niedziela, 15 stycznia 2012

Piekło o jakim marzymy



Diuna (oryg. Dune) Franka Herberta to powieść jak żadna inna. Jest to coś, czego nie da się z niczym porównać. Nie piszę pod wpływem fascynacji dopiero co ukończoną lekturą. Pierwszy raz czytałem ją lata temu, a potem po wielokroć do niej wracałem. Co w niej jest wyjątkowego? Wszystko.


Głównym bohaterem tej epickiej w pełnym tego słowa znaczeniu opowieści jest Paul, syn księcia skazanego przez los na przegraną i śmierć. Paul Atryda traci ojca i musi walczyć z jego wrogami na przeklętej pustynnej planecie, gdzie wody jest tak mało, iż odzyskuje się ją nawet z ciał zmarłych. Wrogowie nie przebierają w środkach, gdyż glob, choć niegościnny, jest jedynym we wszechświecie źródłem cudownego melanżu o niesamowitym działaniu na ludzki mózg i ciało.

Powieść ma swoje lata (to w końcu 1965 rok), ale w przeciwieństwie do innych wiodących dzieł s-f w ogóle się nie zestarzała. Świat w niej wykreowany jest tak oryginalny, że nie naruszył go ani trochę postęp nauki i zmieniające się w naszych umysłach wyobrażenie kosmosu, wszechświata i możliwości ludzkiego gatunku. Nie jest tak infantylny jak fantasy uciekające w nieokreśloną, absolutnie bzdurną przeszłość, a zarazem unika pułapki jaką jest błędna diagnoza kierunków rozwoju nauki i techniki. Pułapki, która połyka coraz to nowe dzieła literatury fantastyczno-naukowej uznawane dotąd za doskonałe.

Kanwa powieści sama w sobie już jest ciekawa i oryginalna, jednak reszta jest jeszcze lepsza. Pięknie przedstawione są knowania i mechanizmy władzy. Świat wykreowany przez Herberta jest tak plastyczny i tak spójny, iż momentami wydaje się bardziej rzeczywisty niż matrix w którym żyjemy. Postacie, ich psychika, realia walki i polityki, wiary i historii, są stworzone z niedoścignionym mistrzostwem i podkreślone pięknym słownictwem tworzącym całość stylu i epoki.

Ważna uwaga. Piszę o tłumaczeniu w wykonaniu Marka Marszała. Jest jeszcze inne, popełnione przez osobę, której nazwiska tutaj nie wymienię, ale która powinna się za takie świętokradztwo w piekle smażyć. W dawnych czasach takiego wyrobnika obito by batogami, nagiego uwalano w smole i pierzu, popędzono nahajami przez główną ulicę a potem na resztę żywota do ciemnicy wrzucono i żywcem zamurowano. Jeśli ktoś tłumacząc tekst nie ma pojęcia, iż na całym świecie książka ta jest kanonem i pewne jej elementy nigdzie nie są przekręcane a Atrydzi, Harkonenowie i Fremeni są nazwami rozpoznawalnymi na całym świecie, to wymyślając Wodan i innych cudaków ośmiesza się jako tłumacz i nie tylko.

Jak już niejako wspomniałem, Diuna jest pierwszą (i moim zdaniem najlepszą) z cyklu sześciu powieści Herberta, których akcja rozgrywa się na planecie Arrakis i stała się wzorcem według którego powstały całe serie gier wszelkiej maści od beznadziejnych po wspaniałe. Ciągle powstają nowe, bo wizja świata, który wykreował Frank Herbert jest fascynująca i wiele umysłów porusza do głębi. Powstał też film o tym samym tytule, ale dawno, więc taki jest jakiś staroświecki – nie polecam, bo nijak się ma do powieści. Nawet teraz nie wyobrażam sobie by jakiekolwiek efekty specjalne oddały to, co widzimy w naszej wyobraźni w czasie lektury Diuny. No właśnie. Tutaj jest pierwsza trudność. Ta powieść bezwzględnie wymaga wyobraźni i dlatego nie jest dla każdego. Wymaga też znajomości języka polskiego choć na tyle, by tekst zrozumieć bez sięgania co chwilę do słownika, a to jak mniemam też może być dla co niektórych pewną przeszkodą. Dla mnie to hit po wsze czasy i na pewno jeszcze nie raz sięgnę po opowieść o pustynnej planecie. Nie bójcie się, że to science – fiction. Szufladkowanie ludzi ani książek, których się nie poznało, nie jest dobre. Ani w doborze lektur, ani w życiu...

Wasz Andrew

8 komentarzy:

  1. Słyszałam o tej książce wiele dobrego, ale po Twojej recenzji po prostu muszę ją przeczytać. I wyrobić sobie swoje zdanie. Dziękuję za polecenie i poszukam w bibliotece :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno temu oglądałam film, jak jeszcze nie miałam świadomości, że to na podstawie książki... Teraz czekam, aż w bibliotece dokupią 1 część, pozostałe są dostępne, a "Diuna" zaczytana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mogę coś doradzić, to sprawdź tłumacza. Ta druga wersja, z Wodanami zamiast Fremenów, mnie osobiście odrzuca.

      Usuń
    2. Dobre tłumaczenie to podstawa. Pamiętam, że podobnie było z trylogią Tolkiena. Będę sprawdzać, czy widnieje nazwisko Marszała :)

      Usuń
  3. Niezwykle genialne połączenie szczegółowości i dopracowania z natchnieniem. A Twoją recenzję Diuny czytałem już dawno oczywiście - na LC. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Naprawdę niewiele jest książek tej klasy, co Diuna. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Ps. Przypomniałem sobie dzisiaj, miałem napisać, że to niefortunne tłumaczenie miałem też w rękach i podczytywałem. Faktycznie, ciężkawo to wypadło. I rozpraszało oraz irytowało.

    OdpowiedzUsuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)