieczęsto goszczą w powieściach sensacyjnych. To jest ten dodatek, którego zwykle brak we wspomnianym gatunku, a który jest miłą odmianą od Ludlumopodobnej produkcji przypominającej wyroby z literackiej sztancy, powieści tak schematyczne, że wyglądają jak napisane nie przez człowieka, lecz przez komputer, a które często są „bestsellerami” i „hitami”.

Niektórzy oceniają twórczość Browna jako antykatolicką, gdyż ta jego książka, podobnie jak wspomniany już wcześniej Kod Leonarda, wykorzystuje liczne elementy z wielu bardzo ciemnych kart z historii Kościoła Katolickiego. Pokazuje też jak nauka mordowała Kościół i jak czyni to nadal. To jednak jest żenujące i świadczy o wielkim ograniczeniu umysłowym tych ludzi, których powyższe aspekty bulwersują. Kościół ma o wiele więcej na sumieniu niż wynika to z powieści Browna i jeśli ktoś interesuje się jego historią, to wie o znacznie smakowitszych kąskach. Jednak co to ma wspólnego ze stosunkiem do Kościoła i Wiary? Te fakty nie są żadną tajemnicą, a że Kościół się nimi nie chwali, to i nie dziwota. Brown po prostu mistrzowsko wykorzystuje te ciekawostki i to, że dzieje Watykanu są tak skomplikowane, niesamowite i tajemnicze, że łatwo wpleść w nie trochę fantazji, którą później trudno będzie oddzielić od faktów czy udokumentowanych hipotez. Podobnie zresztą robił nasz rodzimy Zbigniew Nienacki, który swoje powieści dla młodzieży, szkoda, że obecnie tak mało lansowane, też opierał o niewyjaśnione do końca, zagmatwane i otoczone mrokiem tajemnicy aspekty historii. Zresztą postać kamerlinga z Aniołów i demonów wcale nie jest jednoznacznie negatywna. Jej ocena moralna to temat co najmniej na bardzo długi felieton. Saverio Mortati zaś to postać zdecydowanie pozytywna i gdyby wszyscy księża byli tacy jak on, to pewnie liczba katolików na świecie by nie malała i świat byłby dużo lepszy.

Reasumując - w starej skali ocen (od 2 do 5) stawiam "5-": Ten minus za bardzo naciągany happy end. To już nawet nie jest deus ex machina. To po prostu zwykłe pójście na łatwiznę, które w ostatniej chwili niepotrzebnie psuje całą powieść. Jednak jeśli lubicie sensację powiązaną z historią, odrobiną krwistego thrillera i mistycyzmu, przyprawione głębszymi przemyśleniami i pytaniami bez odpowiedzi, to zdecydowanie będzie to dla Was świetna lektura, o czym Was niniejszym gorąco zapewniam...


Wasz Andrew

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)