Kane i Abel to tytuł dość pokaźnej objętościowo powieści, której autorem jest brytyjski pisarz, Jeffrey Archer. Powieść nie jest nowa, bowiem została napisana w 1979. Dlaczego o niej piszę? Gdyż wywarła na mnie bardzo silne wrażenie, podobnie jak i osoba autora. Obie są w Polsce mało doceniane i dlatego postanowiłem je przybliżyć, zwłaszcza młodszemu pokoleniu.
Jeffrey Archer to jeden z najbardziej popularnych pisarzy angielskich. Solidne wykształcenie zdobył na Oxfordzie i właśnie podczas studiów zaczął z powodzeniem uprawiać sport, do tego stopnia, że został reprezentantem Wielkiej Brytanii w biegu na 100 metrów. Próbował swych sił w różnych dziedzinach. W połowie lat 60-tych był już posiadaczem dużej fortuny, którą stracił z dnia na dzień, przegrywając wszystko na giełdzie. Gdy zajął się pisarstwem zaczęły się sukcesy i znów był bogaty. Zajmował się intensywnie polityką. Był nawet typowany na następcę Margaret Thatcher, jednak skandal (spotkanie z luksusową prostytutką) przystopowało jego sukcesy w tej dziedzinie. Co prawda Archer wytoczył proces dziennikom, które opisały jego erotyczne wyskoki, proces wygrał i otrzymał pół miliona dolarów odszkodowania, ale stracił pęd ku najwyższym stanowiskom. Nie był to zresztą koniec tej historii. Cały czas pisał i odnosił sukcesy. W 1992 roku z rąk królowej otrzymał tytuł szlachecki, a w 1999 postanowił startować w wyborach na burmistrza Londynu. Wtedy jednak Reżyser Ted Francis, który w czasie procesu w 1987 r. zapewnił Archerowi alibi, ujawnił, że zrobił to tylko po to, by ratować małżeństwo pisarza (żona Archera, Mary, z którą ma dwóch synów, pochodzi z arystokratycznej rodziny). Inni świadkowie też przyznali się do fałszowania dowodów w sprawie tamtego procesu. Przy okazji tej sprawy udowodniono pisarzowi defraudację pieniędzy przeznaczonych na pomoc Kurdom. Pisarz został skazany na cztery lata pozbawienia wolności za krzywoprzysięstwo i nadużycie prawa. Odbył połowę kary. Na pobycie w więzieniu też zarobił; pisząc kolejną powieść – Dziennik więzienny. Widać więc, że Archer z niejednego pieca chleb jadał, co dodaje jego dziełom rzadko spotykany w literaturze smak autentyczności.
Kane i Abel tytułem i fabułą nawiązuje do biblijnych braci Kaina i Abla. Powieść od pierwszego wydania okazała się wielkim międzynarodowym sukcesem. W 1985 zajęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów The New York Times’a a w telewizji CBS nakręcono na jej podstawie miniserial pod tym samym tytułem z Peterem Straussem i Samem Neill w rolach głównych.
Powieść, prawie saga, opowiada o losach dwóch ludzi, którzy nie mają niczego wspólnego poza datą urodzin i pragnieniem zdobycia świata. Pochodzą z przeciwległych krańców globu (Polska i USA). Pochodzą również z dwóch przeciwnych biegunów drabiny społecznej. Łatwo zgadnąć, że Polak to nędzarz, a Amerykanin to bogacz. Obaj pożądają pieniędzy i władzy. Choć Polak ma duże opóźnienie na starcie, to i tak się spotykają, choć nie do końca jak równy z równym. Co i jak nie będę opisywał, bo choć to powieść w stylu sagi, czyta się ją jak sensację i nie chcę odbierać nikomu przyjemności odkrywania tego, co się zdarzy na następnej stronie.
Kane i Abel to rodzaj literatury, której dramatycznie brakuje w naszym kraju. Napisana przez człowieka, który wie jak wygląda droga „od zera do milioner”, pokazuje rzeczy, których w naszej rodzimej prozie nie uświadczysz. Polska literatura do sprawy robienia pieniędzy podchodzi jak do zgniłego jaja. Jak w Lalce, gdzie wątek robienia interesów przez Wokulskiego wstydliwie jest pominięty i załatwiony kilkoma zdaniami. Po prostu nasi pisarze nie wiedzą jak się robi pieniądze, te naprawdę wielkie pieniądze, jak wygląda świat obrzydliwie bogatych kapitalistów. A szkoda, bo przydałby się i u nas ktoś, kto tak jak Archer w Kane i Ablu pokazałby ten fascynujący matrix napędzany żądzą mamony i władzy. Pokazałby, że pieniądze mogą być szczęściem, a mogą być i przekleństwem. Mogą być taką siłą napędową, która człowieka wydźwignie z dna bagna na same szczyty społeczeństwa, ale mogą go też z tych szczytów zrzucić w przepaść klęski i biedy. Nieszczęściem naszej literatury, zwłaszcza tej przez duże L, jest koncentracja na „naszych odwiecznych wartościach”, na Bogu, Honorze i Ojczyźnie, które choć bezdyskusyjnie ważne, mało są przydatne w przygotowaniu młodego pokolenia do życia w świecie tryumfującego kapitalizmu, wyścigu szczurów i pędzącego w postępie geometrycznym postępu naukowo-technicznego. Brak wzorców robienia biznesu, negatywnych i pozytywnych postaci z tego świata, świetnie uzupełnia Kane i Abel, podobnie jak inne powieści Archera.
Powieść czyta się świetnie, niczym rozpędzoną, pełną akcji sensację. Nie brak w niej gorących namiętności, zaciekłej konsekwencji, zła i dobra. Świetne opisy i niesamowite wyczucie klimatów, tak odmiennych dla każdego środowiska, każdej grupy społecznej, pokazują Archera jako nieprzeciętnie bystrego obserwatora i pisarza, który świetnie potrafi odmalować to, co zauważył. Polecam tę lekturę wszystkim, a zwłaszcza młodym, gdyż pokazuje, że wbrew naszemu narodowemu przekonaniu, nie ma niczego złego w robieniu kasy. Zły może być tylko sposób i styl, w jaki się to robi. Przestrzega też, że nie każdy nadaje się do bycia milionerem i że cena, jaką trzeba zapłacić, bywa dla wielu za wysoka. Cena w uczuciach, sumieniu, zdrowiu, wolnym czasie i wielu, wielu innych rzeczach. Choćby dlatego warto sięgnąć po Archera, by po latach nie stwierdzić, iż za dużo poświęciliśmy na zdobycie czegoś, co nam szczęścia nie daje...
Wasz Andrew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)