Ile
napisano książek o Drugiej Wojnie Światowej, tego nie potrafią już
chyba policzyć nawet komputery. Jedne wydawane są w ogromnych nakładach,
a inne w setkach egzemplarzy, których potem namiętnie poszukują
zainteresowani. Każdy krytyczny czytelnik po pewnym czasie zauważa, iż
większość publikacji zawierających cokolwiek więcej niż suche dane
taktyczno-techniczne, daty i dokumenty, jest pisanych jeśli nie wprost
na zamówienie, to ewidentnie pod publiczkę; pod gusta władzy i plebsu,
politycznej poprawności lub własnych przekonań o tym, jak historia
powinna wyglądać. Dotyczy to każdego gatunku literatury o tej tematyce, a
szczególnie łatwo takie tendencje zauważyć studiując dzieła wielu
uznanych zawodowych historyków i porównując tezy jakie stawiali przed i
po zmianie ustroju w Polsce. Nie wspomnę już o konfrontacji między
historią II Wojny wg Rosjan, Polaków czy Niemców, a osobnym tematem są
książki pisane przez historyków w ten sposób, że mało oczytany czytelnik
fikcję bierze za fakty historyczne*.
Wśród
tego morza mniej lub bardziej zakłamanych, czy jak kto woli
patriotycznych, publikacji zdarzają się ryby na które warto polować. To
perełki tchnące autentyzmem i prawdą.
Ostatnio otrzymałem w prezencie wspomnienia zatytułowane Przez wojenną zawieruchę czyli Wojna żołnierza Armii Czerwonej na froncie wschodnim: 1942-1945, których autorem jest Boris Gorbaczewski
(Борис Горбачевский). Jak dotąd nie miałem zbyt wielu dobrych wspomnień
z autobiograficznych dzieł tworzonych przez pisarzy, których matką była
Рабоче-Крестьянская Красная Армия, jednak już przed rozpoczęciem
lektury zauważyłem, iż o ile tytuł wersji angielskiej, na której głównie
bazuje polski przekład, czyli Through the Maelstrom, nie jest zbyt wiele mówiący, to tytuł pierwotnej, rosyjskiej wersji brzmi Ржевская мясорубка. Время отваги. Задача - выжить!** Termin Ржевская мясорубка nie został wymyślony na potrzeby tej książki, więc mocno już zaciekawiony rozpocząłem lekturę.
Nie
będę streszczał książki; choć to pozycja wspomnieniowa, czyta się ją
jak świetną powieść i nie chcę nikomu psuć tego aspektu przeżywania tej
wspaniałej lektury. Razem z autorem śledzimy jego dzieje w
komunistycznej armii od wstąpienia do szkoły wojskowej, której nie
zdążył ukończyć z powodu wysłania wszystkich kursantów na front, aż po
koniec szlaku bojowego. Książka, jak już wspomniałem, napisana jest
niczym najwyższej klasy beletrystyka; świetny, obrazowy styl, szybka
akcja, pełna zwrotów i zaskakujących epizodów. Wszystko to wyrażone
ładnym, lekkim piórem, okraszone perełkami liryzmu i wojennych miłości.
Nic więc dziwnego, że książkę, choć grubą, wprost się połyka. Pochłania
się ją zachłannie, choć miejscami, a właściwie w zdecydowanej
większości, jest przejmująco smutna; pełna niewyobrażalnego i
bezsensownego okrucieństwa.
No
właśnie. Jak nadmieniłem na samym początku, jest to jednak jedna z
najlepszych, najbardziej wiarygodnych książek o II Wojnie Światowej.
Moim zdaniem, i nie tylko moim, może ona stanąć na podium razem z tak
znanymi dziełami jak choćby Zapomniany żołnierz
Guya Sajera. Jej wartością nie jest obiektywność. To całkowicie
subiektywne, ale za to do bólu autentyczne świadectwo autora o tym co
widział i co przeżył. Świadectwo, które tak sobie cenię; bliskie temu
znaczeniu z Biblii – ja widziałem, słyszałem, czułem; ja tam byłem. To
nie jakieś beletrystyczne bzdury, które często są lekturami w naszych
szkołach. Czytając tę książkę każdy w miarę inteligentny człowiek musi
zrozumieć, iż nie ma dobrych wojen, iż nie ma niczego gorszego niż
wojna.
My,
Polacy, epatujemy wszystkich swoimi cierpieniami w czasie II Wojny.
Nikt nie kwestionuje daniny naszych cierpień. Od zawsze jednak ton
naszych wypowiedzi na ten temat wskazuje, iż uważamy, że inni mieli
lepiej. Jakie to kłamliwe, krzywdzące i oburzające! Jakie to głupie!
Sugeruje, iż wojna nie jest taka zła, tylko my mieliśmy pod górkę.
Wielokrotnie już zdarzyło mi się słyszeć on naszych rodakow, iż w Polsce
przydałby się jakiś Hitler, by w końcu zrobić tu porządek. Takim
ludziom przydałaby się niniejsza lektura. O ile byliby w stanie ją
zrozumieć... Ржевская мясорубка! Gdy czytamy, jak w ciągu minuty z
kompani pozostaje dwóch żywych, jak w ciągu kwadransa z batalionu
pozostaje trzech, jak ta maszynka w czasie godziny zmienia dziesiątki
tysięcy ludzi w siekane mięso zmieszane z ziemią, resztkami mundurów i
sprzętu, to rozumiemy, iż wcale nie mieliśmy tak źle. Nie wiem, czy
Powstaniec Warszawski miał gorzej i czy chciałby się zamienić na
przeżycia z Ruskim spod Rżewa. Choćby z autorem, który przeżył wiele
razy tylko dzięki uśmiechowi losu. Na chwilę odwołano go z batalionu,
który za chwilę został zmieciony z powierzchni ziemi, to znowu został
ranny i stracił przytomność w odpowiednim momencie...
Gorbaczewski
bezlitośnie unaocznia nam bezsensowne okrucieństwo radzieckiej taktyki
ataku ludzkimi falami na głęboko urzutowaną obronę niemiecką. Pokazuje
hekatombę ofiar niemieckiej agresji, nieudolności radzieckiego
dowództwa, mrozu, głodu i chorób. Nie kryje też istnienia
uprzywilejowanych, stojących wysoko w hierarchii, którzy na froncie
opływają we wszystko. Ukazuje nam prawdę, rzecz, której wielu z nas nie
chce oglądać, gdyż burzy zaufanie do takich haseł jak Bóg, Honor i
Ojczyzna. To samo bowiem zobaczymy, tylko okiem hilterowca, u Sajera, a
jeśli dobrze poszukamy, to zawsze i wszędzie.
Autor
przedstawia wszystko tak jak widział wówczas, w czasie tych tragicznych
przeżyć. Nie wiemy, czy dziś dopuszcza do siebie świadomość, iż to jego
ojczyzna chciała rozpętać wojnę, w której trakcie miała wyzwolić z
okowów kapitalizmu całą Europę, może i świat, a Hitler jedynie wykonał
samobójcze przeciwuderzenie, dzięki czemu wszyscy dziś nie mówimy po
rosyjsku. Nie wspomina o tym. Pisze tak, jak wszystko rozumiał wtedy i
jest to niezwykle cenne. Faszyści są dla niego agresorami i bestiami.
Jego wojna to wojna sprawiedliwa, w obronie ojczyzny. Mimo tego nie
wybiela swoich. Choć tłumaczy zbrodnie Armii Czerwonej i ukazuje
mechanizmy, które do nich doprowadziły, to ich nie ukrywa. Z bezlitosną
otwartością pokazuje obrazy z walk sowietów w Polsce i w Prusach, gdzie
zezwierzęcenie żołnierzy Stalina osiągnęło apogeum. Z drobiazgową
dokładnością maluje przed nami nawet powojenny, planowy rabunek ziem
polskich i niemieckich zakończony wywózką mienia do Rosji. Ponieważ
relacjonuje to jednak rzetelnie i prawdziwie, rozumiemy dlaczego tak się
wszystko odbyło, dlaczego wszystko tak wyglądało. Jego opowieść, choć
tworzy jednostronne ujęcie, jest prawdziwa w każdym szczególe i tworzy
spójny obraz choćby ze wspomnianą powieścią Zapomniany żołnierz.
Gdybym miał wybrać tylko dwie książki, by prawdziwie oddać charakter
walk na froncie wschodnim, być może wybrałbym te dwie. Uzupełniają się
jak awers i rewers tej samej monety.
Gorbaczewski
nie tylko uzmysławia nam rzeczy, które znamy, ale których skali lub
wagi nie doceniamy, czyli przede wszystkim rozmiar cierpień narodów ZSRR
w trakcie tej wojny. Uważny czytelnik zauważy prawdę także w wielu
innych aspektach i szczegółach tej opowieści. Pokazuje nam między
innymi, niestety bardzo prosto i wyraźnie, dlaczego AK było traktowane
przez nich jak bandyci. My zawsze myśląc AK – Sowieci mamy na myśli Powstanie Warszawskie,
a przecież konflikt między AK i Armią Czerwoną zaczął się od dnia,
kiedy Ruscy zaczęli wyzwalać nasze ziemie i spotkali pierwszych naszych.
Jak wygłodniali, wymęczeni Rosjanie, którzy przepełnieni byli słusznym
gniewem i żądzą zemsty na Niemcach mieli traktować tych Polaków, którzy
zamiast cieszyć się z wyzwolenia ich ziem od faszystowskiego buta,
którzy zamiast im pomagać, od pierwszych chwil występowali przeciw nim?
Czy nie mieli prawa uważać ich za bandytów? My mieliśmy swój punkt
widzenia i oni swój. My mamy swoją historię i oni swoją. I chwała tym,
którzy każdą z tych historii potrafią opowiedzieć prawdziwie.
Cóż
mi pozostaje do powiedzenia? Chyba tylko podkreślić, iż wśród ogromu
literatury wojennej, nie tylko tej o II Wojnie traktującej, opowieść
Borisa Gorbaczewskiego jest rzeczą wyjątkową. Powinniśmy ją polecać
każdemu bez wyjątku, zwłaszcza w komplecie z tyle razy już wspominanym Zapomnianym żołnierzem,
by każdy wiedział, jak naprawdę wygląda oblicze wojny, by nigdy nie
wyrosło pokolenie, które pomyśli, iż wojna może być czymś dobrym.
Polecam więc i ja; absolutnie i z pełnym przekonaniem
* Szokującym przykładem takiej działalności może być choćby twórczość Leo Kesslera
** Rżewska maszynka do mielenia mięsa. Czas odwagi. Cel - przeżyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)